Ważne !

Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami.

sobota, 26 marca 2016

Firma

Rozdział 3

Obudziłem się rano, wtulony w czyjeś ciało. Spojrzałem na osobę, która mnie przytulała i był to nie kto inny jak mój narzeczony. Przyjrzałem się jego spokojnej twarzy, szczerze powiedziawszy zawsze mogę się tak budzić. Może to małżeństwo nie będzie wcale takie złe. Z zamyślenia nad moją przyszłością wyrwała mnie myśl, która przypominała mi o wczorajszym wieczorze i poczułem jak moje twarz płonie ze wstydu. Ten facet zrobił mi lod,a a ja po tym wszystkim zasnąłem! Co za żal! Może on też chciał, żebym mu zrobił... Ale ja nigdy... Kurwa skompromitowałem się! A może powinienem obudzić go w "miły" sposób. Zagryzłem wargę. Jestem beznadziejny... Musze się wziąć w garść i to zrobić. Tylko jak Itachi będzie chciał czegoś więcej. Nie twierdzę, że nie będzie to przyjemne ale... jakość nie chce robić tego tak szybko... Nie znam go... Na razie jest dobrze ale chce go poznać kiedy będzie źle, chce wiedzieć co zrobi w trudnej sytuacji. Jednak nie twierdzę, że chce zaznać tej rozkoszy. Wydaje mi się że Itachi jest dobry w te klocki. Z zamyślenia wyrwał mnie dotyk na moim policzku. Nawet nie zorientowałem się kiedy brunet się obudził.
- Jak się spało aniołku?
- Dobrze. - Pocałował mnie czule na przywitanie. To było takie przyjemne. - A tobie?
- Nigdy się jeszcze tak nie wyspałem. - Uśmiechnął się.- Ok, co chcesz na śniadanie?
- Może ja coś zrobię?
- Wolałbym, żebyś się ubrał, bo mogę się nie powstrzymać. - Spojrzał na mnie wygłodniałym wzrokiem, a ja podciągnąłem koc aż pod samą brodę.
- Ok. - mruknąłem rumieniąc się.
- Mogą być naleśniki?
- Tak. - Itachi wstał uśmiechnięty i przeciągnął się. Podniósł wczorajszą koszulkę z podłogi, którą sam mu ściągnąłem i założy na swoje idealne ciało. Znów się na niego zapiłem, ten tylko zachichotał puścił mi oczko, a następnie poszedł do kuchni kręcąc przy tym swoim zgrabnym tyłkiem. Ta łajza prowokuje mnie specjalnie. Obtuliłem się szczelnie kocem i pozbierałem moje ubrania z podłogi i skierowałem się do mojego pokoju. Wyjąłem świeże ubranie i wiozłem szybki prysznic. Wycierają się ręcznikiem zaważyłem, że na moim ciele znajdują się małe czerwone punkciki. Wszędzie miałem malinki! Zabije go... Założyłem szybko ubrania i zbiegłem na dół do kuchni, Itachi właśnie rozstawiał sztuce i talerze. Całym pomieszczeniu pięknie pachniało od naleśników.
- Zabije Cię. Zrobiłeś mi malinki! - Itachi spojrzał na mnie próbując zachować niewinną minę ale mimo jego woli na jego twarz wychodzi uśmiech.
- Ale aniołku, nie denerwuj się one nie zostaną na zawsze.
- Wiem, że nie zostaną ale jak mam ćwiczyć z malinkami na ciele?
- Normalnie, w czym Ci one przeszkadzają?
- Że je widać!
- Wiesz co nie za bardzo rozumiem.
- Wiesz, że jeszcze nie mam osiemnastu lat, a szkoła fakt faktem nie wchodzi w życie erotyczne swoich uczniów chyba, że widać że jakiś uczeń ma takie życie. A ja nie chce, żeby rodzice byli wzywani na rozmowy.
- No dobrze, ale Ty masz narzeczonego, więc nie powinni się w to wtrącać.
- Itachi, jak myślisz ile osób w mojej szkole o Tobie wie?
- Wszyscy.
- Na prawdę tak myślisz? - Zapytałem bruneta siadając przy stole.
- Tak, Twoi rodzice poinformowali grono pedagogiczne o tym, że niedługo będziesz zamężny, żeby nie robili problemu. - Nalał mi soku do szklanki, a ja oniemiałem.
- Co zrobili moi rodzice? - Nie wierzyłem w to. Itachi spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie wiedziałeś o tym? - Zmarszczył brwi. - Jestem pewny, że mówili mi, że Cię o tym informowali.
- Rozumiem.- Zacząłem jeść naleśniki, chociaż w ogóle nie miałem na nie ochoty. Moi rodzice psuja mi mi weekend nawet kiedy są 400 kilometrów od mnie. Mam tego już dość.
- Ale ja nie rozumiem. Nie wiedziałeś o tym? - Nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Nie. - Odparłem krótko nie odrywając wzroku z mojego jedzenia.
- Może zapomnieli Ci o tym powiedzieć, są zapracowani.
- Nie zapomnieli, oni po prostu tego nie zrobili. - Upiłem trochę soku.
- Nie oceniaj ich tak surowo. Oni są zaganiani wiem to po sobie, kiedy ktoś prowadzi firmę szczególnie tak szybko rozwijającą się jak twoich rodziców, to o niektórych rzeczach się zapomina. - Zaśmiałem się na jego słowa. Ten facet jest bystry i spostrzegawczy ale moi rodzice to świetni aktorzy. - Co Cię tak bawi.
- Nie znasz moich rodziców, a oni świetnie stwarzają pozory. - Spojrzałem na niego. - Moich rodziców interesuje tylko i wyłącznie ich firma i nikt ani nic więcej. Nasze małżeństwo ma dla nich tylko takie znaczenie, że z niego mają profity dla swojej firmy.
- Chyba trochę przesadzasz. Jesteś ich jedynym dzieckiem to oczywiste, że jesteś dla nich ważny.
- Jesteś bystrym człowiek, a zarazem takim naiwnym, to dziwne połączenie. - Zmarszczyłem nos.
- Nie jestem naiwny, tylko nie rozumiem twojego toku rozumowania.
- Itachi moi rodzice nie mówią mi o niczym, ponieważ nie czują potrzeby tego robić. No bo niby po co? Ich tok rozumowania wygląda w ten sposób, że jeśli coś jest dobre dla firmy to trzeba to zrobić nie zależnie od tego, czy to się komuś podoba czy nie. Na przykład nasze małżeństwo jest zaaranżowane przez moich rodziców, których nie interesuje nawet to czy jestem gejem, czy też nie. Nawet jeśli bym nie był gejem to i tak bym mnie do tego zmusili. Do tego jak już wspomniałem wcześniej nie mówią mi o niczym, to oznacza dosłownie o niczym. Oni mnie nawet nie informują, że znaleźli mi narzeczonego i planują mój ślub, dowiedziałem się o tym dopiero kiedy się po raz pierwszy spotkaliśmy. Nie powiedzieli mi też, że mam z tobą spędzić ten weekend ani o tym, że nauczyciele w moje szkole wiedzą już o naszym małżeństwie. Dlatego proszę nie mów mi, że zapomnieli, bo nie zapomnieli. - Napiłem się soku, a brunet wlepiał we mnie wzrok jak sroka w kość.
- Żartujesz?
- A wyglądam jakbym żartował?
- Jeśli nie chcesz nie musisz za mnie wychodzić, nikt Cię do tego nie zmusi. - Spojrzałem na niego jak na kosmitę. On chyba nie słuchał tego co do niego mówiłem.
- Itachi nawet jakbyś był sadystą znęcającym się nad mną to i tak moi rodzice by mnie z zmusili, żebym wyszedł za Ciebie za mąż. No chyba, że to nie byłoby korzystne dla firmy.
- Naruto jak tak bardzo nie chcesz wychodzić za mnie za mąż to ja mogę zrezygnować. Mnie nikt nie zmusi.
- Taaa spróbuj, a poznasz tą "przyjemniejszą" stronę moich rodziców.
- Uważasz, że się ich boję?
-Nie, ale ich nie znasz, a oni lubą niszczyć życie ludziom, który się im sprzeciwiają.
- Dlatego wczoraj twierdziłeś, że piekło istnieje na ziemi.- Spojrzał na mnie uważnie.
Coś mi się wydaje, że jego hobby to zadawanie ludziom niewygodnych pytań. Na szczęście z opresji wyrwał mnie dzwonek mojej komórki. Wyjąłem ją z kieszonki i odczytałem sms którego dostałem od Kiby: O której się dzisiaj spotykamy i gdzie. Cholera zapomniałem o tym całkowicie. Westchnąłem cicho, będzie się czepiać wiem o tym, szczególnie jak mu powiem, że jestem z Itachim.
- Stało się coś?
- Nic, po prostu byłem umówiony z kolegą i zapomniałem tego odwołać.
- Popsułem Ci plany tym wyjazdem?
- Bardziej rodzice niż Ty. - Zabrałem się za odpisywanie na wiadomość Inuzuce: Sorkii wypadło mi coś, spotkamy się w szkole, bo nie będzie mnie prze weekend w mieście.
- Mogę Cię dowieść z powrotem, to nie jest problem.
- Nie spoko. Odwołałem spotkanie.- Spojrzałem na wiadomość przychodzącą: A gdzie ty jesteś?
- Na pewno?
- Tak, gdzie my w ogóle jesteśmy?
- W Kioto.
- Czemu akurat tu? - Spojrzałem znad telefonu na Itachego nie przerywając pisania wiadomości: W Kioto.
- Lubię to miejsce, często przejeżdżaliśmy tu z rodzicami na wakacje. Naruto jak ty z rodzicami spędzasz święta i wakacje?
- Normalnie, ja jestem u siebie w pokoju zajmując się sobą, a rodzice siedzą w swoich gabinetach pracując. Czasami chodzę do kolegi na drugi czy trzeci dzień świąt.
- To smutne.- Rozbrzmiał dźwięk sms. Odczytałem treść i wiedziałem, że teraz będzie seria pytań: Co ty tam robisz? Wgl jak ty się tam znalazłeś? Ze starymi pojechałeś?
- Wydaje się tak, jednak ja nigdy nie miałem takich świąt jak moi rówieśnicy więc nie czuję smutku z tego powodu. - Uśmiechnąłem się i odpisałem na sms: Nie z narzeczonym. Pogadam o tym później. Pa.
- Z kim mnie zdradzasz? - Spojrzałem zaskoczony na Itachego, który mi się przeglądał.
- Słucham? - Itachi wskazał palcem na mój telefon.- Aaaa to Kiba, kolega z którym miałem się dziś spotkać.
- Przystojny? - Spojrzałem na niego z głupim uśmiechem.
- Tak, ale niestety hetero.
- To dobrze, ale i tak będę mieć na oku tego Kibe.
- Znasz go?
- Nie ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby go poznać. - Zaskoczyło mnie to. - Chce wiedzieć z kim spotyka się mój aniołek. - Zmrużyłem niebezpiecznie oczy.
- Po pierwsze to nie jestem twój. A po drugie to raczej chcesz mnie kontrolować niż poznawać moich znajomych.
- Nie złość się, ja tylko chce Cię lepiej poznać.
- Jak na drugie spotkanie znasz mnie bardzo dobrze, a ja wciąż zastanawiam się skąd?
- Słyszałem trochę na twój temat od pewnej osoby.
- Od jakiej osoby?
- I tak jej nie znasz więc jej imię Ci nic nie powie.
- Skąd wiesz?- Itachi się tylko uśmiechnął.
- Zgadnij.- Nie nawadze kiedy ktoś się ze mną bawi w kotka i myszkę.
- Odpowiesz mi normalnie jak człowiek?- Itachi zamiast mi odpowiedzieć wstał i włożył brudne naczynia do zmywarki.
- Moja odpowiedź nie da Ci, żadnej odpowiedzi. - Odparł i zaczął chować produkty do odpowiednich szafek. Wstałem i podszedłem do niego. On zaczynał mi już działać na nerwy. Stanąłem obok lodówki do której chował mleko i sok.
- Odpowiedz na moje pytanie. - Zamknąłem lodówkę zanim zdążył schować dżem. Spojrzał na mnie i zmrużył oczy, a następnie pchnął mnie na lodówkę. Nim jakkolwiek zdążyłem zareagować, ten staną przed mną i namiętnie mnie pocałował. Chciałem go odepchnąć ale złapał moje ręce nad moją głową jednocześnie wsuwając swoje kolano pomiędzy moje nogi. Jęknąłem w jego usta nie przerywając pocałunku. Miałem zbyt słabą wole do tego człowiek i od razu mu uległem. Poczułem jak uścisk na moich dłoniach łagodnie, a po chwili moje dłonie swobodnie zjechały na szyję mojego narzeczonego. Jego dłonie zsunęły się na moje biodra, a później na pośladki mocno je ściskając. Podniósł mnie do góry, a ja od razu oplotłem go nogami w pasie. Itachi przeniósł mnie na blat i na nim posadził. Nasze pocałunki stały się bardziej zachłanne. Szybko ściągaliśmy z siebie ugrania i nawet nie wiem kiedy pozostałem w samych bokserkach, a obok mnie znalazła się paczka prezerwatyw. Rozpoiłem spodnie bruneta i nagle do moich uszy dobiegł obcy głos.




Z okazji zbliżających świąt chciałam wam życzyć: dużo zdrówka, radości, mokrego dyngusa oraz, żebyście spędzili te święta w gronie rodziny i przyjaciół! WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!

środa, 23 marca 2016

Firma

Rozdział 2


            Itachi spojrzał na mnie mrużąc niebezpiecznie oczy, a z mojej twarzy wcale nie zachodził głupkowaty uśmiech. Musiałem przyznać, że jest przystojny, a jak patrzy na ludzi w ten sposób, to aż przechodził mnie dreszcz. Pewnie ma na pęczki ślicznych chłopców i piękne kobiety.

- Widzę, że humor Ci się poprawił aniołku. - Wyrwał mnie z zamyślenia, uśmiechając się złośliwie i dokończył swój posiłek.

- Nie miałem złego humory, tylko byłem zmęczony. - Spuściłem wzrok na pusty talerz. Przecież mu nie powiem, że moi starzy mają mnie gdzieś i o niczym nie wiedziałem . Pewnie i tak by tego nie zrozumiał. Uśmiechnąłem się delikatnie, jakoś muszę dać sobie z tym radę. Nie mam innego wyjścia. Spojrzałem na bruneta, który bacznie mi się przyglądał.

- Powinieneś częściej się uśmiecha wyglądasz w tedy pięknie.- Zaczerwieniłem się na jego słowa.- A co do twojego wcześniejszego "zmęczenia" jakoś Ci nie wierzę.- Nie spuszczałem wzroku z tego człowieka i co raz bardzie czułem się za niepokojony tym, że potrafił mnie rozgryźć. Inni potrzebowali dużo czasu, aby najpierw mnie poznać ale i tak im nigdy na to nie pozwalałem. A on widzi mnie drugi raz na oczy i wie, że kłamię. - Nie okłamuj mnie Naruto. Wolę znać nieprzyjemną prawdę niż słodkie kłamstwo. Ok?

            Przytaknąłem tylko głowa, na co czarnooki uśmiechnął się i zabrał puste naczynia wrzucając je do zmywarki. Z pułki wyją dwa kieliszka a z lodówki białe wino.

-Proponuję film. Co ty na to?

- To za leży, jaki?

- Wiem, że lubisz horrory i komedie, dlatego proponuj jakiś dramat.

- Gdzie w tym logika?

-  W tym, że ja lubię dramaty wojenne.

-  Nie, no weź to obierzmy już jakiś film dokumentalny.

- No dobrze, a ja wybieram.

- Dlaczego czuję, ze zrobiłeś to specjalnie? –Zmrużyłem podejrzliwie oczy, coś czuje, że on lubi manipulować.

- Nie wiem, o co ci chodzi. Chodź do salonu

            Usiedliśmy na dużej przyjemnej kanapie przed niemałą plazmą. Itachi odpalił sprzed i wybrał jakiś film odpalając go.

- Skąd wiedziałeś, jakie filmy lubię.

- Już Ci mówiłem ma swoje źródła informacji - Odparł otwierając wino.

- Jakie źródła?

- Aniołku ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

- Piekło jest na ziemi, więc się jakoś nie boje.- Itachi spojrzał na mnie zaskoczony.
- Dlaczego tak twierdzisz? - Odłożył korkociąg z korkiem i nie spuszczając ze mnie wzroku rozlał do kieliszków wino.

- Bo taka jest prawda.

- Żyjesz w piekle?

            Zaskoczyło mnie to pytanie. Cholera zapędziłem się w tym. Przełknąłem głośno ślinę i chwyciłem za kieliszek z winem i upiłem łyk.

- Naruto? Martwię się o Ciebie...

- Nie masz powodu - Szepnąłem i wlepiłem wzrok w ekran telewizora. Jestem idiotą, który pozwolił się podejść cwanemu lisowi. Itachi patrzył jeszcze chwilę próbując coś powiedzieć jednak na całe szczęście sobie odpuścił. Upiłem kolejny łyk cierpkiego, zimnego napoju. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Przez to wino zrobiło mi się zimno, niestety nigdzie nie było koca a mi się nie chciało iść do pokoju po bluzę.

- Zimno ci?-  Spojrzałem a bruneta.

- Trochę - Itachi wstał i podszedł do komody, z której wyją koc. Następnie wrócił do mnie i obtulił puchatym kocem i siadając bok obejmując mnie ramieniem. Po moim ciele przeszły deszcze brunet był bardzo ciepły. Moje ciało instynktownie wtuliło się w jego gorące ramie. W myślach zganiłem się za to zachowanie. Czarnooki podniósł kieliszek do swoich ust i delikatnie wypił jego zawartość. Nawet nie wiem, kiedy odstawił kieliszek, ponieważ nie mogłem oderwać wzroku od jego pełnych, czerwonych, wilgotnych ust. Cały czas patrzyłem się w jego kuszące wargi jak zahipnotyzowany. Wręcz nie mogłem od nich oderwać wzroku. Usta nagle wygięły się w uśmiech i nie za bardzo zrozumiałem, dlaczego oderwałem wzrok od warg i zobaczyłem jak Itachi patrzy na mnie. Zaczerwieniłem się przez to, że mnie przyłapał, już chciałem odwrócić głowę, gdy mnie pocałował. Poczułem na swoich ustach jego delikatne ciepłe wargi. Nie wiele myśląc oddałem pocałunek i przyciągnąłem bruneta do siebie. Potrzebowałem teraz czyjejś bliskości. Nasze pocałunki stawały się coraz zachłanne jakby miał być to nasz pierwszy, a zarazem ostatni pocałunek. Nawet nie zorientowałem się, kiedy zmieniliśmy pozycje i w którym momencie znalazłem się pod Itachi, który nie przestawał mnie całować nawet na moment. Brunet po chwili zjechał pocałunkami na moją szczękę i szyję. Wsunął dłoń pod moją koszulkę podwijając ją do góry. Dotknął opuszkami palców moich sutków, a ja jęknąłem głośno. W moim ciele rozlał się jakiś dziwny żar. Byłem normalnym nastolatkiem i zdarzało mi się podniecać, ale nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego. Moje ciało przeszedł deresz, a z mojego gardło wyszedł głośny jęk, kiedy wilgotny język Itachiego zetkną się z moim prawym sutkiem. Czułem jak z każdym ruchem języka do mojej męskości napływało coraz więcej krwi. W moich spodniach było już ciasno i chętnie chciałem się ich pozbyć jednoocznie czułem się zażenowany tą sytuacją. Poczułem jak brunet ściąga ze mnie koszulkę, przy, czym wcale nie protestowałem, a nawet sam poszedłem w jego kroki i tez pozbawiłem go górnej części garderoby. Spojrzałem na jego umięśnione ciało i z wrażenia aż zaschło mi w gardle. Na pierwszy rzut oka było widać, że ćwiczy. Jego ciało było idealnie wyrzeźbione przez trening. Itachi zsuwał się ze swoimi pieszczotami coraz niżej aż doszedł do linii moich spodni. Obcałowała moje podbrzusze i spojrzał na mnie rozpinając mi pasek. Podparłem się nad przedramionach i spojrzałem na niego głośno przełykając ślinę. Czułem, że jestem cały czerwony. Czarnooki rozpiął mi spodnie i wolnym ruchem zsuną je ze mnie wraz z bielizną. Znowu pochylił się nad moim podbrzuszem i znów zaczął składać pocałunki. Drżałem już z podniecenia, a moje ciało napięło się, co sprawiało nieprzyjemny ból. Mój narzeczony specjalnie omijał centralne miejsce w moim ciele, które najbardziej domagało się jego dotyku. Zaczął całować wewnętrzną stronę moich ud. Nie mogłem tego znieść, chciałem, żeby już skończył tę torturę i zajął się mną.

- Itachi - Jęknąłem, kiedy delikatnie chuchnął na moją męskość.

- Tak? - Spojrzał na mnie zaprzestając jakichkolwiek czynności.

- Zrób to...

- To znaczy, co aniołku? - Oparł brodę na swoje ręce nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Zrób mi dobrze. - Przełknąłem ślinę, to było żenujące.

- A poprosisz o to ładnie? - Dotkną placem wskazującym mojego penisa, a ja aż zawyłem. Przełknąłem głośno ślinę i nachyliłem się nad Itachim, który w tym momencie znajdował się pomiędzy moimi nogami. Dotknięciem jego policzka prawie stykając się z nim czołem cały czas patrząc mu w oczy.

- Skarbie proszę zrób mi dobrze tymi wspaniałymi ustami. - Szepnąłem cicho, ale na tyle głośno, żeby Itachi mnie usłyszał. Widziałem jak po jego ramionach przechodzi dreszcz. Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko od razu wziął się do roboty. Brunet wsuną sobie do ust moją męskość, a ja jęknąłem głośno łapiąc go za włosy i przyciągając bliżej. Jednak czarnooki trzymał mnie mocno za biodra nie pozwalając w jakikolwiek sposób narzucić mi tępa. To uczucie jest niesamowite nigdy wcześniej nie doznawałem takich pieszczot, ale jednocześnie nie zdawałem sobie sprawy, jakie to może być przyjemne. Itachi łapczywie zasysała się na mojej główce cały czas perfidnie patrząc mi w oczy. Nie potrzebowałem wiele, aby osiągnąć spełnienie, szczególnie że to był mój pierwszy raz. Moje ciało napięło się do granic możliwości, a w uszach słyszałem bicie własnego serca. Wygiąłem się w łuk dochodząc w usta Itachiego z głośnym krzykiem. Upadłem na kanapę nie będąc w stanie zapanować nad swoim zmęczonym ciałem. Obraz przed oczami mi się rozmywał, a serce biło mi tak jakby zaraz chciało wyskoczyć z mojej piersi. Poczułem jak czyjeś wargi dotykają mojego spoconego czoła. Brunet wtulił mnie w siebie i zaczął głaskać mnie po plecach uspokajająco.  

- Spokojnie, oddychaj aniołku. – Posłuchałem się go. Powoli zacząłem się uspokajać mój szybki oddech. A z tą czynnością przyszło ogromne zmęczenie, przez które nawet nie zaważyłem, kiedy pogrążyłem się w śnie.

czwartek, 17 marca 2016

Firma

Rozdział 1

 

            Od tamtego zdarzenia miną tydzień, a ja dzień w dzień zastanawiam się skąd on do cholery ma tą informację?! Przecież nikt o tym nie wie nawet mój najbliższy przyjaciel kompletnie nikt. Szlak mnie trafia! Jest już po dwudziestej trzeciej, a ja nadal myślę o tym idiocie! Jeszcze jutro mam do szkoły na ósmą raną! Eh…. Trzeba się położyć.

⃰  ⃰  ⃰

            Ranek zaczął się dość miło. Ba! Nawet bardzo miło, a przez to, że nie spotkałem rodziców. Od ostatniego incydentu albo się w ogóle do mnie nie odzywają albo cały czas się kłócimy. Zrobiłem sobie na śniadanie ramen i poszedłem do szkoły. A tam spotkałem Kibę. To jest kompletny wariat, jak ich mało na świecie! Wziął ze sobą psa. Ale na całe szczęście Akamaru przespał wszystkie zajęcia w plecaku. Na długiej przerwie usiedliśmy na murku przed szkoło pod magnoliami. Dzień jest taki piękny, że aż nie chce mi się siedzieć w budzie.

- O czym tak intensywnie myślisz. – Zamyślenia wyrwał mnie głos mojego przyjaciela Kiby.

- O niczym konkretnym…- Mruknąłem pod nosem nie odrywając wzroku od magnolii.

- Odkąd wróciłeś po chorobie jesteś cały czas w innym świecie. A jak się pytam, co ci, to mnie zbywasz. Trochę mnie to martwi. – Spojrzałem na szatynka głaszczącego psa na swoich kolanach.

- Kiba każdy ma problemy i każdy musi sobie z nimi jakoś radzić nawet ja. – Uśmiechnąłem się lekko do chłopaka, który baczni mi się przyglądał. – Nie przejmuj się mną, dam sobie jakoś radę.

- Co wymyślili twoi starzy? – Nie zdziwiło mnie to pytanie. Inozuka wiedział o mnie bardzo dużo i osobiście znal moich rodziców, za którymi nie przepadał.

- Planują mi życie. – Spojrzałem w przestrzeń. Ne lubię się żalić, ale wiem, że Kiba nie odpuści.

- Już Ci wybrali studia? – Milczałem i czułej jego wzrok, który przeszywał mi czaszkę na wylot. To nie jest przyjemne uczucie i dobrze wiem, że się nie skończy dopóki mój przyjaciel nie dostanie odpowiedzi.

- Gorzej. Chcą mnie wydać za mąż. – Powiedział to dość cicho. Wiedziałem, że muszę mu o tym powiedzieć, bo i tak by się dowiedział wcześniej lub później. Jest to ciężkie, bo Kiba ma problemy z tolerancją.

- Raczej ożenić. Za mąż wychodzi się za mężczyznę. – Spojrzał na mnie z rozbawieniem.

- Wiem, że za mężczyznę… - Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na jego zaskoczoną twarz.

- Nie pierdol… - Patrzył na mnie jakbym miał mu zaraz powiedzieć: „żartowałem!”. Jednak, kiedy doszedł do wniosku, że mówię poważnie, na jego twarzy pojawił się grymas obrzydzenia. – Oni są popierdoleni! - Kiba chciał dodać coś jeszcze jednak w naszym kierunku biegł Lee. Z oddali do nas krzycząc.

-Chłopaki. – Podbiegł do nas. Był już przebrany w strój sportowy.- Chodźcie! Odwołali nam fizykę. Mamy wcześniej w-f. - Spojrzałem na Kibę i się delikatnie się uśmiechnąłem. Cieszy mnie fakt, że jestem zwolniony z zajęć w-f przez dwa tygodnie, bo nie będę musiał teraz gadać o moim małżeństwie z Inuzukim. Lepiej żeby teraz trochę ochłoną i to przetrawił.

- Pogadamy, kiedy indziej.

- Może spotkamy się jutro i pogadamy.

            Skinąłem głową i pożegnałem się ze znajomymi, ruszając przed siebie, a konkretnie w kierunku bramy szkoły. Od jutra zaczyna się długi weekend. Ledwo ją przekroczyłem, a podjechała do mnie czarna honda. Widać, że wyrób fabryki moich rodziców. Najnowszy model i szczerze powiedziawszy najlepszy. Posiada wszystkie możliwe bajery. Przyciemniona szyba sunęła się w dół, a za nią siedział nie, kto inny jak ten idiota, który mnie całował! Patrzę na niego jak bym go pierwszy raz widział na oczy.

- Wsiadaj. - Usłyszałem i spojrzałem na niego z lekceważeniem.

- Mam niedaleko, przejdę się. – Ruszyłem nie czekając na odpowiedź. Znowu podjechał pod mnie.

- Wsiadaj powiedziałem.- Warkną zły. Widać, że ktoś tu wstał lewą nogą. Wsiadłem do jego bryki na miejsce pasażera. Plecak rzuciłem na tylnie siedzenie. Poszperałem trochę w intrenecie na jego temat i dowiedziałem się, że trenuje kik-boksik, więc wolę nie kusić losu. Jechaliśmy w milczeniu. 

- Skręć w lewo.- Odpowiedziała mi cisza, a kierowca pojechał prosto.

- Gdzie mnie wieziesz? – Zapytałem zerkając na niego.

- Zobaczysz.- Powiedział w taki sposób, że przeszły mnie ciarki po plecach. Jechaliśmy kilka godzin w ciszy. Aż w końcu dojechaliśmy do domku, który znajdowała się nad wielkim stawem. Budynek był mały, ale dwu piętrowy, posiadał również balkon i spory taras. Dookoła otaczał nas las w przeciągu kilku kilometrów nikt nie mieszkałam. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałem, po jaką cholerę mnie tu przywiózł? Od jutra jest długi weekend, czyli tydzień wolnego, a on mnie wywodzi na koniec Japonii. Do tego nie mam najmniejszego pojęcia, po co i dlaczego.

- Po co mnie tu przywiozłeś? – Spojrzałem na niego.

- Podoba ci się? – Odwzajemnił spojrzenie.

- To nie jest odpowiedź na moje pytanie.

- To prezent zaręczynowy. – Uśmiechną się i musze przyznać, że ma śliczny uśmiech można się w nim zakochać… Nie! O czym ja myślę? W nim nigdy! Po moim trupie!

- Zaręczynowy? – Spojrzałem jeszcze raz na domek. – Porąbało cię?

- Wolisz nosić pierścionek? – Brunet spojrzał złośliwie.

- Ja nie zamierzam się z tobą wiązać, sądziłem, że ostatnio wyraziłem się dość jasno.

- Ale to skarbie nie zależy od ciebie. To już jest postanowione. Nic na to nie poradzisz.

- Szybciej zginę niż za ciebie wyjdę! – Łzy napłynęły mi do oczu.

- Ej nie płacz.- Dotkną mojego policzka.- Nie taki diabeł straszy jak go malują. No, choć zobaczysz dom w końcu zostajemy tu na tydzień.

- Co?! Jak to na tydzień? Chyba żartujesz? Odwieź mnie w tej chwili do domu!

- Normalnie i nigdzie cię nie będę odwoził. Nie po to brałem tydzień wolnego w firmie, bo ty masz takie zachcianki. Czarnooki wysiadł z samochodu.

- Ja mam zachcianki?! Tobie się chyba coś pomyliło! Nawet mnie nie uprzedziłeś, że mamy gdzieś jechać! Nic ze sobą nie mam.

- Mówiłem twoim rodzicom mieli ci przekazać i raczej to zrobili, jeśli się spakowałeś – Rzucił we mnie moją czarną torbę.

- Co? Kiedy? – Spojrzałem zdezorientowany na torbę.

- Choć. – Wyją swoją torbę i zamkną samochód. Straszy chłopak poszedł w kierunku domu.

            Stałem przez chwilę jeszcze w miejscu. Wszystkiego mogłem się spodziewać po rodzicach, ale nie sadziłem, że również i tego. Ja na prawdę się dla nich nie liczyłem i to boli jak cholera. Zwłaszcza dlatego, że jestem ich jedynym synem. Podreptałem za nim. Wszedłem do domu. Prawdę powiedziawszy był przytulny i do tego zgrabnie urządzony. Na dole znajdował się hol, salon, kuchnia z jadalnią oraz łazienka. Itachi postawił swoją torbę w przed pokoju i odwrócił się w moją stronę.

- Choć trzeba przynieś jedzenie.

- Jedzenie? – Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.

- Tak jedzenie. Chyba będziesz coś jadł przez ten tydzień? – Patrzy na mnie z rozbawieniem. Pokiwałem głową i powlokłem się za nim. Wyjęliśmy torby z jedzeniem i zanieśliśmy do domu. Itachi wkłada poszczególne produkty do różnych szafek, a ja siedzę przy stole patrzą się przez okno. Ogarnia mnie dziwne uczucie osamotniana. Zawsze byłem sam i odkąd pamiętam mogę liczyć na siebie. Ale nigdy nie czułem się samotny… A teraz ogarnia mnie melancholia i nic nie mogę z tym zrobić… Nagle z rozmyślań wyrywa mnie kubek gorącej herbaty, który stoi przede mną.

- Pij. - Usłyszałem melodyjny głos i spojrzałem w kierunek skąd dochodził. Zobaczyłem siedzącego naprzeciwko mnie Itachiego.

- Dziękuje. – Wiozłem idealnie biały kubek do ręki i upiłem łyk gorącego napoju.

- Jesteś głodny? – Słyszę w jego głosie troskę.

- Nie. – Krótka odpowiedź. Patrzę w moje odbicie w zielonym płynie.

- Naruto – Po raz pierwszy usłyszałem moje imię z jego ust, jednak dalej nie spuszczam wzroku z odzwierciedlenia w herbacie. – Co Ci jest? – Podniosłem wzrok i spojrzałem na niego.

- Nic – Uśmiechnąłem się letko. – Jestem tylko zmęczony…

- Na pewno? – Kiwnąłem głową w potwierdzeniu. – To, choć pokażę Ci twój pokój i odpoczniesz. Obaj wyszliśmy z kuchni i skierowaliśmy się na piętro. Itachi otworzył mi drzwi do mojego pokoju. Pomieszczenie jest urządzone ze smakiem. Nie jest ani małe ani duże. Ma ogromne okno wychodzące na staw. Ściany są pomalowane na delikatny brzoskwiniowy kolor, który idealnie się komponuje z kremową puchatą dywanem. Wzrok od razu przyciąga ogromne łóżko, które stanowi centralną część pokoju. Na przeciwko łóżka jest powieszona plazma. Obok drzwi stoi jedno drzwiowa szafa z komodą. Wstawione jest również kilka szafek i biurko, które stoi przy oknie. Obok biurka stoi białe skórzane krzesło na kółkach.

- Mój pokój jest, obok, jeśli będziesz czegoś potrzebował będę na dole. – Skinąłem głową, że rozumiem, po czym usłyszałem zamykające drzwi. Od razu, co zrobiłem to rzuciłem się na łóżko. Jest nieziemsko wygodne. Zamknąłem oczy i już po chwili odpłynąłem do krainy morfeusza.

⃰ ⃰ ⃰

            Kiedy się obudziłem było już ciemno za oknem, a z dołu dochodziła muzyka. Przeciągnąłem się i zeszedłem na dół. Wszedłem do kuchni, a raczej zatrzymałem się w progu szokowany. Nie wierzyłem własnym oczom. Itachi stało do mnie tyłem i nie tylko, co śpiewał, ale również tańczył. I szczerze powiedziawszy grzechem byłoby nie przyznać, że świetnie się rusza. A szczególnie pewną częścią ciała, na której idealnie opinają się spodnie. Z rozmyślań na jego znakomitym tyłkiem wyrwał mnie śpiew mojego narzeczonego.

- Wyginam śmiało ciało dla mnie to????

- Mało! – Krzyknąłem. Nie mogłem się powstrzymać. On jest zdrowo szurnięty, ale to dobrze przynajmniej nie będę się przy nim nudził. Itachi jak tylko usłyszał mój głos szybko się odwrócił. Jego mina była bez cena! Kiedy spojrzałem na jego głupkowaty wyraz twarzy od raz zacząłem się rechotać.

- O…. Już wstałeś? – Patrzy na mnie zakłopotany. Jakie to urocze.

- Jak widać królu dżungli. – Znowu zacząłem się śmiać.

- Bardzo śmieszne, głodny? – Wyłączył muzykę w telefonie. Jeśli on ma takie kawałki na telefonie to, czego jeszcze mam się spodziewać Muppet Show?!

- To zależy, co mi przygotowałeś? – Oparłem się o futrynę.

- Makaron z warzywami.

- Niech będzie moja strata. Poproszę. – Uśmiechnąłem się i usiadłem za stołem. Po chwil przede mną znalazł się talerz z kolacją.

- Smacznego.

- Dzięki i nawzajem. – Jak na głodomora przystało zjadłem wszystko. Oparłem głowę o rękę i patrzę na bruneta, który kończy swoją porcję. – Mam pytanie.

- Słucham – Spojrzał na mnie nie przerywając sobie posiłku.

- Posiadasz „Manamana” Muupet Show? – Spytałem z szerokim uśmiechem na twarzy.