Ważne !

Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Inromacje

Ankieta!!!


Moi  drodzy kilka dni temu skończyła się stworzona prze mnie ankieta pt. „Którą parę najbardziej lubisz?” Tak jak się spodziewałam wygrała para SasukexNaruto! Dziś rusza kolejna pt. „Które opowiadanie najbardziej Ci się podoba?” Bardzo serdecznie zapraszam was do udziału w tej ankiecie, która jest anonimowa. Możecie oddawać więcej niż jeden głos! Ankieta zakończy się 18-05-2016r. Opowiadanie, które będzie mieć najwięcej głosów zostanie ukończone jako pierwsze! Ankieta znajduje się po prawej stronie. A więc do dzieła! ^^

wtorek, 12 kwietnia 2016

To nie przypadek

Rozdział 2

 



Kiedy Naruto wszedł do domu od razu skierował się do swojego pokoju i robiąc sobie dzień brudasa położył się do łóżka. Przed zaśnięciem przypomniał sobie o pięknym uśmiechu nieznajomego z zachodniej części miasta. Uśmiechnął się na same wspomnienie i odpłyną w krainę morfeusza. O szóstej rano obudziło go mocne szarpnięcie za ramie. Blondyn poderwał się jak oparzony i spojrzał w lazurowe tęczówki swojego oprawcy.

- Gdzie byłeś?- Chłodny głos rozszedł się po pomieszczeniu.

- Od kiedy Cię to obchodzi? – Chłopak obdarzył go lekceważącym spojrzeniem i się położył.

- Od zawsze. W końcu jestem twoim ojcem.
- Taaa to dobrze. – Odparł sarkastycznie - Szlajałem się z Kibą to tam to tu. – Nie miał zamiaru wspominać o przystojnym brunecie z zachodniej części Tokio, to mogłoby doprowadzić tylko do zamieszek.
- Na pewno?
- Tak, od kiedy ty się tak mną interesujesz?
- Od zawsze…
- Acha, jak to wszystko to ja idę spać. – Mężczyzna wyszedł bez słowa. Naruto kręcił się jeszcze przez jakiś czas aż w końcu uznał, że to bez sensu i postanowił wstać. Leniwie zszedł z łóżka, wziął ubrani i skierował się do łazienki. Wziął szybki prysznic i zszedł na dół gdzie zobaczył pustą filiżankę po kawie. Uznał ze spokojem, że jego dawca nasienie już dawno opuścił dom. Wrzucił brudne naczynie do zmywarki i sam nalał sobie kawy do swojego ulubionego kubka. Usiał przy stole kuchennym i zaczął rozmyślać jak spędzić ostatnie trzy tygodnie wakacji. Nie miał na nic ochoty a na pewno już nie miał ochoty na wychodzenie gdziekolwiek z Kibą. Przez tego debila mógł wczoraj mieć niezłe problemy, ale na szczęście istnieją jeszcze szlachetni ludzie w zachodniej części miasta. Jednak z drugiej strony patrząc gdyby nie Inuzuka blondyn nigdy by nie poznał tego przystojnego gentelmana. Ach… Chyba będzie musiał postawić flaszce szatynowi, jak jego relacje z brunetem będą rokować. A Naruto bardzo chciał, żeby rokowały szczególnie z tak seksownym i pewnie niegrzecznym chłopakiem, jakim wydawał mu się Sasuke. Zamyśleni wyrwało go trzaśnięcie drzwiami. Chłopak spojrzał w stronę przedpokoju, w którym pojawił się postawny wysoki mężczyzna. Miał gęste rude włosy sięgające mu do pasa. Duże brązowe oczy w kształcie migdałów, z którym biła bystrość oraz nienaturalnie białą cerę, na której widać było oznaki zmęczenia i nieprzespanej nocy.
- Cześć Naruto. – Mężczyzna podszedł do chłopaka.
- Cześć Kyuubi, co Cię sprowadza?
- Twój tata zostawił w domu dokumenty mam je zabrać. – Chłopak spiorunował rudowłosego wzrokiem.
- Chciałeś powiedzieć mój dawca nasienia. Zapominasz, że ja nie mam ojca. –  Odparł oschle podszedł do ekspresu i zrobił mu kawy.
-Eh… - Usiadł na krześle. Przed nim wylądowała filiżanka z parującą kawą. - Dzięki. – Mrukną - A co do poprzedniego to wiesz, jakim by nie był, ale zawsze ojciec. – Upił trochę czarnego płynu.
- Nawet tego przy mnie nie mów o tym mordercy, sądziłem, że ostatnio się dość jasno wyraziłem.
- Naruto on jest twoją najbliższą rodziną. – Chłopak zaśmiał się w głos.
- Twierdzisz, że będę traktował człowiek, który zabił z premedytacją moją matkę, jak rodzinę? Żartujesz?!
- Nie żartuję i się uspokój…
- Jak mam być spokojny mieszkając z tym zwierzęciem pod jednym dachem?! W ogóle jak ty możesz z tym żyć?!  Zabił twoją siostrę! A ty jej nie pomściłeś. Ba! Pomogłeś temu mordercy wyjść z paki! Moja matka w grobie się przewraca!
- Całkowicie postradałeś rozum? Miałem go zabić lub wsadzić do pierdla? Wiesz co by się wtedy stało? Byłby chaos i monarcha. Uchiha by przejęli kontrolę na całym miastem i nikt ani nic by nie mógłby tego zatrzymać. Ty i ja zostalibyśmy zabicie od razu po usadzeniu twojego ojca za karatami i to o ile mielibyśmy szczeńcie. Dobrze wiesz, że klan Uchiha lubi być okrutny i poniżać swoich przegranych i nawet nie chce myśleć, co by z nami zrobili, jeśli Minato poszedłby do więzienia, tylko on trzyma wszystko w garści. To dzięki niemy żyjemy.
- Wolałbym nie żyć!
- Naruto błagam Cie ogarnij się! Nasze życie to nie jest jakaś głupia książka, a ty nie jesteś bohaterem romantycznym, poświęcającym się za w imaginowane idee! Żyjesz tu i teraz nie rób ani nie mów głupstw, za które możesz później żałować. Jesteś jeszcze młody, życie Ci nie miłe? A odnośnie tego to, czemu wczoraj odwiózł Cię samochód z zachodnią rejestracją? – Chłopak na to pytanie sapną za skończony i delikatnie się zmieszał.
- Skąd o tym wiesz? – Zapytał niepewnie.
- Moją rolą jest wiedzieć. No mów. - Brązowooki dopił kawę.
- Tylko nie mów nic ojcu ok.?
- Dobrze nie powiem, a teraz mi to wytłumacz.
- Mieliśmy jechać z Kibą na imprezę do Orfeusza, ale plany się trochę zmieniły i pojechaliśmy na piwo i potańczyć do klubu w zachodniej części. Wypiliśmy piwo, potańczyliśmy z dziewczynami i poszedłem do łazienki, kiedy z niej wróciłem nie było Kiby, a kiedy wyszedłem przed klub nie było też jego samochodu. Zadzwoniłem do niego i dowiedziałem się, że jest już u nas, a ja tam zostałem sam nie wiedząc, czym i w którą stronę wrócić. Wtedy wyszedł jakiś chłopak z klubu by zapalić szlugę. Zagałem do niego i mnie przywiózł.
- Zastrzelę tego gówniarza! Masz zakaz się z nim spotykania, jak go z tobą spotkam to rozerwę na strzępy.
- Nie przesadzaj Kiba nie jest taki zły…
-Nie? A kto Ci zostawił na pastwę losu na terenie Uchihów, to tak jakby Ci śmierci życzył. Wiesz co by się stało jakby jeden z nich Cię spotkał na swojej drodze? Żywcem by Cie poćwiartowali i wysłali nam w paczkach!
- Nic się takiego nie stało, tamten chłopak mi pomógł, widocznie zachód nie jest aż taki zły.
- Oczadziałeś?! Zachód jest niebezpieczny i nigdy o tym nie zapominaj ani za żadną cen tam nie chodź nawet z eskortą! Ten chłopak na pewno na Ciebie poleciał i Bogu, dzięki, że Ci nic nie zrobił. Co Cię w ogóle podkusiło, aby wsiadać z nim do samochodu? A jakby Cię wywiózł nie wiadomo gdzie to, co być zrobił? Do mnie nie mogłeś zadzwonić? Numer zgubiłeś czy jak?!
- Oj nie chciałem Ci sprawiać problemu i tyle.
- Problem by był jakby Ci się coś stało. Twój ojciec urządziłby trzecią wojnę światową! Jeśli jeszcze raz tam pojedziesz albo się dowiem, że spotykasz się z kimś z zachodu to wszystko powiem Minato zrozumiałeś?!
- Ale obiecałeś!
- To nie podlega dyskusji! Wbij to sobie do głowy! – Wrzasną wściekły. Wstał i wziął teczkę z dokumentami. – Naruto proszę Cię nie stwarzaj problemów. Martwię się o Ciebie. – Spojrzał na chłopaka, a później bez słowa wyszedł z domu.
            - Kurwa mać! – Synka chłopak i uderzą pieńcie w stół. Nie nawiedził jak ktoś wpieprza się w jego życie i mu dyktuje, co ma robić i jak ma żyć! A wszyscy dookoła to robili, począwszy od przyjaciół po ochronę ojca aż po Kyuubego i Minato. Miał tego wszystkiego dość to nie była jego wina, że urodził się, jako jedyny syn jednego z najlepiej postawionego bossa w całej Japonii. Przez jego sytuację rodziną nie mógł normalnie żyć i robić tego, na co miał ochotę! Nie mógł spotykać się z tym, kim chciał i pokochać tego, kogo chciał. Jednak mimo tego, w jakiej sytuacji się znajdował i co powiedział mu rudowłosy nie miał najmniejszego zamiaru opuszać sobie przystojnego bruneta, a tym bardziej go wystawiać. Co to, to na pewno nie! Postara się o bruneta jak o nikogo innego, chłopak miał w sobie coś niezwykłego, co przyciągało blondyna niczym magnes. Blondyn przeciągną się z uśmiechem na twarzy i skierował się do swojego pokoju obmyślając plan uwodzenia bruneta.

***
            Czarnooki chłopka leżał na kanapie czytając swoją ulubioną książkę. Ziewną i przetarł oczy dłonią, nie wyspał się wczorajszej nocy, ale i tak tego nie żałował. Kto by żałował spotkania takiego chłopaka jak on wczoraj. Już nie mógł się doczekać juta, bo to właśnie jutro miał być piątek, czyli dzień ich spotkania. Sasuke bardzo na tym zależało i miał nadzieję, że jego słodki blondynek nie wstawi go do wiatru.  Uchiha uśmiechną się na samą myśl. Chłopak jeszcze nie wiedział, ale już należał do bruneta, czy tego chciał, czy też nie. Rozmyślania przewały mu dźwięk zatrzaskujących się drzwi.
- Sasuke jesteś?
- Ta… - Eh jego starszy brat znowu pewnie będzie chciał od niego jakieś pierdoły, to było takie męczące. Wysoki brunet wszedł do pomieszczenia i spojrzał na podobnego do siebie chłopaka.
- Czemu wczoraj tak nagle zniknąłeś?
- Wypadło mi coś. – Przeciągnął się i uśmiechną na samą myśl o blondynie.
- Stało się coś?
- Nie, a miało się coś stać?
- No nie, ale jesteś jakoś dziwnie zadowolony…
- Po prostu wczoraj spotkałem bardzo interesującą osobę.
- Czyżbyś w końcu znalazł dziewczynę, która zainteresowała Cię w inny sposób niż fizyczny. – Starszy Uchiha usiadł na oparci kanapy bacznie przyglądając się bratu.
- Tak, ale to nie jest dziewczyna. – Zaśmiał się jak zobaczył zaskoczoną minę brata, to był naprawdę rzadki widok, a jednocześnie taki piękny.
- Jak to nie dziewczyna to znaczy, kto?
- No wie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale istnieją tylko dwie płci.
- Chłopka?
- Twoja bystrość mnie zaskakuje, tak dobrze trafiłeś to jest chłopak. – Sasuke zaczął się śmiać.
- To nie jest zabawne, jeśli ojciec się dowie, że spotykasz się z chłopakiem to nie będzie zadowolony.
- Itachi, jeśli mu nie powiesz to się nie dowie. A z drugiej strony jestem już dużym chłopcem i bardziej zależy mi na swoim szczęściu niż na opinii naszego ojca.
- Eh… no ok. Kiedy go poznałeś?
- Wczoraj.
- Wczoraj? Gdzie?
- Przed naszym klubem. A tak w ogóle trzeba opieprzyć ochronę. Wpuszczają nieletnich za kasę.
- Skąd wiesz?
- Bo mój słodziak ma coś około osiemnastki a z tego, co wiem do naszych klubów wpuszczamy osoby, które skończyły dwadzieścia jeden lat.
- Twój? To na jak blisko się wczoraj poznaliście? – Itachi spojrzał na niego zaciekawieniem.
- Tylko rozmawialiśmy.
- Chyba długo rozmawialiśmy.
- Mieliśmy trochę czasu jak go dowoziłem.
- Gdzie?
- Do domu, a gdzie mogłem odwieźć Itachi?
- To gdzie on mieszka?
- We wschodniej części. – Sasuke doskonale wiedział, co zaraz nastąpi z jego bratem a mianowicie samozapłon.
- Co?! Powiedz, że to żart! – Starszy Uchiha spiorunował wzrokiem brata.
- Nie to nie żart i przestań się wydzierać nie jestem głuchy.
- Dobrze wiesz, że wschód jest niebezpieczny, mogą Cię tam zabić. – Sasuke na słowa brata przewrócił oczami.
- Nie przesadzaj, dobrze wiesz, że byłem tam nie pierwszy raz tak samo jak ty, dlatego nie panikuj.
- Nie panikuje tylko Cię ostrzegam, bo chyba się zapomniałeś. Jakby Cię Namikaze złapał to by Cię żywce ze skóry obdarł!
- Nie zapomniałem się i dobrze wiem, co by mi zrobił, ale sam dobrze wiesz, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Dlatego nie panikuj jestem ostrzony i trzymam się od Namikaze i jego ludzi z daleka nic mi się nie stanie.
- Ty chyba żartujesz?
- Nie braciszku nie żartuje, a tobie wcale nie przeszkadza, to że jeżdżę do wschodniej części tylko to, że spotykam się z chłopakiem. Dlatego proszę nie bądź hipokrytą.
- Ja hipokrytą?
- A co zapomniałeś już jak spotykałeś się z chłopakiem. – Itachi oburzył się na słowa czarnookiego.
- Już ci tłumaczyłem, że nie wiedziałem, że był chłopakiem, a w ogóle sam przyznałeś, że wyglądał trochę jak dziewczyna.
- Tak, trochę! Itachi nie ma tak płaskich kobiet! I się nie wypieraj, bo to jest żałosne.
- Nie wypieram się tylko jakbym wiedział wcześniej, że jest facetem to bym się z nim nie spotykał.
- Braciszku, ale jak się dowiedziałeś to i tak go przeleciałeś i podobno było całkiem nieźle. – Starszy Uchiha na te słowa się zaczerwienił i spojrzał oniemiały na brata.
- Skąd wiesz…
- Gadasz przez sen. – Zaśmiał się młodszy. – I z tego powodu nie wtrącać się do tego, z kim, gdzie i co robię, bo nie masz do tego najmniejszego prawa. Jasne?
- Dobrze, ale pamiętaj, że się o Ciebie martwię…
- Wiem, ale spokojnie jestem mądrym chłopcem. – Uśmiechną się i powrócił do swojej lektury.
 

niedziela, 10 kwietnia 2016

Firma

Rozdział 4


-A więc to, co mówił twój brat jest prawdą.

            Gdy usłyszałem obcy głos spojrzałem na Itachiego, który się spiął. Widać było od razu, że przybysz nie jest mile widziany przez mojego narzeczonego, jednak nie maiłem pojęcia, czym to jest spowodowane. No i co było tą prawdą? Wychyliłem się za Uchihę, który zasłaniał intruza. Kiedy już go dojrzałem musiałem przyznać, że był ładny. Ba nawet bardzo ładny, jak bym go zobaczył gdzieś tyłem na ulicy mógłbym go pomylić z dziewczyną. Był wyższy od mnie, ale zarazem niższy od Itachiego. Miał długie blond włosy, a na środku głowy zrobionego kucyka, a długa grzywka przysłaniała jedno oko. Jego niebieskie oczy nie dorównywały moim. Po jego twarzy było widać, że chłopak jest zły, a w głosie dało się usłyszeć nutę żalu.

- Nawet nie raczysz odpowiedzieć? - Itachi na te słowa odwrócił się w stronę chłopaka i zlustrował go od góry do dołu.

- O ile dobrze pamiętam już wszystko Ci wyjaśniłem. Sądziłem, że wszystko rozumiałeś.

- Nie zrozumiałem i nie zrozumie! Jesteśmy ze sobą pięć lat! A ty z dnia na dzień oznajmiasz mi, że to koniec bez słowa wyjaśnieniach. I to, dla kogo?! Jakiegoś głupiego szczeniaka?! Tylko dlatego, że jest bogaty! - Spojrzał na mnie wściekle, a ja patrzyłem na niego nie za bardzo ogarniając, co się dookoła mnie dzieje.

-Deidera nie rób scen. Jak wszystko zrozumiałeś to idź już sobie i nie wracaj, bo nic tym nie wskórasz.

- Ostrzegam Cię Itachi nie pogrywaj ze mną... Jeśli nie chcesz być ze mną, to nie będziesz z nikim.

-Grozisz mi?

-Nie, ja Cię tylko ostrzegam. Masz wybór ja albo on i tylko jedna odpowiedź jest słus...

-On. - Chłopak się aż zagotował na tą odpowiedź.

- A więc sam tego chciałeś! - Krzyknął i trzasną drzwiami. Itachi westchnął i się odwrócił w moją stronę wiedziałem, że chce ze mną porozmawiać, jednak ja nie chciałem rozmawiać z nim. Zeskoczyłem szybko z blatu i zebrałem z podłogi moją koszulkę i spodnie.

-Naruto!- Brunet złapał mnie za nadgarstek. - Poczekaj, to nie jest tak jak myślisz. - Spojrzałem na niego i nie wiedziałem, co mam o tym myśleć.

- Nie wydaje mi się. – Wyrwałem dłoń i szybko pobiegłem na górę. Wpadłem do mojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi na klucz. Zsunąłem się po drzwiach w dół chowając twarz w rękach. Chciało mi się płakać. Myślałem, że wszystko jakoś się ułoży. Poznałem bliżej Itachiego przez te kilka dni i się nawet do niego przekonałem jednak ten incydent przeszedł moje oczekiwania. Jak on mógł go tak potraktować? Mój narzeczony był bez serca interesujący się tylko i wyłącznie swoim dobrem nic się dla niego nie liczyło, a na pewno już nie ten biedny chłopak. Na pierwszy rzut oka był widać, że blondyn kocha Itachiego, no bo kto przyjechałby tyle drogi w celu uzyskania wyjaśnień. Nic nie znaczyło dla niego pięć lat związku! Od tak odstawił go dla mnie z kwitkiem, jakby był popsutą zabawką. Dlatego też nie sądzę, że ja kiedykolwiek i cokolwiek będę dla niego znaczyć. Znudzę się mu prędzej czy później. Mam już dość swojego życia i chyba pora go zakończyć… Zamyślenia wyrwał mnie głos dochodzący za drzwi.

-Naruto pozwól mi to wyjaśnić! To nie jest tak jak myślisz!

             Poczułem szarpnie za drzwi i automatycznie się od nich odsunąłem. Poczłapałem na koniec pokoju siadając w koncie pomiędzy ścianą a komodą. Pamiętam, że zawsze tak się chowałem jak byłem mały. Zawsze chciałem mieć pewność, że nikt nie zobaczy moich łez, które zbyt często wypływają z moich oczu. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że jestem słaby, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt nie chce wyciągnąć do mnie dłoni i zaoferować pomoc.

- Otwórz te drzwi! Porozmawiaj ze mną, aniołku, proszę zależy mi na tobie!

            Usłyszałem jak uderzył w drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę, ale nic nie zobaczyłem. Przeszkadzały mi w tym łzy płynące z moich oczu. Drżącymi dłońmi obiłem kolana chowając w nich głowę. Niech mnie zostawi. Nie chce słuchać jego kłamstw. Ja potrzebuję miłości, a co chwilę ktoś mnie rani. Nie rozumiem tego i nie chcę zrozumieć… ja nie chce już żyć.

- Naruto słyszysz mnie? Otwórz drzwi, bo je wyważę!

            Przestraszyłem się tych słów szczególności, że je jego głosie słyszałem zdenerwowanie. Wytarłem szybko twarz. Rozejrzałem się dokoła za możliwością jakieś ucieczki i dostrzegłem balkon. Szybko założyłem na siebie spodenki i koszulkę i otworzyłem szklane drzwi. Za mną usłyszałem silne uderzenie w drzwi. Pośpiesznie wyszedłem na mokry od deszczu balkon, przeszedłem przez barierkę i nie wiele myśląc skoczyłem. Z mojego gardła wyrwał się głośny jęk bólu. Jestem kaleką, która źle upadła na mokrą trawę. Kurwa chyba skręciłem sobie kostkę, bo ból jest straszny. Mimo to wstałem i zacząłem kuśtykać w stronę pobliskiego lasu. Jedyne, czego pragnąłem to znaleźć się jak najdalej od tych wszystkich fałszywych ludzi i zginąć. Przy odrobinie szczęścia spotkam jakieś dzikie zwierzę, które pomoże mi zejść z tego padołu moich łez.

- Naruto!

            Usłyszałem za sobą głośny krzyk mojego narzeczonego. Oparłem dłonią o szorstką korę drzewa i odwróciłem się w stronę domu. Na balkonie stał nie, kto inny jak wybranek moich rodziców z wymalowanym szokiem na twarzy. Nie tracąc czasu jak najszybciej ruszyłem w gęsty las. Nie chce, aby Itachi mnie znalazł szybciej niż jakiś głodny niedźwiedź. Moje stopy zanurzały się w gęstym błocie raniąc się od gałęzi i kamieni. Każdy krok sprawiał mi ogromny ból jednak teraz nie mogłem się poddać. Usłyszałem jak coś za mną biegnie. Przystanąłem z nadzieją, że to może być jakieś dzikie zwierzę jednak szybko się rozczarowałem, kiedy usłyszałem donośny głos Uchihy. Do oczu znów zaczęły napływać mi łzy. Ruszyłem szybciej przed się, aby być zdała od tego fałszywego człowieka. Chce jak najszybciej zginać i nawet z tym mam problem. Nagle moja skręcona noga zaplatała się w jakieś badyle i przez to runąłem przez powalony konar. Czułem jak z moich kolan, łokci oraz dłoni zostaje brutalnie zdarta skóra. Nie mogłem potrzymać krzyku. Próbowałem się podnieś, ale wtedy ujrzałem przed sobą parę czarny ślepi, które się we mnie wpatrywały. Ogromna jaszczurka mające około półtora metra długości wyciągnął swój długi język badając otoczenie, jednak szybko się odwróciła i uciekła. Nie wiedział, czym jest to spowodowane do czasu, kiedy nie pojawił się przy mnie Uchiha. Od razu przy mnie ukląkł i pomógł mi wstać.

- Nic Ci nie jest? – Zapytał przestraszony uważnie mi się przyglądając. Odwróciłem speszony wzrok. Był mi wstyd, ponownie miałem ochotę się rozpłakać. – Oszaleję z tobą. – Bez zbędnych informacji wziął mnie na ręce i skierowała się w stronę domu. Słyszałem jak jego serce szybko bije a oddech jest przyśpieszony. Chyba na serio go przestraszyłem. Biło od niego takie ciepło, że mógłbym teraz zasnąć. Jednak zanim to nastąpiło zostałem wniesiony niczym panna młoda i od razu skierowaliśmy się do łazienki. Itachi posadził mnie na sedesie i ściągną ze mnie przemoczone i brudne ubranie. Robił to niezwykle delikatnie, aby nie dotknąć moich ran. Następnie ściągnął ubranie z siebie i ponownie wziął mnie na ręce. Wszedł ze mną po prysznic i delikatnie postawił cały czas mnie podtrzymując. Odkręcił ciepłą wodę i zaczął obmywać nasze ciała z brudu. Kontakt ran z ciepłą wodą nie należał do przyjemnych jednak wiedziałem, że to było konieczne. Po chwili moje cierpienie się skończył, bo mój narzeczony zakręcił wodę i wyniósł mnie z pod prysznica, skierował się ze mną do salonu gdzie zostawił mnie na puszystym kocu i po chwili wyszedł z pomieszczenia. Od chwili, kiedy znalazł mnie w lesie nie odzywał się od mnie, a ja coraz bardziej czułem się zaniepokojony. Wiedziałem, że będzie mnie czekać ciężka rozmowa. Westchnąłem cicho i w tym momencie do pomieszczenia wszedł mój narzeczony z ręcznikiem i apteczką. Klękną przed mną i bez jakiegokolwiek słowa zaczął opatrywać mi rany.

- Nie musisz tego robić. Sam sobie poradzę.- Zignorował moje słowa i delikatnie ręcznikiem zaczął osuszać moje rany. Po wykonaniu tej czynności wyją z apteczki sprej antybakteryjny i złapał mnie dość mocno za nogę i zaczął odkażać. Gdy substancja zetknęła się z moją raną zawyłem z bólu. Jednak po chwili zamiast spreju poczułem chłodne powietrze, zerknąłem w dół i zobaczyłem Itachiego pochylającego się nad mną i dmuchającego na moją ranę. Po chwili nałożył mi maść leczniczą i zaczął powtarzać tą samą czynność przy każdej ranie, nawet drobnym zadrapaniu, które ja sam bym zignorował. Po opatrzeniu moich ran spojrzał na mnie wrzucając maść i sprej do apteczki.

- Coś jeszcze Cię boli? – Zagryzłem wewnętrzną stronę warg, nie chciałem mu mówić o kostce, ale wiedziałem, że zaraz dostrzeganie, że kuleje.

- Kostka w lewej nodze. – Odwróciłem wzrok i poczułem na bolącym miejscu ciepłe dłonie Itachiego. Brunet delikatnie przesuwał dłońmi po urazie a następnie posmarował ja jakąś maścią, która była bardzo zimną i obandażował mi dokładnie kostkę.

- Nie jest zwichnięta czy skręcona, ale jakiś czas będzie Cię obleć. Było nie skakać z balkonu. – Wiedziałem, że na mnie patrzy. Coś czuję, że przyszedł czas na nieprzyjemną rozmowę. Poczułem jak brunet łapie mnie za podbródek i przekręca w swoją stronę zmuszając tym do spojrzenia mu w oczy.  – Dlaczego to zrobiłeś? Czemu nie pozwolisz mi tego wyjaśnić?

-Bo tu nie ma, czego wyjaśniać. Wszystko jest oczywiste.

-Naprawdę tak sądzisz? Oceniasz mnie i moje poprzednie życie tylko na podstawie kilku słów chłopaka, którego nawet nie znasz…

- Czyli kłamał? – Powiedziałem z kpiną, na pewno nie dam mu się przekonać, jest kłamcą.

- Nie do końca, ale jednocześnie nie powiedział całej prawdy. Prawdą jest, że byłem z Deiderem, jednak z żadnej strony nie było to nic poważnego.

- Żartujesz sobie? Jak można z kimś być nie na poważnie?! Albo z kimś jesteś albo nie, krótka piłka! – Podniosłem głoś. Mój narzeczony mnie zaczynał denerwować. On sobie chyba jaja ze mnie robi, jestem ciekawy czy po naszym ślubie też nie będziemy ze sobą na serio…

- Naruto, spokojnie nie przerywaj mi, a zrozumiesz. Chodzi o to, że ja nie lubię być sam, a Deider lubi luksus. Dlatego zawarliśmy umowę. – Zrobił palcami cudzysłów. – Ja mu zapewniałem komfort, a on był zawsze, kiedy tego potrzebowałem.

- Nie łatwiej Ci było pójść na dziwki? – Wyrwało mi się, ale to, co słyszałem było absurdem… Brunet skrzywił się na moje słowa. – W ogóle nie rozumiem twojego toku rozumowania. Po co to zrobiłeś? Mogłeś sobie znaleźć normalnego chłopaka, który by Cię pokochał i zapewniłby Ci szczęście, a nie bawić się w sponsora…

- Masz bogatych rodziców, więc wiesz jak to działa. My nie możemy kochać, kogo chcemy tylko tych, których wybiorą nam rodzice. Jakbym znalazł sobie kogoś po jakimś czasie musiałbym go zranić albo moja rodzina zraniłaby jego, dlatego wolałem jak to ładnie ująłeś bawić się w sponsora. Wiedziałem, że i tak moich rodziców trafia szlak, ale nie mieli prawa się czepiać i tego nie robili. To, że byłem z Deiderem pięć lat nic nie znaczy, bo ja go nie kocham a on kocha tylko moją kasę, a przyjechał tu tylko by zrobić scenę i zamieszać, w końcu nie chce tracić wygodnego życia.

            Jest mi w tym momencie cholernie wstyd. Zrobiłem z siebie idiotę do nieskończoności. Jak zwykle nie pomyślałem i zrobiłem z siebie idiotę do kwadratu! Dlaczego jestem w gorącej wodzie kąpany?! Cholera… jednak dręczy mnie jedno pytanie.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?

- Kiedy miałem to zrobić? Od samego początku byłeś do mnie nastawiony jak pies do kota. Jakby nie ten przyjazd nie wiem, czy potrafiłbyś ze mną normalnie rozmawiać. I niby kiedy miałem Ci to powiedzie? Jak ty to sobie wyobraża: „Cześć, jestem Itachi i niedługo będziemy małżeństwem, a tak po za tym to byłem z pewnym chłopakiem przez pięć lat jednak to nic dla mnie nie znaczy, bo on był tylko dla mojej kasy”

- No dobra, brzmi słabo … ale czy w takim razie powiedziałbyś mi o tym kiedykolwiek?

- Chciałem to zrobić pod koniec tego tygodnia, bo dobrze wiedziałem, że Deider coś wymyśli i wcześnie, czy później go spotkasz, jednak nie sądziłem, że to stanie się tak szybko.

- Ok. rozumem…

- Łajzo naprawdę mi na tobie zależy, po mino siedmiu lat różnicy między nami dogadujemy się dość dobrze. Dlatego proszę daj mi szansę. – Oparł swoje czoło o moje patrząc mi intensywnie w oczy. Nie miałem serca by mu odmówić, szczerze powiedziawszy sam coś do niego czułem. Pokiwałem głową po czym od razu poczułem ciepłe i pełne wargi Itachiego na moich. Mam dziwną słabość do tego człowieka, który budzi we mnie tyle emocji, od niezwykłego pożądania po radość aż po złość i chęć odebrania sobie życia. Nigdy czegoś takiego nie spotkałem jednak wiem, że oszalałem, przez niego i nie wiem gdzie mnie doprowadzi to szaleństwo…