Ważne !

Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami.

czwartek, 14 lipca 2016

To nie przypadek

Rozdział 8



- Sasuke, ale to nie jest sprawiedliwe! - Czarnowłosy chłopaka przymkną oczy. Wiedział, że rozmowa z chłopakiem będzie trudna, ale nie sądził, że aż tak.

- Naruto sprawiedliwość z tego, co wiem jest ślepa i nic na to nie poradzisz.

- Nie gadaj mi głupot zawieramy pakt i ma być po równo, a nie rozumiem, dlaczego ja mam dotrzymywać więcej zasad niż ty.

- Dlatego, że zewnętrzne czynniki sprawiają, iż nie mogę dotrzymać niektórych warunków.

- To w takim razie ja też powinienem zrezygnować z niektórych warunków i będzie po równo.

- Ale ty możesz dotrzymać ich wszystkich!

- Ale to nie sprawiedliwe! - Lewa brew bruneta zaczęła niebezpieczniej drgać. Nie miał pojęcia, jak przekonać chłopaka, ponieważ nawet logiczne argumenty do niego nie trafiały.

- Życie nie jest sprawiedliwe i dobrze o tym wiesz... dotrzymaj warunków proszę...

- Jeśli nie jest, to po co żyć?

- Skrzywdzę Cię... obiecuje... - Niebieskooki przewrócił ozami i załapał go za rękę.

- Oboje wiemy, że nie, więc groźby bez pokrycia nie robią na mnie wrażenia.

- Nie rozumiem dlaczego jesteś taki uparty? Powiedziałem, że zrobię wszystko, co będę wstanie aby Cię nie zostawić, ale może mi się to nie udać... nie możesz od mnie wymagać czegoś czego nie jestem w stanie zrobić.

- A ty możesz?

- Naruto! To czy się zabijesz, czy też nie, zależy od Ciebie, a nie od kogoś innego więc się zlituj!

- A ty zrozum, że żyć tylko po to żeby żyć nie ma najmniejszego sensu, kiedy w twoim życiu braknie celu! - Uchiha spojrzał na niego wściekły, ale za chwilę się powstrzymał. Niebieskooki nie łamał słowa, a więc trzeba było to na nim wymusić. Uśmiechną się przebiegle.

- Kochanie,....- Blondyn zmarszczył brwi.

- Nie podoba mi się twój uśmiech...

- Pozwól... że Cię przekonam, iż to ja mam rację... - Przerzucił chłopaka przez ramię i skierował się w stronę sypialni.

***
Niebieskooki mężczyzna po raz kolejny czytał list, który znalazł na swoim biurku. Jeszcze przed godziną uważał, że najgorszą rzeczą jaka może go spotkać była ucieczka jego jedynego syna ze szpitala. Jednak okazało się, że może być gorzej i jest. Informacje, które znajdowały się w liście były bardzo prawdopodobne. Minato nawet podejrzewał, że coś takiego może mieć miejsce jednak nigdy nie miał na to mocnych dowodów. Pomimo tego, że informacje dostał od swojego największego wroga, to teraz wszystko układało się w logiczną całość i nabierał sensu. Chociaż mężczyzna zaczynał poznawać prawdę był na siebie wściekły. Mógł już o wiele wcześniej się tego domyśleć. Jednak czy naprawdę mógł? Osoba, która zawsze była uważana za przyjaciela okazała się wrogiem numer jedne i do tego miała ona dostęp do wszystkich informacji i to sam Namikaze umożliwiał jej ten dostęp! Człowiekowi, który zagrażał jemu i jego rodzinie. Minato nie potrafił zrozumieć dlatego ten, który należy do jego sojuszników, który nienawidzi Uchihów tak samo, jak on zwrócił się przeciwko niemu. Odłożył list na orzechowy blat i schował twarz w dłoniach. Miał miało czasu, a musiał podjąć odpowiednią decyzję, która może kosztować jego syna życie. Wziął głęboki oddech i sięgną po swój telefon wykręcając numer znajdujący się na końcu listu. W tym momencie mógł tylko i wyłącznie zaryzykować i mieć nadzieje na łut szczęścia. Po dwóch połączeniach po drugiej stronie słuchawki odezwał się niski melodyjny głos.
- Słucham?
- Dzwonię w sprawię listu... chce się spotka i porozmawiać.
- Bez ochrony w neutralnym miejscu... ja też będę sam.
- Skąd mam mieć pewność?
- Nie skrzywdziłem pana syna chociaż nie raz miałem taką możliwość, ponadto ochroniłem przed nim samym ,a także ukryłem go w bezpiecznym miejscu i dałem mu najlepsza ochronę.
- Wolałbym abyś mi zwrócił Naruto, będzie bardziej bezpieczny ze mną.
- Z całym szacunkiem, ale będąc pod pańską opieką dwa razy próbował sobie odebrać życie...
- Jak to dwa?!
- Za drugim razem próbował się zastrzelić. - Powiedział znudzony.- Jednak na całe szczęście nic mu się nie stało... to co ma pan ochotę się spotkać?
- Dobrze podaj miejsce i czas. - Mężczyzna zapisał na kartce adres spotkania i się rozłączył. Patrzył chwilę na swoje pismo i wyciągną z biurka broń. Sprawdził magazynek i schował pistolet. Ruszył w stronę wyznaczonego miejsca. Miał nadzieje, że wszystko się wyjaśni i odzyska syna.
***
- Skarbie gniewasz się na mnie? - Zapytał się brunet patrząc na plecy swojego chłopaka. Wyciągnął rękę delikatnie głaszcząc go po biodrze. Przysunął się do niego całując w kark. - Ej... lisku...
- Nie... - Odwrócił się w jego stronę z niezadowoloną miną. - Ale to było nieuczciwe zagranie...
- Nie miałem lepszego pomysłu, aby Cię zmusić do tej obietnicy.- Uśmiechnął się nikle patrząc na malinki, które mu zostawił kilka minut temu.
- Wymuszone się nie liczy!
- Nie prawda liczy się i to podwójnie. - Sasuke się zaśmiał, kiedy chłopak nabrał w pliczki powietrza wyglądał teraz jak gruby lis. Wtuli twarz w czubek głowy chłopaka czule go całując. - Nawet nie wiesz jaki jestem teraz szczęśliwy...- Szepnął zamykając oczy.
- Ja jeszcze bardziej... - Powiedział cicho Naruto wtulając się w silne ramiona kochanka, miał nadzieję, że jak jutro się obudzi to nie okaże to się głupim snem.
Niebieskooki blondyn obudził się rano i spostrzegł, ze w łóżku jest sam. Wstał gwałtownie rozglądając się po pomieszczeniu. Zagryzł nerwowo wargi i zbiegł szybko na dół gdzie przykuchenne zobaczył czarnookiego, który robił jajecznice. Odetchną z ulgą i poszedł do swojego chłopaka.
- Co pysznego mi gotujesz? - Uchiha odkręcił się w stronę Uzumakiego całując go na powitanie.
- Jajecznicę mam nadzieje, że lubisz? - Chłopak przytaknął głową, prawda była taka, że był tak głody, że zjadłby wszystko, co by mu dał brunet. - To dobrze idź się ogarnij, a ja za chwilę skończę. - Chłopak po raz kolejny pokiwał głową i pobiegł się umyć i ubrać. Po kilku minutach po raz kolejny w domu rozszedł się dźwięk schodzenia po schodach. Kiedy niebieskooki wszedł do pomieszczenia zobaczył naszykowaną dla niego porcję pożywnego śniadania. Usiadł przy Sasuke i spojrzał na jego telefon, w którym coś pisał.
- Ej! Z kim mnie zdradzasz?! - Wyciągnął mu urządzenie z dłoni patrząc na treść. - Do mnie takich penatów nie piszesz.
- To szyfr łajzo... - Zabrał mu telefon i dokończył wiadomość.
- Szyfr... jasne, bo Ci uwierzę.
- No tak piszę z Itachim, ale kiedy pisalibyśmy otwarcie każdy by mógł wziąć telefon i przeczytać wiadomości a tak jak ktoś przeczyta to pomyśli, że mój brat jest nadzwyczaj romantyczny... - Spojrzał na sceptyczną minę chłopaka i westchnął. - Patrz należy czytać na zmianę pierwszą i ostatnią literę każdego słowa. Zaczynamy od pierwszej. - Podał po raz kolejny telefon chłopakowi, który zacząć czytać względem wskazanej instrukcji.
- „Ojciec jest wściekły. Szukają was” - Spojrzał na bruneta i oddał mu telefon. - Dobra nie miałem racji. - Zaczął jeść jajecznicę. Sasuke szeroko się uśmiechnął i cmoknął go w skroń.
***
Minato chodził nerwowo po pokoju. Plan, który wczoraj został zaakceptowany przez obie strony był samobójstwem. Słowo, że nic się nie stanie było mało warte, ale co mu innego pozostało? Warknął wściekły i usiadł na fotelu. Po chwili do pomieszczenia wszedł rudowłosy mężczyzna.
- Powiedz, że go masz...
- Nie... ale mam poszlakę...
- Poszlakę?
- Jeszcze jej nie sprawdziłem.
- To mogę wiedzieć na co do jasne cholery czekasz?!
- Uspokój się nerwy w niczym Ci nie pomogą.
- Kyuubi! Mój syn znikną i po przetrząśnięciu całego miasta dalej go nie znalazłem i ty mi mówisz, że mam być spokojny?! - Krzykną wściekły zacisnął dłonie na oparciach fotela. Wziął głęboki oddech i spojrzał na niego chłodnym wzrokiem. - Co to za poszlaka?
- Doszły mnie słuchy, że Uchiha porwali Naruto...
- Skąd masz tę wiadomość?
- Od dobrego informatora... jeszcze jej nie sprawdziłem.
- A uważasz ją za prawdziwą?
- A czemu by nie?
- Może dlatego, że jeśli Uchiha miałby mojego syna już by mnie o tym poinformował...
- A może chce Cię przetrzymać abyś z miękł? - Minato zmrużył oczy zastanawiając się nad tą opcją. Po dłuższej chwili kiwną głową.
- Masz racje... Uchiha lubią patrzeć, jak ich wrogowie cierpią... - Skrzywił się. - Kiedy sprawdzisz tę poszlakę?
- Dziś jeszcze dostanie odpowiedź...
- Dobrze będę czekał.- Odprowadził swojego szwagra wzrokiem i spojrzał na zegarek dochodziła osiemnasta, czyli czas przekonania się kto ma rację. Upewnił się, że jest sam i ruszy wyznaczone miejsce.
***
Para zakochany leżała w swoich obiciach opowiadając o swoim życiu, kiedy nagle usłyszeli, jak ktoś wchodzi do domu. Obaj pospiesznie wstali wyczekiwaniu na intruza. Sasuke zasłonił sobą chłopaka i spojrzał na rudowłosego mężczyznę.
- Kyuubi... - Szepną Naruto. Był strasznie zdenerwowany jeśli wuj go znalazł oznaczało to, że zabierze go do domu.
- Złamałeś umowę Uchiha... miałeś odwieź go do domu... - Wymierzył broń w stronę czarnowłosego.
- Niestety nie chciał tam wracać.
- Kyuubi, jak nas znalazłeś?! - Zapytał rozhisteryzowany chłopak.
- Uchiha broń...- Nie spuszczał wzroku z bruneta całkowicie ignorując pytanie siostrzeńca. - Wiem, że masz... nie każ mi do Ciebie strzelać...
- Dobrze... spokojnie. - Wyją powoli pistolet i położył go na ziemi kopiąc w stronę brązowookiego.
- Drugi też. - Sasuke zacisną szczękę i wyją broń należąca do Namikazego i zrobił to samo, co ze swoją.
- Naruto wyjdź. - Sięgnął po dwa pistolety. Schował swój do kabury.
- Nie... proszę... zostaw mnie... nie każ mi do tego potwora...
- Potwora? - Uśmiechnął się złośliwe. - Kogo masz na myśli... - wymierzył z broni blondyna w stronę bruneta.
- Ojca! - Chłopakowi napłynęły łzy do oczu. - Mordercę mojej matki...
- Oj... chyba muszę Ci coś wytłumaczyć... Minato wcale nie zabił twojej matki... ja to zrobiłem... - Uśmiechnął się wrednie.
- Co...?! - Chłopak stał w szoku.
- To ja zabiłem twoją głupią matkę... - Naruto ruszył w stronę swojego wuja wściekły jednak Sasuke go szybko powstrzymał.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Zapytał Uchiha.
- Ty tego nie pamiętasz... bo byłeś jeszcze szczeniakiem, jednak twój brat już powinien. Kiedy moja siostra Cię urodził... – spojrzał na blondyna.- strasznie się zamartwiała, w końcu jej kochany mąż rządził połową miasta, a druga połowa była pod panowaniem Uchihów. Ciągłe walki doprowadzał do tego, że po obu stronach były ofiary. Jednak moja głupia siostrzyczka strasznie się bała o swojego męża, ale przed wszystkim o syna. Ta głupia zdzira oplotła sobie Minato wokół palca i była wstanie namówić go do wszystkiego, nawet do tego, aby zakopał topór wojny między Uchihami. Oczywiście myślałem, że po pierwszym spotkaniu Minato przestanie się wygłupiać jednak uznał, że to był genialny pomysł i należy rozbić z wrogiem interesy!
- I dlatego wrobiłeś w to Namikazego... - Powiedział czarnooki.
- Och... to by było zbyt proste... nie mogłem go wsadzić do paki, bo był mi potrzeby. Uchiha się go bali... ale musiałem popsuć ich relację. I jak z nieba wpadł mi twój wuj Madara, który groził Kushinie. To było dziecinnie proste zabiłem moją siostrę z broni Minato jednocześnie zapewniając mu alibi. Był akurat na kolacji z twoim ojcem... - uśmiechną się wrednie. - więc nie mógł tego zrobić... całe oskarżenie poszło na twojego wuja i Minato się na nim zemścił tym samym grzebiąc ugodę z Fugaku.
- Nie... to nie może być prawda... ja widziałem ojca! - Po pomieszczeniu rozszedł się głośny śmiech.
- Widziałeś mnie... ale że byłeś mały a do tego chory z wysoką gorączką to bardzo łatwo kochany wuj, który zawsze się z tobą bawił i kupował Ci najlepsze prezenty wmówił Ci, że widziałeś twojego ojca. Oczywiście wcześniej musiałem zasiać ziarno podejrzenia, więc zostawiłem „przypadkowo” dokumenty dotyczące morderstwa twojej matki.
- Nie ujdzie Ci to na sucho! Zabije Cię!
- Nie rozśmieszaj mnie Naruto jesteś tak samo słaby jak twoja matka... żądający pokoju! „Po co ta głupia walka? Nie możecie się dogadać... nie widzisz że giną ludzie” - Zaczął udawać głos blondyna. - Niestety twój ojciec jest w Ciebie ślepo zapatrzony tak jak w moja siostrę kiedyś, dlatego sam rozumiesz, że muszę Cię zabić... nie mogę pozwolić, aby dogadał się z Uchihami.
- Stracił byś na interesach co nie? - Powiedział z kpiną Sasuke.
- Jesteś bystry jak twój brat...
- Nienawidzi Cię!
- Nawet nie wiesz, jak ja bardzo nienawidzę Ciebie... masz kropka w kropkę zachowania mojej siostry... od samego początku wiedziałem, że będą z tobą problemy... i odkąd pamiętam próbowałem Cię zabić! Poluzowane przedmioty, na których się bawiłeś... pokazywałem Ci jak czyści się broń i przez przypadek zostawiłam u was w domu naładowany pistolet... zostawiałem Cię w galeriach, w których kręcili się ludzie Uchihów, aby Cię zgarnęli i nic! Zawsze wychodziłeś obroną rękę, a na dodatek musiałem być cholernie ostrożny więc zacząłem wykorzystywać ludzi...takich głupich jak twój kolega Kiba. Sądzisz, że sam wpadł na pomysł, aby zabrać Cię do klubu na terenie zachodu do tego konkretnego klubu? Myślisz, że kto mu to powiedział? Cały plan był perfekcyjny, w końcu znalazłeś się na terenie Uchihów. Ba! W klubie, który należy do synów Fugaku i co?! I zamiast spotkać starszego brata, który od razu by posłał Ci kulkę w głowę spotkałeś młodszego! Tego, który nigdy w życiu nie miał kontaktu z Minato... i nie wiedział jak wygląda on ani jego syn... a na dodatek wielkoduszny odwiózł Cię do domu! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaki byłem wtedy wściekły. Sam Uchiha odwiózł Cię do domu i nie spadł Ci włos z głowy! Oczywiście nie poddałem się tak szybko, na drugi dzień byłem u ciebie i zabroniłem Ci się spotykać z kimkolwiek z zachodu wiedząc, że mnie nie posłuchasz. Zacząłem cierpliwe czekać widząc jak za każdym razem po Ciebie przyjeżdża i Cię dowozi aż w końcu miałeś poznać starszego brata. W tedy byłem wręcz pewny, że widzę Cię po raz ostatni.
- I co zdziwiłeś się? - Mężczyzna zacisnął mocno zęby.
- Nawet nie wiesz jak bardzo... jednak widząc twoje zachowanie Naruto... wystarczył Ci powiedzieć prawdę... że najbardziej ojcu zależny na tobie... W apteczce zostawiłem środki nasenne takie, że nie miałeś prawa przeżyć! Lecz ten cholerny przygłup przyszedł i Cię znalazł! I po raz kolejny zostałeś uratowany... ale tego już dość... jeśli ja cię nie zabiję zawsze będziesz się wywijał śmierci. Nie bój się zrobię to tak, że cała wina spanie na twojego chłopaka...
- Naprawdę tak sądzisz? - Za plecami rudowłosego rozszedł się zimny głos. Mężczyzna odwrócił się i napotkał niebieskie oczy.
- Minato... widzę, że nie jesteś sam...- Spojrzał na dwóch brunetów, którzy mierzyli do niego z broni.
- Oddaj broń zanim się zdenerwuje... - Kyubi przełknął głośno ślinę. Doskonale wiedział, że jest w kropce. Oddał pistolet Naruto i Sasuke. - Naprawdę chcesz mnie zdenerwować. - Zaczął wyjmować powoli swoją broń.
- Tylko bez numerów... - Powiedział straszy brunet. Kiedy Namikaze dostał trzeci pistolet młodszy z brunetów skuł go kajdankami.
- Dla bezpieczeństwa przestrzelił bym mu kolano. - Czarnooki uderzył brązowookiego w kark, tak że po chwili padł nieprzytomny na ziemię.
- Sądzę, że to wystarczy ojcze. - Powiedział Itachi.
- Też tak myślę... - Oparł Minato. - Choć Naruto wracamy do domu. - Chłopak wpatrywał się zszokowany w ojca jednak po chwili pokręcił głową.
- Nie... zostaję z Sasuke... - Przeniósł wzrok na swojego chłopaka, który nie wypuszczał go z objęć.
- Choć... nic mu nie zrobię... - Spojrzał nieprzychylnie na młodszego Uchihę.
- Nie uważacie... że należy im to wszystko wyjaśnić? - Zapytał Itachi patrząc na swojego brata.
- Masz rację Itachi... - Oparł Fugatu. - ale należy to zrobić w domu. Ten zdrajca może się obudzić, a wolałbym żeby był zamknięty.
- Zgadzam się... Naruto i Sasuke pojadą ze mną nie sadzę, że będą chcieli jechać osobno. Oczywiście twój syn będzie miał cały czas broń, a ja mogę Ci obiecać, że nie mam zamiaru targnąć się na jego życie. Niech twoi ludzie wezmą Kyubiego i go odpowiednio zamkną, później rozmówimy się co z nim zrobić. - Spojrzał na głowę klanu Uchiha. - Spotkajmy się u mnie i wszystko wyjaśnimy oraz podejmiemy decyzję co z nimi zrobić. - Spojrzał na parę stojącą przed nimi.
- Dobrze... będziemy z Itachim cały czas za wami... Namikaze. - Blondyn kiwną głowa i oddał broń Sasuke.
- Chodźcie... nie ma co tracić czasu.

czwartek, 7 lipca 2016

To nie przypadek

Rozdział 7


- Zjedz coś... - Czarnowłosy mężczyzna spojrzał rozdrażniony na swojego brata. Itachi popadał już we frustracje. Miał tego dość jego brat od ponad tygodnia siedział w swoim pokoju i gapił się w ścianę. Oprócz tego dosłownie nie robił nic. Nie jadł, nie spotykał się z nikim, nie grał, nie rozmawiał, a po jego twarzy można było dostrzec, że również nie sypiał. Jedyne co świadczyło o tym, że młodszy Uchiha żyje, były ciche jęki i stęki, kiedy Itachi próbował do niego przemówić. Jednak cierpliwość starszego z braci była ograniczona i dzisiaj nadszedł jej koniec. Obiecał sobie, że dzisiaj położy kres temu durnemu zachowaniu brata.

- Jadłem...

- A mogę wiedzieć co?

-Tosty....

- Tak! Dwa dni temu!

- Nie jestem głodny...

- Zaważyłem! Nie jesteś głody, ani śpiący, nie chce Ci się nic! Może byś się w końcu ogarną?!

- Daj mi spokój...

- O nie! O tym możesz zapomnieć, masz się iść umyć i coś zjeść potem pogadamy poważnie i się prześpisz.

- Nie mam ochoty...

- Ale ja ma!

- Proszę daj mi spokój...

- Nie! - Złapała bruneta za rękę i ściągną z łóżka. - Masz się iść wykąpać śmierdzisz! - Zaciągną go do łazienki i wepchał pod prysznic odkręcając wodę.

- Dobra! Wyjdź! - Warkną zły młodszy Uchiha wstając z brodzika i się rozbierając.

- Masz pięć minut, a później znów tu przyjdę i nie będę się przejmował twoimi protestami! - Zbiegł szybko na dół robiąc bratu jedzenie. Sasuke nigdy się tak nie zachowywał, kiedy się z kimś rozstawał nawet nie było tego po nim widać, a teraz? To były jakieś głupie żarty, ponieważ jego brat zachowywał się jak młoda siksa, która przeżywała pierwszy zawód serca. Warknął wściekle i postawił jedzenie na stole szybko zalał herbatę i kiedy się odwrócił prawie krzykną z przerażenia. Na krześle przed stołem siedział rudowłosy mężczyzna. Itachi bardzo dobrze go znał był, to szwagier Namikazego, który patrzył na niego chłodnym wzrokiem, a w dłoń trzymał broń. Jak na nieszczęście w tym samy czasie na dół zszedł Sasuke.

- Było powiedzieć, że mamy goś... - Młodszy Uchiha przerwał zdanie, kiedy zobaczył broń mierzącą w stronę jego brata.

- To nie jest miła wizyta... - W pomieszczeniu zabrzmiał spokojny niski głos. - Który z was spotykał się z moim siostrzeńcem? - Bronią pokazał młodszemu brunetowi aby staną przy bracie. Chłopak posłusznie wykonał polecenie.

- Ja.- Powiedział Itachi.

- To teraz powiedz mi grzecznie, co zrobiłeś Naruto, że chciał się zabić.

- Co?! - Wrzasną młodszy Uchiha. - Jak to chciał się zabić?!

- Ah... czyli, to jednak ty z nim chodziłeś....- Przyjrzał mu się uważnie.- To jest dobre pytanie i chciałbym usłyszeć na nie odpowiedź.

- Nie wiem! Czy z Naruto wszystko porządku?! - Zrobił kilka kroków na przód, ale czerwonowłosy wymierzył w niego bronią. - Nie obchodzi mnie, czy do mnie strzelisz, czy też nie odpowiedz na moje pytanie.- Mężczyzna przyjrzał mu się uważnie. - Hmmmm czyli ten dzieciak jest dalej zakochany w Naruto... - Uśmiechną się nikle pod nosem. - Dobrze... można to zawsze wykorzystać...

- Nie wiem... kiedy wylądował szpitalu na płukanie żołądka nic nie wskazywało na to, że zniknie...

- Jak to zniknie, to go nie pilnowaliście?! - Sasuke warknął wściekły na wuja blondyna. - Przecież, jak on sobie coś wbije do głowy, to siła trzeba go zmusić, aby czegoś nie robił. - Patrzył zdenerwowany na mężczyznę. Przecież każdy to wiedział, kto tylko znał blondyna. Czy oni w ogóle z nim rozmawiali i się nim interesowali? To był jakiś absurd.

- Nie było sensu go pilnować, kiedy był w śpiączce...

- Idioci! - Sykną i zaczął chodzić nerwowo po kuchni. Zastanawiając się gdzie ten mały diabeł mógł być. Sasuke wiedział jedno, że Naruto na pewno nie odpuści. Jak raz mu się nie udało to spróbuje po raz kolejny. Tylko pytanie gdzie i jak?

- Wiesz gdzie może być? - Obserwował uważnie nie Sasuke tylko Itachiego. Według Kyuubiego młodszy nie był zagrożeniem on myślał tylko o jego siostrzeńcu, ale za to starszy z braci zbyt bardzo charakterem i opanowaniem przypominał ojca, z tego powodu był bardzo niebezpieczny.

- Nie... ale go znajdę...

- Wolałbym abyś mi powiedział gdzie on jest.

- Nie wiem! Może być wszędzie... - Spojrzał uważnie na mężczyznę. - Nie musisz się martwić, jak go znajdę nic złego mu się nie stanie... obiecuje Ci to.

- Wiesz nie ufam Uchihom...

- Sądzę, że nie masz innego wyboru... - Odpowiedział za brata Itachi.

***

Sasuke by już poważnie zdenerwowany. Objeździł wszystkie miejsca, do których zabierał blondyna i nigdzie go nie było. Na dodatek nikt go nie widział tak jakby rozpłyną się w powietrzu. W tym momencie był na terenie wschodu. Nie za bardzo martwił się tym, czy któryś z ludzi Nakimazego go dopadnie, czy też nie. Ważne dla niego było teraz, aby znaleźć całego i zdrowego chłopaka. Spojrzał na zegarek, który pokazywał dwudziestą. O tej godzinie zawsze spotykał się z chłopakiem na parkingu. Czarnooki na to wspomnienie zmarszczył brwi i szybko skręcił. Nie sprawdził jeszcze cmentarza. Miał nikłe nadzieje, że spotka tam chłopaka, ale zawsze mogło tak być. Zaparkował na parkingu i wysiadł z samochodu. Rozejrzał się dookoła, lecz nigdzie nie zobaczył chłopaka. Pamiętał, że przy pierwszym ich spotkaniu chłopak wyszedł z miejsca wiecznego spoczynku. Mówił, że tam leży jego matka. Ruszył w stronę cmentarza, chociaż nie wiedział gdzie dokładni jest pochowana matka boldyna to był pewny, że musi znaleźć chłopaka choćby miał przejść cały cmentarz w dłuż i wszerz. Po przemierzeniu kilkunastu alejek nagle zatrzymał się i zamarł w miejscu nasłuchując. Wydawało mu się, że usłyszał szloch. Kiedy po raz kolejny usłyszał ten sam dźwięk, a potem nie wyraźnie słowa był wręcz pewny, że to głos Naruto. Ruszył szybko w stronę skąd dochodził ten dźwięk i w pewnym momencie zamarł. Zobaczył klęczącego blondyna przed pomnikiem do głowy miał przyłożony pistolet. Słyszał tylko szept chłopaka tak jakby kogoś za co przepraszał.

- Naruto?! - Serce bruneta biło bardzo szybko, czuł jakby zaraz miało mu wyskoczyć z piersi. Młodszy chłopak odwrócił się w stronę dochodzącego go wołania i zamarł. Z jego oczu ciekły łzy, twarz miał bladą i przestraszoną tak jakby zobaczył ducha.

- Sasuke...? - Powiedział wystraszony. Chłopka nie miał najmniejszego pojęcia skąd wziął się tutaj brunet.

-Co ty robisz?! Masz odłożyć tą broń w tej chwili! - Podszedł do chłopaka, który zamarł. Sasuke modlił się w duchu, aby chłopak przez przypadek nie pociągną za spust. Wyjął mu szybko z ręki pistolet i klękną przy chłopaka obejmując go mocno. - Co ty chciałeś zrobić? - Szepnął wtulając w siebie drobne ciało.

- P...rze..praszam. - Niebieskooki zaczął łkać. - Ja... nie potrafię... już... żyć..

- O czy ty głupku mówisz? - Złapał go za twarz zmuszając tym samym, aby na niego spojrzeć.- Czy ty oszalałeś? Nie wygaduj nawet takich głupot.

- Nie oszalałem Sasuke! Dla kogo mam żyć?! Dla samego życia?! - Odepchną od siebie czarnookiego.- Wszyscy na których mi zależy albo nie żyją albo od mnie odchodzą... nawet ty! Więc po co mam żyć...? - Wyciągnął w jego stronę dłoń. - Oddaj mi broń i odejdź.

- Dobrze wiesz, że nie możemy być razem nie robię tego specjalnie. - Spojrzał na niego zmartwiony. - Jesteś chyba naiwny jeśli uważasz, że Ci oddam broń, więc przestań się wygłupiać. - Powiedział zły.

- Uchiha zrobię to wcześniej, czy później, więc jeśli nie chcesz mi pomóc, to nie utrudniaj i oddaj mój pistolet.

- Nie będę Ci pomagał w odbieraniu sobie życia idioto! Zbieraj się odwiozę Cię do domu!- Wstał patrząc na niego wściekle. - Nie opieraj się, bo Ci pomogę...

- Czy ty masz problem z percepcją i nie dociera do Ciebie to o czym mówię?! Nie chce żyć! - Wrzasną plącząc, jak małe dziecko. - Chce w końcu mieć święty spokój! Czy tak wiele wymagam?!

- Powiem szczerze, że to nie normalne... znacie się tak krótko, a kłucie się jak stare małżeństwo... i to o co? Czy ma się zabić, czy też nie... - Sasuke podskoczył na głos za sobą i się odwrócił do przybysza mierząc do niego z pistoletu Naruto. Napotkał takie same oczy, jak swoje i się delikatnie skrzywił.

- Co ty tu robisz Itachi? - Powiedział już spokojnie obserwując barat, który opierał się o czyjś grób z rozbawioną miną. Schował broń i skrzyżował ręce na piersi.

- Uważasz, że pozwoliłbym Ci samemu włóczyć się po terenie Namikazego w poszukiwaniu tego dzieciaka? Śledziłem Cie, aby nic Ci się nie stało. - Przewrócił oczami i odepchnął się od grobu. - Dobra bierz swojego chłopaka i jedziemy.

- Muszę go dowieść do domu...

- Sasuke, czy ty słyszysz co on do Ciebie mówił? - Spojrzał uważnie na brata. - Chce się zabić i uwierz mi z tego co mi o nim opowiadałeś to, to zrobi. - Westchnął cicho nigdy nie wierzył, że będzie mówił kiedykolwiek w życiu takie słowa. - Ty natomiast bez niego zachowujesz się jak żywy trup... dlatego czy nie lepiej gdzieś przekoczować i pomyśleć nad rozwiązanie tej dziwnej sytuacji...?

- Czy on nas namawiał, abyśmy razem uciekli? - Niebieskooki zerkną na swojego chłopaka, który marszczył brwi i nos patrząc na starszego bruneta.

- Tak... i nie wiem co się z nim stało... Itachi... jeśli to jest jakiś podstęp to obiecuje Ci, że

- To nie jest podstęp... po prostu sam w to nie wierzę... ale sadzę, że to najlepsze wyjście z obecnej sytuacji... przemyślałem to wszystko i jak na razie nie widzę innego lepszego wyjścia... na dany moment. - Itachi spojrzał na parę, która przyglądała mu się z nie małym zdziwieniem na twarzy. - Nie gapcie się tak na mnie tylko chodźcie, chyba że wolicie się dalej kłócić i czekać na przyjść ludzi Namkazego lub naszego ojca.- Te słowa otrzeźwiły Sasuke. Złapał on blondyna na rękę i pociągnął w stronę brata.

- Ufasz mu? - Namikaze zapytał się niepewnie patrząc na starszego Uchihę.

- Tak... w końcu to mój brat i jeszcze nigdy mnie nie zwiódł.

***

Jechali przez las już dwie godziny. Naruto zerknął niepewnie na swojego chłopaka, który prowadził samochód. Czarnooki nie spuszczał wzroku z drogi i czarnego mercedesa jedzącego przed nim. Doskonale znał tę drogę i musiał przyznać w duchu, że jego brat jest cholerne pomysłowy. Jednocześnie czuł na sobie wzrok a zarazem niepewność chłopaka. Wiedział, że przed nimi poważna rozmowa, której nie wolno było przekładać. Położył dłoń na kolanie blondyna i delikatnie się uśmiechnął.

- Wszystko będzie dobrze bestyjko... obiecuje... - Chłopak uśmiechnął się na to określenie i trochę rozluźnił.

- Mówiłem Ci abyś tak mnie nie nazywał... - Położył dłoń na dłoni bruneta i delikatnie ścisną. - Sasuke... proszę obiecaj mi, że mnie już nie zostawisz...

- Dobrze... ale ty też masz mi obiecać kilka kwestii, ale to później. - Zatrzymał się przed drewnianym domkiem pośród lasu i wjechał przez bramę, którą właśnie otworzył Itachi. Objechał dom i zatrzymał się przed sporą graciarnią przy, której pojawił się starszy brunet otwierając ją kluczami. Sasuke od razu tam wjechał i zaparkował. - Jesteśmy choć. - Niebieskooki wysiadł i spojrzał na chłopaka.

-Gdzie my jesteśmy? - Wyszedł z komórki i patrzył, jak starszy Uchiha z powrotem zamyka komórkę na kłódkę a następnie oddaje Sasuke kluczyki.

- Tutaj się wychowywała nasza mama... nikt tu już od dawna nie przyjeżdża. - Odparł Itachi. - Dorobiłem, kluczę tak, że nikt nie powinien podejrzewać, że tu jesteście. - Podszedł do swojego samochodu otwierając bagażnik i wyją kilka toreb. - Zrobiłem zakupy powinny starczyć na jakiś tydzień. Kupiłem Ci nowy starter do telefonu, żebyś się kontaktowali i nikt tego nie podejrzewał. Nie ruszajcie się stąd i nie wychudźcie z domu, a wieczorami bez potrzeby nie używajcie światło... po prostu zachowujcie się tak, jakby was tu nie było.

- Przecież jesteśmy w środku puszy... i tak nas nikt nie zobaczy...

- Itachi ma racje... nie należy kusić losu, a ojciec dla sprawdzenie może kogoś tu wysłać... dziękujemy Ci, a teraz jedź, żeby nikt się nie zorientował.

- Dobrze już jadę, tylko mam jeszcze jedno pytanie do Naruto. - Spojrzał na chłopaka. - Dlaczego powiedziałeś sowiemu wujowi, że spotykasz się z Uchihą?

- Co? Nie komu nic nie mówiłem. Nie wiedziałem do naszego spotkania, że Sasuke ma na nazwisko Uchiha, a potem, jak już się rozstaliśmy nikomu nic o tym nie wspominałem.

- To skąd twój wuj o tym wiedział?

- Nie mam pojęcia, ale skąd wiesz, że Kyuubi o tym wie.

- Bo był u nas i to on nam powiedział, że chciałeś się zabić...chyba sądził, że porwaliśmy Cię ze szpitala. - Chłopak patrzył na nich oniemiały.

- Kyuubi był u was? To nie możliwe...

- A jednak... - Powiedział starszy brunet. - Sasuke masz w razi czego broń? - Młodszy Uchiha kiwnął głowa. - Ok to ja spadam... uważajcie na siebie. - Itachi wsiadł do samochodu i odjechał. Blondyn przyglądał się swojemu chłopakowi, który zamykał bramę. Wrócił trzymając klucze w dłoniach i otworzył drzwi do domu. W budynku dało się wyczuć zapach długo niewietrzonych pomieszczeń oraz sporej ilości kurzu. Niebieskooki zmarłszy nos po czym głośno kichnął.

-Na zdrowie. - Powiedział Sasuke zamykając za nimi drzwi. Wszedł do kuchni gdzie zostawił rzeczy otrzymane od Itachiego. Brunet rozejrzał się po pomieszczeniu ostatni raz kiedy tu był miał siedem lat. Uśmiechną się delikatnie i zaczął powoli ogarniać pomieszczenie. Naruto przyglądał mu się przez chwilę, a następnie zaczął pomagać czarnookiemu. Po powierzchownym zatarciu kurzów, zamieceniu podług, uchyleniem okien i pozmywaniu kilku naczyń z których mieli zamiar korzystać. Uchiha usiadł przy stole odsuwając obok siebie krzesło. - Usiądź musimy poważnie porozmawiać...