Rozdział 6
Naruto
szedł pośpieszne w stronę swojego domu. Znał drogę na pamięć
więc nawet nie skupiał się, kiedy ma skręcić w odpowiednią
uliczkę. W tym momencie był nie obecny. Nie potrafił zrozumieć
sytuacji, która przed chwilą miała miejsce. Jak mógł się
zakochać we wrogu, którego wszyscy się bali? Jak mógł czerpać
przyjemność dotyku dłoni, które nie raz krzywdziły jego
pobratymców? Dlaczego jego serce pękało na wieść, że już się
nie spotka
się
z wrogiem, którego się tak bał i wystrzegał? Czy dał mu się
omamić słodkimi słówkami? Chłopak przystanął przy jednym murku
opierając się o niego dłonią. Nawet nie spostrzegł się, kiedy
zaczął biec, jego puls znacznie przyśpieszył, a łzy utrudniały
mu widoczność. Nogi się pod nim ugięły i wylądował na twardym
chodniku. Starał się uspokoić oddech i zapanować nad słonymi
kroplami, które wypływały z jego oczu, jednak zamiast tego z jego
gardła wyrwało się ciche łkanie. Złapał się za głowę
chowając ją pomiędzy nogami. Po jego brodzie krople spadały na
ziemię robiąc delikatne ciemniejsze ślady. Zacisną mocniej palce
na włosach i cicho zawył. To nie było prawdą. Sasuke wcale taki
nie był, nie on. Gdyby taki był, to już by nie żył. Gdyby był
zły nie uratowałby go, tylko patrzył, jak jego brat pociąga za
spust. Uchiha go kochał, a on nie miał podstaw, aby w to wątpić.
Zagryzł dolną wargę starając się mocniej oddychać nosem. Kiedy
uświadomił sobie, że już nigdy miał nie zobaczyć Sasuke, miał
już nie usłyszeć jego głosu, dźwięcznego śmiechu ani nie
poczuć jego dotyku. Odechciało mu się żyć, nie miał już dla
kogo. Powinien teraz się zabić, zanim zrobi, to rodzina bruneta,
ponieważ wtedy zadałby mu nie, tylko cierpienia, ale również i
nienawiść do swojego klanu.
-
Nienawiść... - Szepną cicho i szybko zerwał się na równe nogi
wycierając twarz z łez, tylko to mu pozostało. Złożył matce
przysięgę, że nie umrze dopóki nie zabije jej mordercy. Ruszył
szybkim krokiem do swojego domu. To było wszystko przez jego ojca.
To on zabił jego matkę, To przez niego Uchiha go nienawidzili i
chcieli zabić. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to, że to
przez niego musiała go zostawić jedyna osoba, którą kocha. Wszedł
szybko do swojego domu wcześniejszej rejestrując, że na podjeździe
nie mam samochodu ojca, co oznaczało, że właściciela pojazdu
również nie ma. Skierował się w stronę biura ojca i otworzył
jego sejf. Spojrzał na srebrny colt double eagle1,
który leżącą obok dokumentów.
-
Naruto? - Chłopak odwrócił się szybko w stronę głosu. Jego
wzrok napotkał rudowłosego mężczyznę. - Co ty tu robisz?
-
Myślę... - Jego wzrok znowu powrócił na pistolet i cicho
westchnął szybko zamykając sejf.
-
A mogę wiedzieć o czy? - Spojrzał na swojego wuja. Kyuubi miał
racje zabicie jego ojca w niczym by nie pomoże, nie złagodzi jego
bólu...
-
Mam do Ciebie pytanie... Czy to prawda, że Madara Uchiha siedzi
więzieniu przez mojego ojca? - Migdałowe oczy mężczyzny spojrzały
na niego bacznie delikatnie się zwężając.
-
Nie ma na to dowodów... dlaczego pytasz?
-
Bo słyszałem, że to mój ojciec go wsadził do paki.
-
Z tego co wiem, to Madara wpadł przy robieniu szwindlu.
-
To dlaczego doszły mnie słuchy, że to mój ojciec za tym stoi?
-
Bo to nie jest wykluczone.
-
Jak to?
-
Dziesięć lat temu pomiędzy wschodem, a zachodem byłe jeszcze
bardziej zaciekła walka niż teraz. W tych czasach Madara robił
przekręty z ludźmi z naszego terenu, co było oczywiści zabronione
i kiedyś groził twojemu ojcu, że zabierze mu, to co jest dla niego
najcenniejsze... A kilka dni później zginęła twoja matka...
-
Ale to mój ojciec ją zabił!
-
Minato twierdzi, że tego nie zrobił...
-
Widziałem go! Do tego widziałem dokumenty z ekspertyzy badawczej,
które mówiły, że jedyne odcisk z broni, którą zastrzelono moją
matkę były jego odciski.
-
Naruto, bo to była jego broń...
-
Mniesz z tym, powiedz lepiej, jaki ma to związek z Mandarą.
-
Podobno twój ojciec wrobił go w handel narkotykami.
-
A on
tego nie robił?
-
Nie, Uchiha nie bawią się w prochy tylko biorą haracz, handlują
bronią sprowadzają do kraju rzeczy, które nigdy nie powinny się
tu pojawiać, albo pojawiłyby się z opóźnieniem, ale nie
narkotyki. - Przyjrzał mu się uważnie. - Ale czemu o to pytasz?
-
Chce ojca pozbawić czegoś, co jest dla niego najcenniejsze na
świecie. Coś bez czego każdy kolejny dzień nie miał by sensu...
Czegoś takiego czego nawet zemsta mu nie wynagrodzi baraku. Jednak
nie wiem, co to jest i czy to coś w ogóle istnieje... - Przetarł
dłonią swoją bladą twarz.
-
Istnieje, ale tego mu nie odbierzesz.
-
Dlaczego? - Spojrzał uważnie na swojego wuja. - Co to takiego?
-
Tym czyś jesteś ty Naruto. - Kyuubi westchnął i spojrzał mu w
oczy.- A tego nie jesteś mu wstanie zabrać, więc przestań myśleć
o głupotach. Może się prześpij, albo napij wody, bo źle
wyglądasz...
-
Dobrze... masz rację położę się jestem zmęczony. - Choć
chłopak nie dał tego po sobie poznać, to był strasznie szokowany
tym, co mu powiedział Kyuubi. Ruszył w stronę swojego pokoju i
zamknął za sobą drzwi. Podszedł do łózka i się położył.
Musiał wszystko jeszcze raz przemyśleć. Przymknął oczy i cicho
westchnął. Podjęcie odpowiedniej decyzji może go drogo kosztować,
lecz z tym już się pogodził.
***
Sasuke
wysiadł ze swojego czarnego bmw pod klubem i do niego wszedł.
Ruszył w stronę pokoju, w którym zostawił Itachiego. Dobrze
wiedział, że będzie go czekać bardzo trudna rozmowa z baratem.
Wziął głęboki oddech przymkną oczy i wszedł do pomieszczenia.
Kiedy tylko, to zrobił napotkał wściekł wzrok brata.
-
Sasuke... - Powiedział chłodno. Do karku przykładał woreczek z
lodem. Młodszy z braci doskonale zdawał sobie sprawę, że
pierworodny jest na niego wściekły.
-
Już się obudziłeś?
-
Jak widać... - Warknął.
-
Trochę się martwiłem, że mogłem Ci za mocno przyłożyć. -
Próbował jakoś rozluźnić atmosferę jednak wiedział, że słabo
mu to wychodziło.
-
Nie uderzyłeś perfekcyjnie, zresztą tak jak zawsze... - Odłożył
woreczek i oparł się wygodnie o krzesło. - Czy możesz mi
powiedzieć gdzie jest młody Namikaze? I podpowiem Ci, że jest
tylko jedna dobra odpowiedź.
-
Emm... wiesz chyba nie za bardzo wiem, jaka jest dobra odpowiedź...
Znaczy wiem, jaka jest prawdziwa odpowiedź, ale ona dla Ciebie nie
będzie dobra.
-
Co z nim zrobiłeś?!
-
Nic...
-
Sasuke nie denerwuj mnie.
-
Itachi chciałem zaważyć, że już jesteś zdenerwowany.
-
Bo nie rozumiem, jak mój rodzony brat mógł się zadać z synem
Namikaze i go nie poznać! - Wrzasną na cały pokój! - Czy ty
jesteś idiotą?! Jak możesz się zadawać z własnym wrogiem?!
-
Normalnie, nie wiedziałem, że to on... a jak już go poznałem...
no to się w nim zakochałem...
-
Przepraszam bardzo, co zrobiłeś, bo chyba nie dosłyszałem!
-
Zakochałem się w nim i kocham go do tej pory. - Powiedział
spokojnie.
-
Kochasz go... Czy ty coś ćpasz?! Wroga kochasz?!
-
On nie jest moim wrogiem.
-
No tak on jest osobą, którą kochasz i dzięki, której odwracasz
się od własnej rodziny.
-
Nie odwracam się od was!
-
Och naprawdę? To powiedz gdzie on jest?! Pozwoliłeś mu uciec!
-
Nie prawda! Ja go tylko nie pozwoliłem zabić! Nie rozumiem dlaczego
go tak nienawidzisz?! To z jego ojcem walczmy, a nie z Naruto! On nie
ma nic wspólnego, a na dodatek nienawidzi swojego ojca tak samo, jak
ty, a może i bardziej!
-
Sasuke, błagam Cię zacznij myśleć logicznie. Jeśli ten młody
jeszcze nie jest, jak swój ojciec, to uwierz mi będzie... To on
odziedziczy po nim tereny i to on będzie prowadził interesy, to
tylko kwestia czasu. Dlatego wcześniej, czy później stanie się
naszym wrogiem i będzie chciał nas zabić.
-
Nie prawda! On taki nie jest, jakby chciał mnie zabić zrobił by,
to już dawno, nawet w momencie kiedy Cię ogłuszyłem!
-
Co...? Co chcesz przez to powiedzieć? - Straszy z braci spojrzał na
swojego rozmówce uważnie.
-
Jak Cię ogłuszyłem, to broń poleciała w jego stronę. Mógł
mnie wtedy zabić i to bez problemu, ale tego nie zrobił... nawet
nie wiesz, jaki to ból kiedy uświadamiasz sobie, że już nigdy nie
spotkasz osoby, którą kochasz, chociaż ona żyje. - Cicho
westchnął... spuszczając głowę. Jakby nie ta głupia duma, którą
wpajali mu przez tyle lat teraz by leżał i wył.
-
Co z nim zrobiłeś?
-
Odwiozłem na wschód. Kazałem nie wychodzić i powiedzieć jego
ojcu, żeby zmienił mu nazwisko. I obiecaliśmy sobie, że nigdy się
nie spotkamy... - Itachi podszedł do brata i go objął. Jego dłonie
zaczęły głaskać młodszego po plecach.
-
Mój mały głupi braciszku... Nie powiem ojcu, że się z nim
spotykałeś, ani o tym całym incydencie. - Młodszy z braci
podniósł głowę patrząc na Itachiego zaskoczeniem. - Nie patrz
tak na mnie. - Uśmiechnął się delikatnie. - Wbrew pozorom ja też
mam uczucia. - Westchnął cicho i wtulił w siebie brata. Pomimo
tego, że był wściekły na Sasuke, to strasznie go kochał i nie
chciał go dodatkowo krzywdzić. Wiedział, że młodszy teraz musi
wszystko jakoś przełknąć, a mieszanie w to ojca było po prostu
zbędne, ponieważ jego brat podjąć odpowiednie kroki, aby udaremnić
im schwytanie blondyna. Uśmiechał się pod nosem na tą myśl, jego
braciszek zachowywał się, jak prawdziwy Uchiha, zrobi wszystko aby
ochronić to na czym mu zależało. Czego akurat w tej kwestii ojciec
by nie dostrzegł.
1
Rodzaj pistoletu -
https://www.google.pl/search?q=Colt+double+eagle&biw=1920&bih=969&noj=1&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwi7wZbHss3NAhWEDpoKHQdhCfcQsAQIIA#imgrc=ev6wNxly8MsicM%3A
Hej,
OdpowiedzUsuńa może jednak Minato nie zabił Kushiny? Itachi jest wściekły na brata, ale tak, zrozumiał, że Sasuke zrobił to aby chronić ważną dla siebie osobę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, a może jednak tak naprawdę Minato nie zabił Kushiny? Och Itachi jest bardzo wściekły na Sasuke, ale z drugiej strony, zrobił to wszystko, aby chronić ważną dla siebie osobę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie