Rozdział 4
-A więc to, co mówił twój brat jest prawdą.
Gdy
usłyszałem obcy głos spojrzałem na Itachiego, który się spiął. Widać było od
razu, że przybysz nie jest mile widziany przez mojego narzeczonego, jednak nie
maiłem pojęcia, czym to jest spowodowane. No i co było tą prawdą? Wychyliłem
się za Uchihę, który zasłaniał intruza. Kiedy już go dojrzałem musiałem
przyznać, że był ładny. Ba nawet bardzo ładny, jak bym go zobaczył gdzieś tyłem
na ulicy mógłbym go pomylić z dziewczyną. Był wyższy od mnie, ale zarazem
niższy od Itachiego. Miał długie blond włosy, a na środku głowy zrobionego
kucyka, a długa grzywka przysłaniała jedno oko. Jego niebieskie oczy nie
dorównywały moim. Po jego twarzy było widać, że chłopak jest zły, a w głosie
dało się usłyszeć nutę żalu.
- Nawet nie raczysz odpowiedzieć? - Itachi na te
słowa odwrócił się w stronę chłopaka i zlustrował go od góry do dołu.
- O ile dobrze pamiętam już wszystko Ci
wyjaśniłem. Sądziłem, że wszystko rozumiałeś.
- Nie zrozumiałem i nie zrozumie! Jesteśmy ze sobą
pięć lat! A ty z dnia na dzień oznajmiasz mi, że to koniec bez słowa
wyjaśnieniach. I to, dla kogo?! Jakiegoś głupiego szczeniaka?! Tylko dlatego, że
jest bogaty! - Spojrzał na mnie wściekle, a ja patrzyłem na niego nie za bardzo
ogarniając, co się dookoła mnie dzieje.
-Deidera nie rób scen. Jak wszystko zrozumiałeś to
idź już sobie i nie wracaj, bo nic tym nie wskórasz.
- Ostrzegam Cię Itachi nie pogrywaj ze mną... Jeśli
nie chcesz być ze mną, to nie będziesz z nikim.
-Grozisz mi?
-Nie, ja Cię tylko ostrzegam. Masz wybór ja albo
on i tylko jedna odpowiedź jest słus...
-On. - Chłopak się aż zagotował na tą odpowiedź.
- A więc sam tego chciałeś! - Krzyknął i trzasną
drzwiami. Itachi westchnął i się odwrócił w moją stronę wiedziałem, że chce ze
mną porozmawiać, jednak ja nie chciałem rozmawiać z nim. Zeskoczyłem szybko z
blatu i zebrałem z podłogi moją koszulkę i spodnie.
-Naruto!- Brunet złapał mnie za nadgarstek. -
Poczekaj, to nie jest tak jak myślisz. - Spojrzałem na niego i nie wiedziałem,
co mam o tym myśleć.
- Nie wydaje mi się. – Wyrwałem dłoń i szybko
pobiegłem na górę. Wpadłem do mojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi na klucz.
Zsunąłem się po drzwiach w dół chowając twarz w rękach. Chciało mi się płakać.
Myślałem, że wszystko jakoś się ułoży. Poznałem bliżej Itachiego przez te kilka
dni i się nawet do niego przekonałem jednak ten incydent przeszedł moje
oczekiwania. Jak on mógł go tak potraktować? Mój narzeczony był bez serca
interesujący się tylko i wyłącznie swoim dobrem nic się dla niego nie liczyło,
a na pewno już nie ten biedny chłopak. Na pierwszy rzut oka był widać, że
blondyn kocha Itachiego, no bo kto przyjechałby tyle drogi w celu uzyskania
wyjaśnień. Nic nie znaczyło dla niego pięć lat związku! Od tak odstawił go dla
mnie z kwitkiem, jakby był popsutą zabawką. Dlatego też nie sądzę, że ja
kiedykolwiek i cokolwiek będę dla niego znaczyć. Znudzę się mu prędzej czy
później. Mam już dość swojego życia i chyba pora go zakończyć… Zamyślenia wyrwał
mnie głos dochodzący za drzwi.
-Naruto pozwól mi to wyjaśnić! To nie jest tak jak
myślisz!
Poczułem szarpnie za drzwi i automatycznie się
od nich odsunąłem. Poczłapałem na koniec pokoju siadając w koncie pomiędzy
ścianą a komodą. Pamiętam, że zawsze tak się chowałem jak byłem mały. Zawsze
chciałem mieć pewność, że nikt nie zobaczy moich łez, które zbyt często
wypływają z moich oczu. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że jestem słaby, a
najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt nie chce wyciągnąć do mnie dłoni i
zaoferować pomoc.
- Otwórz te drzwi! Porozmawiaj ze mną, aniołku, proszę zależy mi na tobie!
Usłyszałem
jak uderzył w drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę, ale nic nie zobaczyłem.
Przeszkadzały mi w tym łzy płynące z moich oczu. Drżącymi dłońmi obiłem kolana
chowając w nich głowę. Niech mnie zostawi. Nie chce słuchać jego kłamstw. Ja
potrzebuję miłości, a co chwilę ktoś mnie rani. Nie rozumiem tego i nie chcę
zrozumieć… ja nie chce już żyć.
- Naruto słyszysz mnie? Otwórz drzwi, bo je wyważę!
Przestraszyłem
się tych słów szczególności, że je jego głosie słyszałem zdenerwowanie.
Wytarłem szybko twarz. Rozejrzałem się dokoła za możliwością jakieś ucieczki i
dostrzegłem balkon. Szybko założyłem na siebie spodenki i koszulkę i otworzyłem
szklane drzwi. Za mną usłyszałem silne uderzenie w drzwi. Pośpiesznie wyszedłem
na mokry od deszczu balkon, przeszedłem przez barierkę i nie wiele myśląc
skoczyłem. Z mojego gardła wyrwał się głośny jęk bólu. Jestem kaleką, która źle
upadła na mokrą trawę. Kurwa chyba skręciłem sobie kostkę, bo ból jest
straszny. Mimo to wstałem i zacząłem kuśtykać w stronę pobliskiego lasu. Jedyne,
czego pragnąłem to znaleźć się jak najdalej od tych wszystkich fałszywych ludzi
i zginąć. Przy odrobinie szczęścia spotkam jakieś dzikie zwierzę, które pomoże
mi zejść z tego padołu moich łez.
- Naruto!
Usłyszałem
za sobą głośny krzyk mojego narzeczonego. Oparłem dłonią o szorstką korę drzewa
i odwróciłem się w stronę domu. Na balkonie stał nie, kto inny jak wybranek
moich rodziców z wymalowanym szokiem na twarzy. Nie tracąc czasu jak
najszybciej ruszyłem w gęsty las. Nie chce, aby Itachi mnie znalazł szybciej
niż jakiś głodny niedźwiedź. Moje stopy zanurzały się w gęstym błocie raniąc
się od gałęzi i kamieni. Każdy krok sprawiał mi ogromny ból jednak teraz nie
mogłem się poddać. Usłyszałem jak coś za mną biegnie. Przystanąłem z nadzieją,
że to może być jakieś dzikie zwierzę jednak szybko się rozczarowałem, kiedy
usłyszałem donośny głos Uchihy. Do oczu znów zaczęły napływać mi łzy. Ruszyłem
szybciej przed się, aby być zdała od tego fałszywego człowieka. Chce jak
najszybciej zginać i nawet z tym mam problem. Nagle moja skręcona noga
zaplatała się w jakieś badyle i przez to runąłem przez powalony konar. Czułem
jak z moich kolan, łokci oraz dłoni zostaje brutalnie zdarta skóra. Nie mogłem
potrzymać krzyku. Próbowałem się podnieś, ale wtedy ujrzałem przed sobą parę
czarny ślepi, które się we mnie wpatrywały. Ogromna jaszczurka mające około
półtora metra długości wyciągnął swój długi język badając otoczenie, jednak
szybko się odwróciła i uciekła. Nie wiedział, czym jest to spowodowane do czasu,
kiedy nie pojawił się przy mnie Uchiha. Od razu przy mnie ukląkł i pomógł mi
wstać.
- Nic Ci nie jest? – Zapytał przestraszony uważnie
mi się przyglądając. Odwróciłem speszony wzrok. Był mi wstyd, ponownie miałem
ochotę się rozpłakać. – Oszaleję z tobą. – Bez zbędnych informacji wziął mnie
na ręce i skierowała się w stronę domu. Słyszałem jak jego serce szybko bije a
oddech jest przyśpieszony. Chyba na serio go przestraszyłem. Biło od niego
takie ciepło, że mógłbym teraz zasnąć. Jednak zanim to nastąpiło zostałem
wniesiony niczym panna młoda i od razu skierowaliśmy się do łazienki. Itachi
posadził mnie na sedesie i ściągną ze mnie przemoczone i brudne ubranie. Robił
to niezwykle delikatnie, aby nie dotknąć moich ran. Następnie ściągnął ubranie
z siebie i ponownie wziął mnie na ręce. Wszedł ze mną po prysznic i delikatnie
postawił cały czas mnie podtrzymując. Odkręcił ciepłą wodę i zaczął obmywać
nasze ciała z brudu. Kontakt ran z ciepłą wodą nie należał do przyjemnych
jednak wiedziałem, że to było konieczne. Po chwili moje cierpienie się
skończył, bo mój narzeczony zakręcił wodę i wyniósł mnie z pod prysznica,
skierował się ze mną do salonu gdzie zostawił mnie na puszystym kocu i po
chwili wyszedł z pomieszczenia. Od chwili, kiedy znalazł mnie w lesie nie
odzywał się od mnie, a ja coraz bardziej czułem się zaniepokojony. Wiedziałem,
że będzie mnie czekać ciężka rozmowa. Westchnąłem cicho i w tym momencie do
pomieszczenia wszedł mój narzeczony z ręcznikiem i apteczką. Klękną przed mną i
bez jakiegokolwiek słowa zaczął opatrywać mi rany.
- Nie musisz tego robić. Sam sobie poradzę.-
Zignorował moje słowa i delikatnie ręcznikiem zaczął osuszać moje rany. Po
wykonaniu tej czynności wyją z apteczki sprej antybakteryjny i złapał mnie dość
mocno za nogę i zaczął odkażać. Gdy substancja zetknęła się z moją raną zawyłem
z bólu. Jednak po chwili zamiast spreju poczułem chłodne powietrze, zerknąłem w
dół i zobaczyłem Itachiego pochylającego się nad mną i dmuchającego na moją
ranę. Po chwili nałożył mi maść leczniczą i zaczął powtarzać tą samą czynność
przy każdej ranie, nawet drobnym zadrapaniu, które ja sam bym zignorował. Po
opatrzeniu moich ran spojrzał na mnie wrzucając maść i sprej do apteczki.
- Coś jeszcze Cię boli? – Zagryzłem wewnętrzną
stronę warg, nie chciałem mu mówić o kostce, ale wiedziałem, że zaraz
dostrzeganie, że kuleje.
- Kostka w lewej nodze. – Odwróciłem wzrok i
poczułem na bolącym miejscu ciepłe dłonie Itachiego. Brunet delikatnie
przesuwał dłońmi po urazie a następnie posmarował ja jakąś maścią, która była
bardzo zimną i obandażował mi dokładnie kostkę.
- Nie jest zwichnięta czy skręcona, ale jakiś czas
będzie Cię obleć. Było nie skakać z balkonu. – Wiedziałem, że na mnie patrzy.
Coś czuję, że przyszedł czas na nieprzyjemną rozmowę. Poczułem jak brunet łapie
mnie za podbródek i przekręca w swoją stronę zmuszając tym do spojrzenia mu w
oczy. – Dlaczego to zrobiłeś? Czemu nie
pozwolisz mi tego wyjaśnić?
-Bo tu nie ma, czego wyjaśniać. Wszystko jest
oczywiste.
-Naprawdę tak sądzisz? Oceniasz mnie i moje
poprzednie życie tylko na podstawie kilku słów chłopaka, którego nawet nie
znasz…
- Czyli kłamał? – Powiedziałem z kpiną, na pewno nie
dam mu się przekonać, jest kłamcą.
- Nie do końca, ale jednocześnie nie powiedział
całej prawdy. Prawdą jest, że byłem z Deiderem, jednak z żadnej strony nie było
to nic poważnego.
- Żartujesz sobie? Jak można z kimś być nie na
poważnie?! Albo z kimś jesteś albo nie, krótka piłka! – Podniosłem głoś. Mój
narzeczony mnie zaczynał denerwować. On sobie chyba jaja ze mnie robi, jestem
ciekawy czy po naszym ślubie też nie będziemy ze sobą na serio…
- Naruto, spokojnie nie przerywaj mi, a zrozumiesz.
Chodzi o to, że ja nie lubię być sam, a Deider lubi luksus. Dlatego zawarliśmy
umowę. – Zrobił palcami cudzysłów. – Ja mu zapewniałem komfort, a on był zawsze,
kiedy tego potrzebowałem.
- Nie łatwiej Ci było pójść na dziwki? – Wyrwało mi
się, ale to, co słyszałem było absurdem… Brunet skrzywił się na moje słowa. – W
ogóle nie rozumiem twojego toku rozumowania. Po co to zrobiłeś? Mogłeś sobie znaleźć
normalnego chłopaka, który by Cię pokochał i zapewniłby Ci szczęście, a nie
bawić się w sponsora…
- Masz bogatych rodziców, więc wiesz jak to
działa. My nie możemy kochać, kogo chcemy tylko tych, których wybiorą nam
rodzice. Jakbym znalazł sobie kogoś po jakimś czasie musiałbym go zranić albo
moja rodzina zraniłaby jego, dlatego wolałem jak to ładnie ująłeś bawić się w
sponsora. Wiedziałem, że i tak moich rodziców trafia szlak, ale nie mieli prawa
się czepiać i tego nie robili. To, że byłem z Deiderem pięć lat nic nie znaczy,
bo ja go nie kocham a on kocha tylko moją kasę, a przyjechał tu tylko by zrobić
scenę i zamieszać, w końcu nie chce tracić wygodnego życia.
Jest
mi w tym momencie cholernie wstyd. Zrobiłem z siebie idiotę do nieskończoności.
Jak zwykle nie pomyślałem i zrobiłem z siebie idiotę do kwadratu! Dlaczego
jestem w gorącej wodzie kąpany?! Cholera… jednak dręczy mnie jedno pytanie.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?
- Kiedy miałem to zrobić? Od samego początku byłeś
do mnie nastawiony jak pies do kota. Jakby nie ten przyjazd nie wiem, czy potrafiłbyś
ze mną normalnie rozmawiać. I niby kiedy miałem Ci to powiedzie? Jak ty to sobie wyobraża:
„Cześć, jestem Itachi i niedługo będziemy małżeństwem, a tak po za tym to byłem
z pewnym chłopakiem przez pięć lat jednak to nic dla mnie nie znaczy, bo on był
tylko dla mojej kasy”
- No dobra, brzmi słabo … ale czy w takim razie
powiedziałbyś mi o tym kiedykolwiek?
- Chciałem to zrobić pod koniec tego tygodnia, bo
dobrze wiedziałem, że Deider coś wymyśli i wcześnie, czy później go spotkasz,
jednak nie sądziłem, że to stanie się tak szybko.
- Ok. rozumem…
- Łajzo naprawdę mi na tobie zależy, po mino
siedmiu lat różnicy między nami dogadujemy się dość dobrze. Dlatego proszę daj
mi szansę. – Oparł swoje czoło o moje patrząc mi intensywnie w oczy. Nie miałem serca
by mu odmówić, szczerze powiedziawszy sam coś do niego czułem. Pokiwałem głową po czym od razu poczułem ciepłe i pełne wargi Itachiego na moich. Mam dziwną
słabość do tego człowieka, który budzi we mnie tyle emocji, od niezwykłego pożądania
po radość aż po złość i chęć odebrania sobie życia. Nigdy czegoś takiego nie
spotkałem jednak wiem, że oszalałem, przez niego i nie wiem gdzie mnie
doprowadzi to szaleństwo…
Hah, nie zawiodłam się. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńcoraz bardziej mi się to podoba, Deidara wpadł i zrobił scenę, może jednak coś będzie między nimi, Narutomi jego spektakularna ucieczka bosko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńcoraz bardziej mi się to opowiadanie podoba, to jednak Deidara wpadł i zrobił scenę, może jednak coś będzie między nimi, Naruto i ta jego ucieczka bosko wyszło...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie