Ważne !

Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami.

czwartek, 17 marca 2016

Firma

Rozdział 1

 

            Od tamtego zdarzenia miną tydzień, a ja dzień w dzień zastanawiam się skąd on do cholery ma tą informację?! Przecież nikt o tym nie wie nawet mój najbliższy przyjaciel kompletnie nikt. Szlak mnie trafia! Jest już po dwudziestej trzeciej, a ja nadal myślę o tym idiocie! Jeszcze jutro mam do szkoły na ósmą raną! Eh…. Trzeba się położyć.

⃰  ⃰  ⃰

            Ranek zaczął się dość miło. Ba! Nawet bardzo miło, a przez to, że nie spotkałem rodziców. Od ostatniego incydentu albo się w ogóle do mnie nie odzywają albo cały czas się kłócimy. Zrobiłem sobie na śniadanie ramen i poszedłem do szkoły. A tam spotkałem Kibę. To jest kompletny wariat, jak ich mało na świecie! Wziął ze sobą psa. Ale na całe szczęście Akamaru przespał wszystkie zajęcia w plecaku. Na długiej przerwie usiedliśmy na murku przed szkoło pod magnoliami. Dzień jest taki piękny, że aż nie chce mi się siedzieć w budzie.

- O czym tak intensywnie myślisz. – Zamyślenia wyrwał mnie głos mojego przyjaciela Kiby.

- O niczym konkretnym…- Mruknąłem pod nosem nie odrywając wzroku od magnolii.

- Odkąd wróciłeś po chorobie jesteś cały czas w innym świecie. A jak się pytam, co ci, to mnie zbywasz. Trochę mnie to martwi. – Spojrzałem na szatynka głaszczącego psa na swoich kolanach.

- Kiba każdy ma problemy i każdy musi sobie z nimi jakoś radzić nawet ja. – Uśmiechnąłem się lekko do chłopaka, który baczni mi się przyglądał. – Nie przejmuj się mną, dam sobie jakoś radę.

- Co wymyślili twoi starzy? – Nie zdziwiło mnie to pytanie. Inozuka wiedział o mnie bardzo dużo i osobiście znal moich rodziców, za którymi nie przepadał.

- Planują mi życie. – Spojrzałem w przestrzeń. Ne lubię się żalić, ale wiem, że Kiba nie odpuści.

- Już Ci wybrali studia? – Milczałem i czułej jego wzrok, który przeszywał mi czaszkę na wylot. To nie jest przyjemne uczucie i dobrze wiem, że się nie skończy dopóki mój przyjaciel nie dostanie odpowiedzi.

- Gorzej. Chcą mnie wydać za mąż. – Powiedział to dość cicho. Wiedziałem, że muszę mu o tym powiedzieć, bo i tak by się dowiedział wcześniej lub później. Jest to ciężkie, bo Kiba ma problemy z tolerancją.

- Raczej ożenić. Za mąż wychodzi się za mężczyznę. – Spojrzał na mnie z rozbawieniem.

- Wiem, że za mężczyznę… - Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na jego zaskoczoną twarz.

- Nie pierdol… - Patrzył na mnie jakbym miał mu zaraz powiedzieć: „żartowałem!”. Jednak, kiedy doszedł do wniosku, że mówię poważnie, na jego twarzy pojawił się grymas obrzydzenia. – Oni są popierdoleni! - Kiba chciał dodać coś jeszcze jednak w naszym kierunku biegł Lee. Z oddali do nas krzycząc.

-Chłopaki. – Podbiegł do nas. Był już przebrany w strój sportowy.- Chodźcie! Odwołali nam fizykę. Mamy wcześniej w-f. - Spojrzałem na Kibę i się delikatnie się uśmiechnąłem. Cieszy mnie fakt, że jestem zwolniony z zajęć w-f przez dwa tygodnie, bo nie będę musiał teraz gadać o moim małżeństwie z Inuzukim. Lepiej żeby teraz trochę ochłoną i to przetrawił.

- Pogadamy, kiedy indziej.

- Może spotkamy się jutro i pogadamy.

            Skinąłem głową i pożegnałem się ze znajomymi, ruszając przed siebie, a konkretnie w kierunku bramy szkoły. Od jutra zaczyna się długi weekend. Ledwo ją przekroczyłem, a podjechała do mnie czarna honda. Widać, że wyrób fabryki moich rodziców. Najnowszy model i szczerze powiedziawszy najlepszy. Posiada wszystkie możliwe bajery. Przyciemniona szyba sunęła się w dół, a za nią siedział nie, kto inny jak ten idiota, który mnie całował! Patrzę na niego jak bym go pierwszy raz widział na oczy.

- Wsiadaj. - Usłyszałem i spojrzałem na niego z lekceważeniem.

- Mam niedaleko, przejdę się. – Ruszyłem nie czekając na odpowiedź. Znowu podjechał pod mnie.

- Wsiadaj powiedziałem.- Warkną zły. Widać, że ktoś tu wstał lewą nogą. Wsiadłem do jego bryki na miejsce pasażera. Plecak rzuciłem na tylnie siedzenie. Poszperałem trochę w intrenecie na jego temat i dowiedziałem się, że trenuje kik-boksik, więc wolę nie kusić losu. Jechaliśmy w milczeniu. 

- Skręć w lewo.- Odpowiedziała mi cisza, a kierowca pojechał prosto.

- Gdzie mnie wieziesz? – Zapytałem zerkając na niego.

- Zobaczysz.- Powiedział w taki sposób, że przeszły mnie ciarki po plecach. Jechaliśmy kilka godzin w ciszy. Aż w końcu dojechaliśmy do domku, który znajdowała się nad wielkim stawem. Budynek był mały, ale dwu piętrowy, posiadał również balkon i spory taras. Dookoła otaczał nas las w przeciągu kilku kilometrów nikt nie mieszkałam. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałem, po jaką cholerę mnie tu przywiózł? Od jutra jest długi weekend, czyli tydzień wolnego, a on mnie wywodzi na koniec Japonii. Do tego nie mam najmniejszego pojęcia, po co i dlaczego.

- Po co mnie tu przywiozłeś? – Spojrzałem na niego.

- Podoba ci się? – Odwzajemnił spojrzenie.

- To nie jest odpowiedź na moje pytanie.

- To prezent zaręczynowy. – Uśmiechną się i musze przyznać, że ma śliczny uśmiech można się w nim zakochać… Nie! O czym ja myślę? W nim nigdy! Po moim trupie!

- Zaręczynowy? – Spojrzałem jeszcze raz na domek. – Porąbało cię?

- Wolisz nosić pierścionek? – Brunet spojrzał złośliwie.

- Ja nie zamierzam się z tobą wiązać, sądziłem, że ostatnio wyraziłem się dość jasno.

- Ale to skarbie nie zależy od ciebie. To już jest postanowione. Nic na to nie poradzisz.

- Szybciej zginę niż za ciebie wyjdę! – Łzy napłynęły mi do oczu.

- Ej nie płacz.- Dotkną mojego policzka.- Nie taki diabeł straszy jak go malują. No, choć zobaczysz dom w końcu zostajemy tu na tydzień.

- Co?! Jak to na tydzień? Chyba żartujesz? Odwieź mnie w tej chwili do domu!

- Normalnie i nigdzie cię nie będę odwoził. Nie po to brałem tydzień wolnego w firmie, bo ty masz takie zachcianki. Czarnooki wysiadł z samochodu.

- Ja mam zachcianki?! Tobie się chyba coś pomyliło! Nawet mnie nie uprzedziłeś, że mamy gdzieś jechać! Nic ze sobą nie mam.

- Mówiłem twoim rodzicom mieli ci przekazać i raczej to zrobili, jeśli się spakowałeś – Rzucił we mnie moją czarną torbę.

- Co? Kiedy? – Spojrzałem zdezorientowany na torbę.

- Choć. – Wyją swoją torbę i zamkną samochód. Straszy chłopak poszedł w kierunku domu.

            Stałem przez chwilę jeszcze w miejscu. Wszystkiego mogłem się spodziewać po rodzicach, ale nie sadziłem, że również i tego. Ja na prawdę się dla nich nie liczyłem i to boli jak cholera. Zwłaszcza dlatego, że jestem ich jedynym synem. Podreptałem za nim. Wszedłem do domu. Prawdę powiedziawszy był przytulny i do tego zgrabnie urządzony. Na dole znajdował się hol, salon, kuchnia z jadalnią oraz łazienka. Itachi postawił swoją torbę w przed pokoju i odwrócił się w moją stronę.

- Choć trzeba przynieś jedzenie.

- Jedzenie? – Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.

- Tak jedzenie. Chyba będziesz coś jadł przez ten tydzień? – Patrzy na mnie z rozbawieniem. Pokiwałem głową i powlokłem się za nim. Wyjęliśmy torby z jedzeniem i zanieśliśmy do domu. Itachi wkłada poszczególne produkty do różnych szafek, a ja siedzę przy stole patrzą się przez okno. Ogarnia mnie dziwne uczucie osamotniana. Zawsze byłem sam i odkąd pamiętam mogę liczyć na siebie. Ale nigdy nie czułem się samotny… A teraz ogarnia mnie melancholia i nic nie mogę z tym zrobić… Nagle z rozmyślań wyrywa mnie kubek gorącej herbaty, który stoi przede mną.

- Pij. - Usłyszałem melodyjny głos i spojrzałem w kierunek skąd dochodził. Zobaczyłem siedzącego naprzeciwko mnie Itachiego.

- Dziękuje. – Wiozłem idealnie biały kubek do ręki i upiłem łyk gorącego napoju.

- Jesteś głodny? – Słyszę w jego głosie troskę.

- Nie. – Krótka odpowiedź. Patrzę w moje odbicie w zielonym płynie.

- Naruto – Po raz pierwszy usłyszałem moje imię z jego ust, jednak dalej nie spuszczam wzroku z odzwierciedlenia w herbacie. – Co Ci jest? – Podniosłem wzrok i spojrzałem na niego.

- Nic – Uśmiechnąłem się letko. – Jestem tylko zmęczony…

- Na pewno? – Kiwnąłem głową w potwierdzeniu. – To, choć pokażę Ci twój pokój i odpoczniesz. Obaj wyszliśmy z kuchni i skierowaliśmy się na piętro. Itachi otworzył mi drzwi do mojego pokoju. Pomieszczenie jest urządzone ze smakiem. Nie jest ani małe ani duże. Ma ogromne okno wychodzące na staw. Ściany są pomalowane na delikatny brzoskwiniowy kolor, który idealnie się komponuje z kremową puchatą dywanem. Wzrok od razu przyciąga ogromne łóżko, które stanowi centralną część pokoju. Na przeciwko łóżka jest powieszona plazma. Obok drzwi stoi jedno drzwiowa szafa z komodą. Wstawione jest również kilka szafek i biurko, które stoi przy oknie. Obok biurka stoi białe skórzane krzesło na kółkach.

- Mój pokój jest, obok, jeśli będziesz czegoś potrzebował będę na dole. – Skinąłem głową, że rozumiem, po czym usłyszałem zamykające drzwi. Od razu, co zrobiłem to rzuciłem się na łóżko. Jest nieziemsko wygodne. Zamknąłem oczy i już po chwili odpłynąłem do krainy morfeusza.

⃰ ⃰ ⃰

            Kiedy się obudziłem było już ciemno za oknem, a z dołu dochodziła muzyka. Przeciągnąłem się i zeszedłem na dół. Wszedłem do kuchni, a raczej zatrzymałem się w progu szokowany. Nie wierzyłem własnym oczom. Itachi stało do mnie tyłem i nie tylko, co śpiewał, ale również tańczył. I szczerze powiedziawszy grzechem byłoby nie przyznać, że świetnie się rusza. A szczególnie pewną częścią ciała, na której idealnie opinają się spodnie. Z rozmyślań na jego znakomitym tyłkiem wyrwał mnie śpiew mojego narzeczonego.

- Wyginam śmiało ciało dla mnie to????

- Mało! – Krzyknąłem. Nie mogłem się powstrzymać. On jest zdrowo szurnięty, ale to dobrze przynajmniej nie będę się przy nim nudził. Itachi jak tylko usłyszał mój głos szybko się odwrócił. Jego mina była bez cena! Kiedy spojrzałem na jego głupkowaty wyraz twarzy od raz zacząłem się rechotać.

- O…. Już wstałeś? – Patrzy na mnie zakłopotany. Jakie to urocze.

- Jak widać królu dżungli. – Znowu zacząłem się śmiać.

- Bardzo śmieszne, głodny? – Wyłączył muzykę w telefonie. Jeśli on ma takie kawałki na telefonie to, czego jeszcze mam się spodziewać Muppet Show?!

- To zależy, co mi przygotowałeś? – Oparłem się o futrynę.

- Makaron z warzywami.

- Niech będzie moja strata. Poproszę. – Uśmiechnąłem się i usiadłem za stołem. Po chwil przede mną znalazł się talerz z kolacją.

- Smacznego.

- Dzięki i nawzajem. – Jak na głodomora przystało zjadłem wszystko. Oparłem głowę o rękę i patrzę na bruneta, który kończy swoją porcję. – Mam pytanie.

- Słucham – Spojrzał na mnie nie przerywając sobie posiłku.

- Posiadasz „Manamana” Muupet Show? – Spytałem z szerokim uśmiechem na twarzy.

2 komentarze:

  1. Hej,
    no i Itachi trochę taki wredny, a potem w scenerii "wyginam śmiało ciało" aż to sobie wyobraziłam, co za rodzice Naruto jak tak w ogóle mogą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    co za rodzice Naruto jak oni tak mogą postępować, a Itachi w scenerii „wyginam śmiało ciało” och to było piękne...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń