Rozdział 7
Minato
patrzył w zapłakane oczy chłopaka, które z całych sił próbowały na niego nie
patrzyć. Po chwili niebieskooki poczuł na swoich dłoniach, delikatne dłonie
bruneta. Chłopaka oswobodził się z objęć blondyna i ruszył w kierunku szafy, z
której wyjął walizkę i zaczął wkładać swoje rzeczy.
Minato spojrzał na niego zaszokowany nie za bardzo
wiedząc, co robi chłopak. Przełknął głośno ślinę i wziął głęboki oddech. Chciał
brzmieć spokojnie.
- Co Ty robisz? – Staną za czarnookim.
- Pakuję się – Szepnął cicho.
- A mogę wiedzieć, w jakim celu?
- Ludzie pakują się, kiedy się wyprowadzają, czyż
to nie oczywiste? – Minato usłyszał, jak brunet pociąga nosem i wkłada kolejną
koszulkę do walizki.
- Tak, jednak Ty nie zrozumiałeś mojej poprzedniej
wypowiedzi Itachi. Ty nigdzie nie idziesz, nie pozwolę na to.
- Nie możesz mnie zmusić, żebym został… nie masz
do tego prawa.
- Nie denerwuj mnie. Zostajesz tu i koniec kropka.
Rozumiesz? – Niebieskooki podniósł głos.
- Nie.- Chłopak spojrzał na niego czerwonym oczami
od płaczu. -Nie zamierzam tu zostawać z Twoją przyjaciółką. – Powrócił do
swojej czynność. Itachi pakowała tylko i wyłącznie swoje rzeczy, nie chciał niczego,
co kupił mu blondyn. Przyczyna tego zachowania była prosta chłopak nie chciał,
żeby cokolwiek przypominało mu o niebieskookim. Zapiął swoją walizkę i ruszył w
stronę drzwi. Pociągnął za klamkę, ale nic się nie stało. Sięgnął do zamka, w
którym powinien znajdować się kluczyka, ale go tam nie było. Odwrócił się w
stronę mężczyzny i spojrzał na niego. – Czy możesz odtworzyć drzwi?
-Nie. – Powiedział stanowczym głosem.
- Minato proszę Cię, chce stąd wyjść. – Westchnął
cicho, chłopak miał już tego stanowczo dość.
- Nigdzie nie pójdziesz.
- Nie chce mieszkać z nią pod jednym dachem, jeśli
tego nie rozumiesz to nie jest mój problem…
- Nie sadziłem, że aż tak bardzo Ci na mnie nie
zależy. – Itachi spojrzał na niego wściekle i podszedł do Namizake.
- Jesteś głupcem, jeśli tak twierdzisz! Jeśli
bardziej zależy Ci na niej to ja nie widzę sensu się w to wpieprzać.
Najwidoczniej nie wpisuje się w Twoje szczęście tak czasem bywa w życiu,
dlatego bądź tak miły i daj mi ten pierdolony kluczyk, bo chce rozstać się w przyjaźni
- chłopak wyciągną dłoń po kluczyk, jednak zamiast otrzymać upragniony
przedmiot został pchnięty na drzwi. Itachi jękną głucho po kontakcie z
drewnianym przedmiotem i sunął się na podłogę. Chłopaka spojrzał na
pochylającego się nad nim blondyna.
- O czym Ty do mnie mówisz? Jakie rozstawać się w
przyjaźni? Robię dla ciebie wszystko, na żadnym z moich przednich partnerów nie zależało mi tak jak na Tobie! Jesteś dla mnie wszystkim, a Ty mi mówisz, że
chcesz się rozstać w przyjaźni? Żartujesz sobie ze mnie? – Minato aż się
zaczerwienił ze złości.
- Opanuj się – Szepnął chłopak powoli podnosząc
się z podłogi. – I się na mnie nie wyżywaj, bo nie jestem workiem treningowym. Też
Cię kocham, dla ciebie odwróciłem się od rodziny, a do Ciebie nie dociera, że
ta kobieta różni nas. Ja nie mam zamiaru spokojnie patrzeć, jak wszystko się
pieprzy!
Minato
spojrzał na niego i mocno zacisnął szczękę. Nie lubił się przyznawać do
popełnionych błędów, ale teraz nie miał wyboru. Gdyby nie Kushina nie było by
tej całej chorej sytuacji. To przez nią Namikaze doprowadził bruneta do łez. To
dzięki niej, nie był wstanie nad sobą zapanować i skrzywdził chłopaka.
Niebieskooki przymknął oczy i wziął głęboki wdech. Przełknął ślinę i spojrzał w
czarne oczy.
- Przepraszam, nie powinienem tego mówić ani
robić. Przez własną głupotę Cię skrzywdziłem, nie chciałem. Proszę wybacz mi.
Na prawdę mi na Tobie zależy i nie chcę cię stracić. Proszę nie zostawiaj
mnie. - Minato złapał za dłonie chłopaka i je delikatnie ucałował. – Jesteś dla
mnie wszystkim.
- To tylko zależy od ciebie, czy zostanę. – Itachi
chciał brzmieć poważnie, jednak jego głos drżał.
- Jeśli tylko chcesz, to jej tu nie będzie. –
Uchiha tylko pocałował mężczyznę w odpowiedzi.
- Dziękuję – Wtulił się w niego.
-Nic ci nie zrobiłem? – Delikatnie objął bruneta.
- Nie. Zdarzało się że dostawałem mocniejsze
lanie.
- Od kogo? – Spojrzał uważnie na chłopaka.
-Nie ważnie. Minato, Ty chyba nie panujesz nad
agresją.
- Oj to nie tak, tylko po prostu się mocno
zdenerwowałem.
-To Cię nie usprawiedliwia.
- Wiem.
- Od dawna tak się zachowujesz?
- No od…- W tym momencie rozległo się pukanie do
drzwi.
-Minato czy wszystko w porządku? – Rozległ się
głos rudowłosej. – Mógłbyś przestać zajmować się tym smarkaczem i poświęcił
chwilę mi?
Niebieskooki wyją z kieszeni spodni kluczyk i
otworzył nim zamek, nim zdążył zareagować drzwi same się o tworzyły a w progu
stanęła szarooka. Spojrzała z obrzydzeniem na bruneta, którego obejmował
blondyn, jednak jej wzrok od razu przeniósł się na walizkę chłopaka.
- O czyżbyś się wyprowadzał? – Powiedziała z
wrednym uśmiechem.
-Nie. – Odpowiedział Namikaze. – To ty się wyprowadzasz.
- Słucham? Chyba się przesłyszałam. – Kobieta
spojrzał zdziwiona na niebieskookiego.
- Nie, masz zajebisty słuch. Wyprowadzasz się
Kushina, nie jesteś tu mile widziana.
- Minato, czy ty coś brałeś? Ja zawsze jestem tu
mile widziana. Ten chłopak całkowicie namieszał ci w głowie?
- Nic mi nie namieszał.
- To dlaczego tak się zachowujesz? Jakiś smarkacz
jest ważniejszy od mnie?
- Tak.
Rudowłosa
otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Nie wierzyła własnym uszom. Nigdy Minato
tak się do niej nie odzywał. Zawsze był na każdej jej zawołanie i zawsze
trzymał jej stronę. Żaden z poprzednich partnerów nie miał na niego takiego
wpływu. A to bardzo się nie podobało szarookie. Zacisnęła ze złości dłoń.
- Jeśli tak stawiasz sprawę, to żegnam. –
Odwróciła się plecami do pary i ruszyła w stronę drzwi.
Itachi
spojrzał na Minato. Widział po nim, że dużo go to kosztowało. Wtulił się
delikatnie w niego i usłyszał trzaśnięcie drzwi wejściowych.
- Żałujesz?
- Nie. Czego miałbym żałować?
-Że straciłeś prze zemnie blisko sobie osobę.
- Jeśli byłaby naprawdę bliska to bym jej nie
stracił. – Objął go mocnie, na co usłyszał cichy syk. -Co Ci?
- Nic…
- Nie kłam. Pokaż.
- To nic takiego zwykłe stłuczenie. – Brunet
uśmiechnął się delikatnie chowając nos w koszuli blondyna.
- Itachi, grzecznie Cię proszę.
- Naprawdę? To była prośba? – Spojrzał na niego ze
zdziwieniem.
- Nie zmieniaj tematu, gdzie Cię boli?
- Eh…. kręgosłup trochę.
- Zdejmij koszulkę
- Ale po co? A tak w ogóle to i tak zaraz będę
musiał wychodzić do pracy.
- A musisz? Nie możesz zadzwonić i powiedzieć, że
Cię dziś nie będzie, bo się źle czujesz?
- No mogę, ale po co?
- No bo zawsze mogę Ci zrobić gorącą kąpiel i coś
pysznego do jedzenia…
- Kąpiel? Ale wspólną?
- No ktoś musi Ci umyć delikatnie plecki i pomóc Ci
się zrelaksować. – Oblizał sugestywnie wargi.
- Kusisz…
- Wiem od tego jestem.
- Dobrze – Wyjął telefon i zaczął dzwonić…
***
W
hotelowym pokoju zabrzmiał stłumiony dźwięk dzwona telefonu. Szarooka podeszła
do swojej torebki i wyjęła uciążliwy przedmiot i go odebrała.
- Halo.
- I jak załatwiłaś sprawę?
- Nie. – Odpowiedziała krótko.
- Jak to nie?
- No normalnie wyrzucił mnie z domu.
- Co zrobił?!
- Wyrzucił mnie z domu ogłuchłeś na stare lata?
- Ale ja kto wyrzucił?
- Normalnie powiedział, że mam opuścić jego dom…
Miałeś rację, co do tego chłopaka.
- Cholera jasna! I co teraz zrobimy.
- Spokojnie mam już coś na myśli. – Dziewczyna
spojrzał w odbicie lustra, które znajdowało się w szafie i złośliwe się
uśmiechnęła.
- Co?
- Dowiesz się w swoim czasie. Powiem Ci tyle, że
Minato będzie mi miał to złe do końca życia i co chwile będzie mi to wypominać,
ale chłopak od niego odejdzie. Szybciej niż myśli.
- Mam nadzieję, bo mam już tego gówniarza dość.
Uchiha zbyt długo działał mi na nerwy.
- Spokojnie mój przyjacielu. Zemsta będzie słodka.
- Liczę na to, już się nie mogę do czekać.
- Już niedługo cierpliwości. – Rozłączyła się i
rzuciła telefon do torebki.
- Już niedługo nasz słodki Itachi ucieknie z
płaczem do mamusi. Już moja w tym głowa –Zaśmiała się wrednie.
Hej,
OdpowiedzUsuńno i wyrzucił Kushinę, z czego bardzo się cieszę, ale z kim rozmawiała i co planuje?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńno i wyrzucił Kushinę, z czego bardzo się cieszę, ale z kim rozmawiała i co planuje dokładnie? aż się boję...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie