Ważne !

Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami.

wtorek, 30 sierpnia 2016

Bedziesz Mój

Rozdział 9


      Minato patrzył oniemiały w drzwi. Kiedy w końcu dotarły do niego słowa Itachiego ogarnęła go złość. Szybkim krokiem ruszył w stronę sypialni gdzie znajdowała się rudowłosa. Stanął w drzwiach i spojrzał wściekle na kobietę, która siedziała na łóżku chowając twarz w rękach.
- Czy mogę do jasnej cholery powiedzieć jak to się stało?! – Wrzasnął blondyn. Uzumaki aż podskoczyła do góry i spojrzał na niego niepewnie.
- J… ja… nie wiem… - Powiedziała cicho wystraszona. Nigdy nie widziała blondyna w takim stanie. Szczerze powiedziawszy to się go trochę obawiała.
- Nie wiesz?! Co zrobiłaś?! –Podszedł do łóżka. Stanął nad dziewczyną. Miał ochotę w tym momencie ją zabić.
- Ja naprawdę nie wiem jak to się stało! – Zaszlochała głośno i chowając twarz w dłoniach. Namikaze zacisnął mocno szczękę.
- Wynoś się… - Wysyczał przez zęby.- Nie chce Cię nigdy więcej oglądać na oczy… - Kushina spojrzał na niego zaskoczona. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek usłyszy takie słowa od blondyna.
- Ale…- Niebieskooki spojrzał na nią chłodno.
- W tej chwili… albo za chwilę Cię zabije… i uwierz mi mam na to ogromną ochotę. – Słysząc te słowa rudowłosa otworzyła szerzej oczy i od razu wstał. Złapała z a swoją sukienkę i pospiesznie ją założyła. Zebrał resztę swoich rzeczy i wybiegła z mieszkania Minato.
Mężczyzna kopnął w łóżko i wrzasną wściekły. Nie dość, że nie pamiętał nic z poprzedniego wieczoru to na dodatek wszystko wskazywało na to, że się przespał ze swoją najlepsza przyjaciółką. Nie miał pojęcia co go do tego skłoniło. Nie rozumiał dlaczego, to zrobił i co nim kierowało. Złapał się za głowę i zaczął głośniej oddychać. Spojrzał na swoją komórkę. Zagryzł dolna wargę analizując wszystko. Nie było sensu dzwonić do Itachiego jeśli nie potrafił go przekonać. Na samym początku musiał się dowiedzieć co ma w organizmie i jak to się dostało do jego ciała. A także, czy na pewno przespał się z Kushiną. Spojrzał niepewnie na prawy róg sypialni w którym znajdowała się mikro kamera. Dla bezpieczeństwa miał taka kamerę w każdym pomieszczeniu w domu. Trzeba było tylko obejrzeć nagranie. Chwycił za telefon komórkowy i wykręcił numer do Kakashiego. Wiedział, że jest trzecia w nocy ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że tylko szarowłosy jest wstanie mu teraz pomoc. Po trzech sygnale po drugiej stronie słuchawki dało się usłyszeć zaspany, zmęczony głos mężczyzny.
- Jest trzecia w nocy… nie pracuje. – Odpowiedział mężczyzna.
- Wiem, przepraszam, że Cię budzę, ale musisz mi pomoc… spieprzyłem sprawę i jestem teraz w dupie…
***
       Miał zamknięte oczy i czuł jak jego stopy powoli odrywają się od ziemi. Poluzował uścisk na poręczy mając jednocześnie świadomość, że jego głowa niebezpiecznie przechyliła się w dół. Wiedział, że za chwile poczuje przyjemnie zimne powietrze oraz doświadczy zderzenia z torami, jednak w tym samym momencie poczuł jak ktoś go mocno złapała za koszulkę i pociągnął do tyłu. Wylądował na nieprzyjemnym bruku obijając sobie tyłek. Spojrzał wściekle na intruza, który mu śmiał przerywać w takiej chwili. Kiedy zobaczył przed sobą bruneta zamarł.
- Shisui... co ty tu robisz? - zapytał nie pewnie. Nie maiła pojęcia skąd wziął się tu jego kuzyn.
- To raczej ja powinienem zapytać co ty chciałeś zrobić? - Straszy chłopak spojrzał na niego niezadowolony. - Całkowicie postradałeś rozum?
- To nie jest twoja sprawa...- Odwrócił speszony wzrok.
- Jestem twoją rodziną to oczywiste, że to moja sprawa. - Wziął torbę chłopaka i podszedł do niego. - Wstawaj i choć.
- Dokąd? - Wstał i spojrzał na niego niepewnie.
- A jak myślisz? Oczywiście, że do domu. - Odparł starszy chłopaka.
- Ja nigdzie nie idę! Nie wracam do ojca! - Powiedział Uchiha. Nie widział sensu wracać do domu, w końcu ojciec i tak go nie chciał znać.
- Pojedziemy do mnie... choć Itachi.- Położył mu dłoń na ramieniu i delikatnie ścisnął. - Dobrze wiesz, ze Cię tu nie zostawię. - Osiemnastolatek westchnął i pokiwał głową wstał niezdarnie i ruszył ze spuszczoną głową do jego samochodu kuzyna.
- Skąd się tu wiozłeś? - Zapytał wsiadając do czarnej toyoty.
- Twój ojciec kazał mi Cie pilnować. - Shisui odpalił samochód i ruszył w stronę swojego domu.
- Co?! Jak to mój ojciec?! Musiało Ci się pomylić!- Powiedział zdenerwowany Itachi.
- Chyba wiem jak wygląda mój wuj... sam od mnie przyszedł i mnie o to poprosił. - Zatrzymał się na światłach i spojrzał na młodszego kuzyna.
- Dlaczego? - Młodszy Uchiha nie rozumiał całej tej sytuacji. Ojciec się z nim nie kontaktował od ostatniej awantury. Wyraził się jasno, że nie chce go znać, a teraz każe go pilnować.
- Przecież jesteś jego dzieckiem... i pomimo swojego charakteru kocha Cię.
- Shisui chyba sam nie wierzysz w swoje słowa... - Starszy brunet wzruszył ramionami i wrzucił bieg. Ruszyli dalej wąskimi uliczkami.
- Twój ojciec ma trudny charakter. Jednaka twoja matka m dobry na niego wpływ. Codziennie dzwoni i prosi abym coś o tobie powiedział, strasznie za tobą tęskni. - Itachi przymknął oczy zastanawiając się na słowami kuzyna. Mikoto zawsze go wspierała pomimo błędów jakie popełniał. Wybaczała mu każdą wadę, więc pewnie i teraz przekonała ojca, aby miał na niego oko. - Powinieneś się z nią spotkać... ucieszyła by się..
- Będzie chciała abym wrócił...
- Czy to źle? - Zatrzymał się pod blokiem.
- Shisui ja się po raz kolejny pomyliłem... - Spuścił głowę i wyszedł. Ruszyli obaj w stronę mieszkania starszego Uchihy.
- Nie jesteś Bogiem. Masz prawo do popełniania błędów. - Weszli do pokoju.
- Może mi wyjaśnisz co się stało, że chciałeś ze sobą skończyć? - Itachi spojrzał na niego niepewnie i kiwnął głową. W pomieszczeniu dało się słychać cichy, a zarazem smutny głos chłopaka, który zaczął wszystko opowiadać swojemu kuzynowi.

***
       W domu rozległ się dźwięk dzwonka. Blondyn szybko podszedł do drzwi i je otworzył.
- Mógłbyś sobie darować tą uprzejmość…- Spojrzał na szarowłosego zły.
- Nie mam zwyczaju wchodzić do cudzego domu… a po za tym miałem przekazać, że Obito Cię nienawidzi… - Minato spojrzał na przyjaciela i zmarszczył brwi.
- Czyli już wiesz…- Powiedział smutno.
- Niby co? – Mężczyzna wszedł do środka i usiadł na fotelu.
- Wszystko… Itachi już jest z rodziną…
- Minato ale o czym ty mówisz…- Spojrzał uważnie na przyjaciele.
- O tym, że go zdradziłem! – Warknął. Był zły na siebie i na to co zrobił.
- Co zrobiłeś?- Hatake patrzył na niego szokowany – Jakim cudem?!
- Nie wiem! Nic nie pamiętam….
- Zaraz poczekaj… Zdradziłeś Itachiego i nic nie pamiętasz…
- Dokładnie tak! Wczoraj przyjechała Kushina i była awantura… po kłótni z Itachim nie pozwoliłem jej zostać u mnie… jednak… wczoraj kiedy młody był w pracy przyszła „przeprosić” a ja głupi dałem się jej na to nabrać! – Schował twarz w dłoniach.- Zjedliśmy kolacje przy winie i miłej rozmowie, a potem obudziłem się nagi, a w ramionach trzymałem Kushine na dodatek wszystko widział Itachi! On mnie nienawidzi! Nie chce mnie znać! I nie chce mnie wysłuchać uważa, że się nim tylko bawiłem rozumiesz?! Że był tylko zabawką! – Usiadł na kanapie załamany. - Nie wiem co mam robić…
- O kurwa… ale jak to nic nie pamiętasz?! Jesteś pewien, ze się z nią przespałeś?!
- Nie! I dlatego zadzwoniłem po Ciebie…
- Ubieraj się jedziemy… - Blondyn spojrzał zdziwiony na przyjaciela.
- Co? Dokąd? - Zapytał.
- Do szpitala trzeba Ci zrobić badania. – Blondyn kiwną wziął swój portfeli i kurtkę. Wsiedli do samochodu Kakashiego i po dziesięciu minutach byli w szpitalu. – Ten pan chce zrobić badania na środki odurzające. Nie pamięta co stało się poprzedniego wieczoru. – Kobieta z recepcji kiwnęła głową. Wzięła dane od Minato i skierowała go na pobranie krwi.
- Straciłem wszystko. – Powiedział Minato patrząc n ulicę. Uciskał sobie przed ramie z którego została pobrana krew. – Nie wybaczę sobie jeśli go zdradziłem.
- Nie możesz brać odpowiedzialności za coś czego nie pamiętasz… pewnie Cię naćpała, a za to nie możesz się obwiniać. – Odparł czarnooki i zaciągnął się papierosem.
- To nie jest usprawiedliwienie.
- Ale taryfa łagodząca… to tak samo jak byś pożyczył mi samochód, a jak bym przekroczył prędkość i spowodował wypadek… nie możesz siebie za to winić tylko dlatego, że to by był twój samochód… - Odparł i spojrzał na blondyna.
- Wiem… Kakashi powiedziałeś mi, że Obito mnie nie nawiedzi, a później nie wiedziałeś o tym co zaszło… co miałeś na myśli? – Spojrzał na przyjaciela.
- Wiesz… nie mówiłem Ci o pewnej rzeczy…- Zgasił papierosa i oparł się o chłodną ścianę szpitala patrząc na wodzące słońce. – My… jesteśmy razem.
- Jesteś gejem?! - Blondyn spojrzał na niego zaskoczony.
- Tak. - Hatake odparł spokojnie przyglądając się przyjacielowi.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?
- A zmieniło by to coś? - Zapytał delikatnie się uśmiechając.
- No nie. - Odpowiedział zakłopotany.
- Wiec po co miałem Ci mówić?
- Bo jesteśmy przyjaciółmi. – Minato spojrzał na mężczyznę i zastanowił się chwilę. Poznał Kakashiego na studiach w dzień ceremonii pierwszoroczniaków. Hatake studiował prawo, a Namikaze informatykę. Pamiętał jak od zawsze szarowłosy łaził z pewnym brunetem. Kiedy go poznał okazało się, że to Obito Uchiha. Od zawsze pamiętał ukradkowe spojrzenia Uchihy w stronę przyjaciela i wszelkie wyrzuty kiedy to z Minato spotykał się Kakashi, a nie z brunetem. Kiedyś nawet chciał o tym porozmawiać z Hatake, ale uznał, że on jak osobnik interesujący się płcią piękną może go źle zrozumieć. Uśmiechnął się na to wspomnienie. Wiedział, że dalej się razem przyjaźnią chociaż różniła ich przepaść. Obito został znanym prawnikiem natomiast Kakashi robił jako prywatny asystent Minato. Blondyn nawet kiedyś namawiał go aby został dyrektorem jego firmy i go od ciążył jednak Hatake wolał umawiać spotkania i odpisywać na korespondencie dzięki czemu miał więcej czasu na czytanie swoich zboczonych bajek. – Od jak dawna jesteście razem.- Kakashi wzruszył ramionami.
- Szczerze od zawsze… Nidy tego nie wyznaczałem. Zawsze lubiłem Obito, troszczyłem się o niego… a później doszedł seks… i zacząłem traktować go na serio.
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Prosił mnie o to… sam wiesz jacy są Uchiha… nawet jego klan o tym nie wie…- Minato kiwnął głową. Wiedział w końcu sam musiał stoczyć bój z Fugatu o jego syna.
- Wiem. – odparł delikatnie się uśmiechając. – Jesteś z nim szczęśliwy?
- Tak.
- I to mi wystarczy. - Weszli do szpitala i skierowali się na odbiór wyników. Lekarz przejrzał badanie i westchnął.
- Ma pan we krwi GHB. - Powiedział mężczyzna w białym kitlu.
- Co? - Blondyn zmarłszy brwi przyglądając się lekarzowi.
- Tak zwaną pigułę gwałtu, dlatego pan nic nie pamięta. - Spojrzał na niego znad okularów. Jego twarz nie zdradzała, żadnych emocji.
- Ale jak od się znalazła w moim organizmie?
- Ktoś ją panu nad zwyczajniej w świecie podrzucił, to normalne w dzisiejszych czasach. - Mężczyzna wzruszył ramionami
- I co teraz?!
- Nic… wydali ją pan już przestała działać.
- Czy możemy wziąć odpis z dokumentacji. – Zapytał szarowłosy.
- Tak ale będą musieli panowie poczekać trochę na to.
- Dobrze, to poprosimy…- Spojrzał na Minato i kiwnął mu głową, aby odeszli na bok. – trzeba będzie skontaktować się z „ Anbu” i sprawdzić nagrania. Załatwi nam to Obito ale nie teraz będzie wściekły jak go obudzę. – Blondyn kiwnął głową. „Anbu” jest firmą ochroniarską, która instalowała kamery w domu Namikazego. Znani byli z tego, że byli cholernie trudno osiągalni i skutecznie dobrzy. Blondyn zdobył ich za sprawą Kakashiego nigdy się nie pytał jak to uczynił ale wiedział, że jedną z osób tworzących tą firmę był Madara Uchiha.
- Dobrze załatwimy to rano… wracaj do swojego kochasia. – Hatake na ten komentarz posłał mu nieprzyjemne spojrzenie i pojechał do domu.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Będziesz Mój

Rozdział 8


Silne dłonie błądziło po delikatnym ciele czarnookiego. Chłopak zadrżał i spiął się. Minato pocałował go w kark
- Rozluźnij się kochanie. - Szepnął mu do ucha. Blondyn nacisnął delikatnie na czuły punkt chłopaka. W odpowiedzi uzyskał głośny jęk chłopaka. - Tutaj?
- Tak. - Namikaze uśmiechnął się pod nosem i po raz kolejny dotknął czułego punktu. Z ust Itachiego co chwile wychodziły jęki lub ciche westchnienia. Niebieskooki sięgnął po żel, który wylał sobie na palce. Zagrzał go w dłoni i naniósł go na ciało bruneta.
- Po tym żelu powinno Ci przejść jednak profilaktycznie powtórzymy ten zabitek jeszcze kilka razy. - Czarnooki odwrócił głowę i spojrzał na Minato.
- Gdzie ty się tak nauczyłeś masować? - Poczuł jak blondyn naciąga na niego koszulkę i całuje w czubek głowy.
- Mam wiele umiejętności o których jeszcze nie wiesz słonko. - Itachi spojrzał na niego pytająco i zamszył brwi.
- Ją też masowałeś? - Itachi widząc niepewną minę Minato warknął zły. - Czyli masowałeś!
- Skarbie nie znałem Cię wtedy... nie możesz wytykać mi rzeczy kiedy jeszcze nie byliśmy razem.
- Jeśli jeszcze raz ją dotkniesz to Cię zabije. - Przekręcił się na plecy i spojrzał mu w oczy.
- Dobrze dobrze. - Uśmiechną się łagodnie i go pocałował.
- Mrrr... a teraz ostatnia część atrakcji... - Przyciągnął niebieskookiego bliżej do siebie.
- To znaczy? - Spojrzał na swojego chłopaka zastanawiając się co to mogło być.
- Seks skarbie.
- O nie twój kręgosłup musi odpocząć zapomnij. - Powiedział stanowczo.
- Ale obiecałeś. - Usiadł gwałtownie krzywiąc się.
- Niby kiedy? - Skrzyżował dłonie na piersi i wpatrywał się w swojego chłopaka.
- Dwie godziny temu, pamięć Ci szwankuje?
- Nic mi nie szwankuje... powiedziałem, że będzie Ci przyjemnie, a nie, że będziemy się kochać.
- A to nie to samo?
- A przed chwilą nie było Ci przymnie? - Itachi zrobił niezadowoloną minę.
- Było... - Blondyn uśmiechnął się szeroko.
- No właśnie a teraz do łóżka i spać musisz wypocząć.
- Ale śpię z tobą! - Oparł Uchiha uśmiechając się dwuznacznie.
- Dobrze , ale tylko śpisz... bo inaczej dostaniesz szlaban na seks. - Słysząc tą wypowiedz brunet się skrzywił.
- Nie rozumiem dlaczego każesz sam siebie...
- Nie dyskutuj i do łóżka.
- Dobrze, dobrze!
***
Późnym wieczorem Minato wrócił do domu, jednak już nie zastał Itachiego. Podszedł do lodówki i wyjął z pod magnezu liścik, który zostawił mu brunet.

“ Poszedłem do pracy. W lodówce zostawiłem Ci kolacje wystarczy ją odgrzać. Wrócę późno nie czekaj na mnie tylko śpij.
P.S. Kocha Cię.
Itachi. „

Po przeczytaniu liściku na twarzy blondyna zagościł delikatny uśmiech. Wyjął kolację z lodówki i wrzucił ją do piekarnika. Od kąt zamieszkał z nim Itachi cholernie trudno było mu się przyzwyczaić do samotnych wieczorów. Było mu źle kiedy nie było obok niego tego małego, cwanego prowokatora, który urozmaicał jego życie. To było dość zabawne, ponieważ Minato jeszcze dwa miesiące temu zapierał by się rękami i nogami przed zamieszkaniem z kimś, a teraz nie wyobraża sobie, jakby mógł być sam. Jego rozmyślania zostały przerwane przez dzwonek do drzwi. Blondyn zmarszczył brwi i ruszył na spotkanie z nieproszonym gościem. Kiedy otworzył drzwi ujrzał za nimi swoją przyjaciółkę, którą jeszcze wczorajszego wieczoru wyrzucił z domu. Spojrzał na nią bez jakichkolwiek emocji mając jej jeszcze za złe jej wczorajsze zachowanie.
- Po co tu przyszłaś? - Zapytał oschle. Rudowłosa spojrzał na niego niepewnie i poprawiła nerwowo włosy. Westchnęła cicho.
- Chciałam Cię przeprosić Minato... - Spuściła delikatnie głowę.- wiesz, że nie jestem dobra w przeprosinach, ale sądzę, że wczoraj zachowałam się jak skończona idiotka. Nie powinnam mówić takich rzeczy do twojego chłopaka, ale słyszałam o nim tylko same złe rzeczy i kiedy go zobaczyłam to nie wytrzymałam...
- Od kogo to słyszałaś? - Dziewczyna drgnęła słysząc to pytanie i spojrzał w bok zagryzając niepewnie dolną wargę. - Hizashi Ci powiedział prawda?
- Tak. - Szepnęła cicho. - Wybacz mi powinnam sama go poznać i zweryfikować słowa Hyugi... jednak kiedy go zobaczyła coś we mnie pękło... nie mogłam się powstrzymać...- Zacisnęła dłonie na sukience patrząc na swoje stopy. - Wiem, że wczoraj Cię i Itachiego zraniłam, dlatego chciałabym was za to przeprosić, jestem moim najlepszym przyjacielem Minato, traktuję Cię jak brata i nie chciałabym, aby przez moją głupotę nasza przyjaźń się rozpadła... czy będziesz wstanie mi to wybaczyć...? - Podniosła niepewnie głowę i spojrzała mu w oczy. Twarz Namikazego nie zdradzała, żadnych emocji. Mężczyzna zamknął delikatnie oczy i się uśmiechnął.
- Oczywiście, że Ci wybaczę... w końcu w rodzinie o to chodzi co nie? A my jesteśmy rodziną... - Spojrzał na nią. Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła jednak po chwili zmarszczyła brwi.
- Minato czy Ci się coś przypadkiem nie pali? - Blondyn odwrócił się gwałtownie i zobaczył, jak z kuchni wychodzi szary dym.
- O cholera! Moja kolacja! - Pobiegł w stronę kuchni. Przedarł się przez nieprzyjemny dym, który drapał go w gardło i szczypał w oczy. Szybko wyłączył urządzenie głośno kaszląc i wyjął z niego spaloną kolację. Wrzucił talerz ze zgliszczami do zlewozmywaka i zalał wodą. Poczuł jak jego ciało obwiewa chłodny wiatr. Odwrócił się i zobaczył, jak rudowłosa otwiera wszystkie okna tym samym pozbywając się dymu.
- Dzięki...- Powiedział zażenowany.
- Spoko... ale kolacji ty chyba nie zjesz...- Powiedziała kręcąc głową. Wiedziała, że blondyn jest genialny jedna zdawała sobie sprawę, że ma zerowe pojęcie o gotowaniu. Zrezygnowana podeszła do jego lodówki i wyjęła z niej odpowiednie produkty.
- Kushina nie musisz! - Podszedł do niej uśmiechając się delikatnie.
- A masz co zjeść? - Spojrzała na niego uważnie trzymając w dłoni nóż.
- No nie....
- To nie dyskutuj. - Zaczęła kroić warzywa. - Itachi też zje?
- Nie ma go jest w pracy. - Westchnął cicho i wyjął talerze.
- O tej porze? - Spojrzał na niego zdziwiona.
- Taaa pracuje jako kelner w nocnym klubie. - Dziewczyna zaprzestała na chwilę kroić składniki i spojrzał na niego oniemiała.
- I ty mu na to pozwoliłeś? Nie wierze...
- Ale o co Ci chodzi? - Minato oparł się o blat patrząc jej w oczy.
- O to, że jesteś cholernym zazdrośnikiem! Jak ktoś ogląda się na ulicy za twoim facetem to szalejesz... a w ogóle co to za klub? - Powróciła do krojenia.
- Akatsuki.- Niebieskooki widząc spojrzenie swojej przyjaciółki westchnął. - Tak wiem co to za klub i jak to wszystko tam wygląda, ale ufam Itachiemu... a poza tym nie da się tego osła przekonać, żeby rzucił tą robotę.
- Jemu może i ufasz... a innym? - Spojrzała na niego i wrzuciła składniki na patelnię.
- Nie dolewaj oliwy do ognia... - Otworzył półkę i spojrzał na kieliszki. - Napijesz się wina?
- Chętnie... - Zerknęła na niego. - Czyli się o to kłucie... - Nałożyła danie na talerze.
- Niestety tak... - Postawił kieliszki z winem na stole. - Itachi nie rozumie.... - Usiadł za stołem i zaczął jeść.
- Jest jeszcze młody... nie wymagaj od niego, że wszystko będzie rozumiał. - Zaczęła jeść. - Powinieneś z nim szczerze porozmawiać.
- Rozmawiam, ale to nie przynosi efektów...- Dziewczyna na jego słowa pokręciła głową i się uśmiechnęła.
- Daj mu czas... - Sięgnęła po swój kieliszek i podniosła go do góry. - Za Ciebie i Itachiego abyście się nauczyli rozwiązywać problemy. - W pomieszczeniu rozszedł się stuk kieliszków.

***
Gdy Itachi wrócił do domu zdziwiło go, że Minato nie zasunął na noc drzwi. Jednak jeszcze bardziej zdziwiło go włączone światło w jadali oraz naczynia po kolacji dla dwóch osób. Zmarszczył brwi i ruszył w stronę sypialni. W ogóle to wszystko mu się nie podobało. Nagle staną jak wryty widząc porozrzucane w korytarzu ubrania Minato i jakiejś kobiety. Ruszył biegiem do sypialni. Otworzył drzwi z impetem i staną nie wierząc własnym oczom. W ich wspólnym łóżku spał nagi blondyn, który przytulał do siebie również nagą rudowłosą. Stał oniemiały nie będąc w stanie cokolwiek zrobić, czy powiedzieć. Z tego stanu wyrwał go zaspany wzrok Minato.
- Itachi...? - Niebieskooki zmarszczył brwi zastanawiając się jakim cudem Itachi stoi w drzwiach jeśli jednocześnie trzymał go w ramionach. Zerknął na dół, aby sprawdzić kto w takim razie się do niego przytula i zamarł. Przeniósł szybko wzrok ma bruneta, który miał łzy w oczach. - Skarbie to nie tak! - Krzyknął i wstał gwałtownie. Czarnooki nie myśląc długo złapał za swoją torbę, którą jeszcze nie zdążył wypakować po wczorajszym incydencie i wyszedł. Zbiegł po schodach wycierając łzy. Nigdy w najgorszych scenariuszach nie sądził, że Namikaze może mu zrobić coś takiego. Kto jak kto ale nie on, a na domiar wszystkiego zdradził go z tą zdzirą. Nagle poczuł jak ktoś go łapie za rękę. Odwrócił się wściekły i spojrzał na nagiego blondyna.
- Nie dotykaj mnie! - Wrzasną próbując wyszarpać dłoń.
- Pozwól mi to wszystko wytłumaczyć... - Powiedział patrząc na płaczącego chłopaka.
- Co ty chcesz mi tłumaczyć?! Tu nie ma nic do tłumaczenia! - Wyszarpał dłoń. - Nie wierze, że mogłeś mi to zrobić i to z kim?! Z tą rudą suką! Chyba zapomniałeś mi wspomnieć, że ona jest twoją przyjaciółką do łóżka! - Itachi zaczął drzeć z nerwów.
- Ja niczego nie zrobiłem! Przysięgam. - Minato chciał go dotknąć, ale jego dłoń została odtrącona.
- Nic nie zrobiłeś tylko ją przeleciałeś! Jesteś żałosny! Nawet nie potrafisz powiedzieć mi prawdy w oczy! Brzydzę się tobą! Jak chciałeś się mną tylko pobawić to Ci się zajebiście udało!
- To nie tak! Ja naprawdę nic nie zrobiłem! Dobrze wiesz, że Cię kocham i nigdy bym Ci czegoś takiego nie zrobił!- W odpowiedzi usłyszał głośny śmiech Uchihy.
- Masz chyba błędne pojęcie słowa „kocham”. - Czarnooki przerzucił sobie torbę przez ramię. - Zostaw mnie w spokoju. Nie chce Cię znać ani oglądać, dla mnie już nie istniejesz! - Wyszedł szybko z domu i skierował się w stronę miasta. Nie miał pojęcia co miał ze sobą zrobić. W jednej chwili wszystko się zawaliło. Miał już wszystkiego dojść. Nie miał już nic rodziny, domu ani przyjaciół. Poświęcił wszystko, aby tylko być z Minato, a ten go zwyczajnie zdradził. W tym momencie dla Itachiego wszystko straciło sens. Stanął przy barierce i spojrzał w dół na tory. Zacinał dłonie na chłodnej poręczy. - Chyba nie ma sensu aby dalej żyć... - Powiedział sam do siebie i zamknął oczy przechylając się przez poręcz.

czwartek, 25 sierpnia 2016

To nie przypadek {koniec}

Rozdział 9 



            Z tyłu samochodu siedzieli Sasuke i Naruto, który kurczowo trzymał się partnera. Jechali już dobre dwie godziny. Brunet głaskał uspokajając chłopaka jednocześnie tuląc go w siebie. Nie podobała mu się ta sytuacja, ponieważ nie wiedział na jaki genialny pomysł wpadnie jego ojciec z Namikaze. Do tego było cholernie dużo pytań, na które młodszy Uchiha nie znał odpowiedzi. Wszystko się skomplikowało i było nie pewne, jednak Sasuke wiedział, że jeśli nie Minato i jego rodzina mogli by już nie żyć. Nagle samochód zatrzymał się na podjeździe przed dużym domem. Za nimi stanął samochód należący do Uchihów. Bez żadnego słowa ojciec Namikazego wysiadł i to samo zrobiła para, chociaż Naruto robił to niechętnie. Gospodarz domu wszedł pierwszy, a zanim podążyła reszta. Weszli do dużego przestronnego salonu z kominkiem. Na półkach i ścianach znajdowały się fotografie. Pomieszczenie było urządzone bardzo ciepło i przyjaźnie.

- Nie wiele się tu zmieniło. - Powiedział Fugaku.
- Bo nie musiało.- Rzekł starszy blondyn.- Usiądźcie. - Poszedł do barku i wyją pięć szklanek oraz butelkę whisky. Postawił szkło na stoliku i rozlał alkohol. W tym samym czasie mężczyźni usiedli na kanapie. Sasuke zajął fotel a na jego kolana wsunął się blondyn. - Naruto są jeszcze wolne miejsca... - Spojrzał karcąco na swojego syna podając głowie klanu Uchiha i jego pierworodnemu szklanki z alkoholem.
- Tu mi wygodnie... - Odpowiedział chłopak patrząc na alkohol, który znajdował się przednim.
- Kyubi miał racje...charakterek masz po matce... - Uśmiechną się najstarszy Uchiha przyglądając się Naruto.
- Tak jednak wracajmy do konkretów. Nie zaleliśmy się tu na rodzinnym spotkaniu...
- Tak... Itachi ty wszystko wyjaśnij w końcu jakby nie ty, to mogłoby się to źle skończyć. - Fugatu spojrzał na Minato pijąc alkohol.
- Itachi? - Sasuke spojrzał zaszokowany na brata.
- Wybaczcie... ale za chwile zrozumiecie dlaczego was zdradziłem...
- Radzę Ci mieć dobre wytłumaczenie... - Naruto posłał mu ostrzegawcze spojrzenie zaciskając usta wąską linie.
- Wszystko zrozumiałem kiedy odwoziłem was do domku za miastem. Długo się zastanawiałem jak wybrnąć z tej patowej sytuacji abyście byli razem żywi. - Spojrzał na Minato. - Jednak od początku. Kiedy już poznaliście swoją tożsamość zastanawiałem się jakim cudem jedynak Namikazego swobodnie przebywa na naszym terenie i nikt o tym nie wie. Nie chodzi mi tu o naszych ludzi jednak o pana. - Ponownie spojrzał na blondyna. - Tak jakby nikt nie pilnował oka w głowie to było dziwne, ponieważ Sasuke mi opowiadał, że spotykacie się po kryjomu i nikomu o tym nie mówicie. Na dodatek mój niepokój wzbudziło to, że Kyubi zrobił nam niespodziewaną wizytę i wiedział o tym, że się spotykacie. Niby skąd wiedział...? Sądziłem, że od Naruto, a poza nim jedynymi osobami, które wiedziały to ja i Sasuke. Zastanawiałem się dlaczego Kyubi powiedział nam o próbie samobójczej Naruto.
- Żebym go znalazł.
- No właśnie on wiedział, że biedzisz go szukać, bo skądś wiedział, że Ci zależny na jego siostrzeńcowi i tutaj po raz kolejny sądziłem, że Naruto zwierza się swojemu wujowi.
- Ale ja tego nie robiłem! - Młodszy blondyn spojrzał zły na bruneta.
- Wiem... w końcu Sasuke mi mówiłem, że zawsze dotrzymujesz słowa i to mnie zaniepokoiło. Pamiętasz jakie pytanie Ci zadałem przed odjazdem jak zostawiałem was w domku? - Chłopka zmarszczył brwi i kiwnął głową.
- „Dlaczego powiedziałeś sowiemu wujowi, że spotykasz się z Uchihą?”
- Dokładnie, ty wtedy zaprzeczyłeś. Mogłem Ci nie wierzyć jednak to wszystko wydawało się dziwne, a jedynym współczynnikiem był Kyubi, dlatego zacząłem grzebać w przeszłości. Popytałem kilku ludzi jak to było kiedyś. Pamiętałem jak ojciec spotykał się z panem Namikaze i chcieli dojść do ugody, pamiętam tę kolację, bo i ja na niej byłem. Doskonale pamiętam, że na niej miał być też Kyubi jednak z dziwnych powodów nie mógł przyjść. Połączyłem wszystkie fakty i wyszła mi pewna hipoteza, którą należało sprawdzić. Napisałem wszystko w liście, który zostawiłem panu Minato. Spotkaliśmy się i obmyśliliśmy plan. Oczywiście musiałem powiedzieć również ojcu, w końcu nie chodziło tylko o Naruto ale również i o Ciebie Sasuke. Niechętnie obaj przystali na moje warunki.
- Jakie warunki? - Młodszy z barci spojrzał uważnie na ojca.
- Jeśli Itachi miał racje możemy negocjować... - Fugatu spojrzał na Minato, a potem na parę. - jeśli nie, każdy zabiera swojego syna i żyje własnym życiem.
- Jakby hipoteza by się nie sprawdziła rozdzielibyście nas! - Młodszy blondyn spojrzał z wyrzutem na ojca, a następnie przeniósł wzrok na Itachiego. - Jak mogłeś?! Ufaliśmy Ci!
- Naruto zrozum... w stadzie mieliśmy wilka w owczej skórze, który mógłby nas pozabijać i nawet byśmy tego nie wiedzieli. To było jedyne słuszne rozwiązanie. - Minato spojrzał na syna chłodnym wzorkiem. - Ciesz się, że jednak hipoteza Itachiego się sprawdziła... możecie negocjować.
- Niby co negocjować?!
- Bycie razem... prawda ojcze.- Powiedział Sasuke nie spuszczając oczu z niechętnej miny swojego ojca.
- Tak... Itachi wam to zapewnił... Chociaż lepiej by było jakbyście się rozstali.
- Dobrze wiesz, że ta opcja nie wchodzi w grę.
- Sasuke zdajesz sobie sprawę, że ten związek nie ma racji bytu. Nie wytrzymałeś w żadnym dłużej niż kilka miesięcy a na dodatek twój chłopak nie ma nawet osiemnastu lat... przypomni sobie jak ty w jego wieku podchodziłeś do związków.
- Ja kocham Sasuke i nie mam zamiaru z niego rezygnować.
- Młody człowieku każdy sądzi, że pierwsza miłość jest ostatnią jednak, każdy z nas, oprócz Ciebie, wie że tak nie jest. Niedługo Ci przejdzie spotkasz kogoś innego, nieznanego, którego będziesz mógł odrywać na nowo.
- Myli się pan, to co czuję do Sasuke to nie jest jakieś szczenięce zauroczenie. Chce z nim być niezależnie od tego co się stanie. Jestem wstanie dla niego zrobić wszystko. - Minato słysząc wypowiedź syna podniósł brwi do góry uśmiechając się drwiąco.
- Nie sadziłem, że jesteś aż tak dojrzały synu... jednak czy twój chłopak myśli w taki sam sposób o tobie...? - Sasuke spojrzał w oczy starszemu blondynowi.
- Zapewniam pana, że tak jest. Nigdy bym nie pozwolił skrzywiwszy Naruto w jakikolwiek sposób. Jest dla mnie najważniejszy i nie mam zamiaru ani teraz ani kiedykolwiek indziej z niego zrezygnować.
- Hmmm... jeśli aż tak bardzo jesteście pewni swoim uczuć to w takim razie może się pobierzecie?
- Co? - Naruto spojrzał niepewnie na swojego chłopaka jednak jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
- To co słyszałeś Naruto, jeśli chcecie być razem i jesteś tego aż tacy pewni to połączymy was węzłem małżeńskim. W tedy nikt was nie rozdzieli, a na pewno nie my.
- To było z góry ustalone prawda? - Sasuke spojrzał na Minato.
- Hmmm... powiem Ci Fugatu, że twój drugi syn dorównuje bystrością twojemu pierworodnemu...
- Wiem... nawet nie wiesz jakie to jest czasami kłopotliwe... - Spojrzał na młodszego syna. - Tak Sasuke masz rację, to zostało ustalone wcześniej. Negocjacje z wami nie mają sensu, jeśli nie jesteście pewni, czy chcenie być ze sobą na poważnie, a ślub to nie młodzieńcza zabawa. Dlatego macie chwilę na zastanowienie się... albo ślub albo rozstanie i uwierz mi już moja w tym głowa, abyś nie zobaczył nigdy więcej tego młodego człowieka. Zastanówcie się poważnie, a my idziemy zapalić. - Mężczyźni wstali, a Naruto spojrzał niepewnie na swojego chłopaka. Sasuke złapał za rękę chłopaka a niebieskooki kiwnął głową.
- Nie musicie wychodzić. Zagadamy się. - Opowiedział najmłodszy Uchiha.
- Nawet nic nie ustaliliście. - Powiedział Minato patrząc na nich uważnie.
- Słowa są zbędę ojcze, jeśli to jest warunek, dzięki któremu będziemy razem, to chcemy się pobrać. - Odparł młodszy Namikaze.
- Dobrze... jeśli jesteście tego pewni...- Minato spojrzał na Fugatu. - Sadzę, że potrzebne są nam jakieś góra trzy dni na zorganizowanie wszystkiego.
- Nam odpowiada. Sasuke zbieraj się idziemy do domu.
- A nie może zostać u mnie na noc?
- Sądzę, że zdążycie się sobą nacieszyć Naruto... - Oparł Namkaze.
- Wiem... ale i tak macie jeszcze obgadać sprawę Kyubiego... dlatego co to za problem aby mój narzeczony został u mnie na noc. - Młodszy blondyn wstał i pociągnął za sobą bruneta.
- Jeśli to nie problem panie Namikaze... - Powiedział Sasuke, zerkając na niechętną minę ojca.
- Eh... dobrze niech zostanie... przygotuj mu gościny pokój.
- Po co? Noc poślubną mamy już za sobą.
- Naruto! - Jęknął Sasuke, który został ciągnięty na górę.
- Słucham?! - Warknął Minato. W tej było słychać tyko śmiech Uchiha.
***
- Gdzie ty mnie ciągniesz?! Za dwadzieścia minut ceremonia, a ty mnie wleczesz chuj wie gdzie! - Warknął niezadowolony niebieskooki. - Ubrania pobrudzimy!
- Spokojnie bez pary młodej nie zaczną... tu będzie dobrze. - Sasuke spojrzał na rzekę i delikatnie się uśmiechnął. Klęknął przed blondynem i wyją z kieszonki małe pudełeczko otwierając je przed nim. Wziął głęboki oddech i spojrzał chłopakowi w oczy. - Ja... wiem, że to nie w porę, jednak chciałem się Ciebie zapytać Naruto, czy za mnie wyjdziesz. - Namikaze spojrzał na pierścionek z niedowierzaniem.
- Pytasz mnie, czy za Ciebie wyjdę, kiedy za dwadzieścia minut mamy mieć ślub...?! Nie sądzisz, że to trochę za późno?!
- Wiem! Ale kiedy maiłem to zrobić?! Musiałem kupić pierścionek, a całymi dniami były przygotowania do ślubu, to ciuchy, to tort, to żarcie, ozdoby i inne badziewie. A jak chciałem, żebyśmy wyszli wieczorem to byłeś zmęczony... to więc sorry ale nie miałem kiedy!
- Dobrze! Nie krzycz już na mnie! Dobrze wiesz, że się zgadzam... mogłeś odpuścić sobie tą formalność. - Wyciągnął dłoń patrząc jak brunet wsuwa na jego place pierścionek. - Ładny.. sam wybierałeś?
- Chcę aby wszystko był tak jak należy... - Wstał i go pocałował. - Itachi mi pomógł. - Naruto uśmiechnął się i złapał go za dłoń.
- Chodź, bo się naprawdę spóźnimy. - Pociągnął go za rękę w stronę kościoła. - A ta na marginesie co byś zrobił jakbym się nie zgodził? - Zerknął na niego przyśpieszając kroku.
- Wróciłbym do świątyni i powiedział, że ślub się nie odbędzie.- Naruto uśmiechnął się pod nosem słysząc tą odpowiedź.
- Głupek... - Szepnął i obaj weszli do świątyni.
- Gdzieście byli? - Spojrzał na nich zdenerwowana brunetka. - Za chwilę ślub.
- Spokojnie. - Opowiedział młodszy blondyn uśmiechając się szeroko. - Sasuke się przypomniało, że musi się jeszcze oświadczyć. - Pokazał pierścionek znajdujący się na jego palcu. Głowy klanów wymienili zdziwione spojrzenia a Itachi podusił kciuki do góry uśmiechając się szeroko.
- Mogłeś mi powiedzieć wcześniej dała bym Ci swój pierścionek! - Powiedziała Mitoko przyglądając się pierścionkowi przyszłego zięcia. - Śliczny. - Uśmiechnęła się radośnie i przytuliła parę.
- Wiem mamo, jednak uznałem, że ja jako pierwszy wychodzę za mąż, to Itachi powinien dotrzymać od Ciebie ten pierścionek. - Para stanęła przy wejściu do świątyni. Naruto złapał pod rękę narzeczonego.
- Sasuke, jak już to Itachi się ożeni, a nie wyjdzie za mąż. - W tle zaczęła lecieć melodia.
- Obyś się nie zdziwił ojcze. - Para się zaśmiała patrząc na zaskoczonych rodziców i zażenowanego Itachiego.