Siedziałem przy swoim biurku i wpatrywałem się w dokumenty. W
palcach trzymałem długopis, który co chwile był obracany. Nie
potrafiłem się na niczym skupić przez mojego prawnika. Kilka dni
temu poinformował mnie, że moja dawna miłość, która z dnia na
dzień mnie zostawiła umarła. Podobno byłem uwzględniony w jej
testamencie jednak nic od niej nie chciałem przez to jak mnie
potraktowałam, dlatego wysłałem mojego adwokata aby załatwił
wszystko za mnie. Lecz nigdy bym się nie spodziewał czegoś
takiego. Kushina w testamencie zostawiła mi prawa rodzicielskie do
mojego syna. Nie muszę wspominać, że nawet nie miałem pojęcia o
nim. Najgorsze jest to, że chłopak uciekł od jej obecnego partnera
tylko jak Kushina trafiła po wypadku do szpitala. Nic o nim nie
wiem... nawet nie wiem jak wygląda. Co gorsze konkubent Kushiny nie
chce w żaden sposób pomóc. Jedynie co wiem, że ma siedemnaście
lat i ma na imię Naruto i nic więcej... eh... jakoś widzę słabe
szanse na znalezienie go. Spojrzałem nieprzychylnie na sekretarkę,
która weszła do mojego biura.
- Mówiłem aby mi nie przeszkadzać... - Spojrzałem na dokumenty i
zacząłem czytać po raz piąty ten sam tekst.
- Pan Kakashi do pana...
Spojrzałem na przyjaciela, który jednocześnie był moim
adwokatem. Widziałem tylko jego karcące spojrzenie i to jak kręci
głową. Gdy tylko kobieta opuściła moje biuro mężczyzna podrapał
się po szarych włosach.
- Czy ty potrafisz normalnie funkcjonować? Masz na głowie firmę...
ogarnij się Minato.
- Wiesz już coś?
-Nic nowego... na pewno nie jest w szpitalu ani w kostnicy. Dotarłem
do szkoły do której uczęszczał. Lecz aby uzyskać pozwolenie na
zajrzenie w dokumentację potrzebuje zgody sądu. Oczywiście się
już tym zająłem. Znajomy sędzia wyda mi to po rozprawie bez
problemów. - Pokiwałem bez entuzjazmu głową. Chciałem wiedzieć
co się z nim dzieje jednak wiedziałem, że do poniedziałku nic nie
będę wiedział.
- Ok... dzięki...
- Martwię się o ciebie...
- Niby czemu? Wszystko ok...
- Nic nie jest ok Minato. Musisz oderwać od tego myśli. Wrzeszczysz
na podwładnych. Ważne dokumenty leżą na twoim biurku i tylko ich
przebywa, jak tak dalej pójdzie stracisz inwestorów.
- Wiem o tym doskonale, ale co ja mam zrobić?! Na niczym nie mogę się skupić! Cały czas o nim myślę! Martwię się, że coś może mu się stać! Boję się o niego? I niby jak mam oderwać od tego myśli?!
- Wiem o tym doskonale, ale co ja mam zrobić?! Na niczym nie mogę się skupić! Cały czas o nim myślę! Martwię się, że coś może mu się stać! Boję się o niego? I niby jak mam oderwać od tego myśli?!
- Prześpij się z kimś...
- Co?
- Mówię o seksie Minato. To pomaga. Napięcie z ciebie spadnie...
na chwilę o tym zapomnisz... inaczej mówiąc odstresujesz się.
- Ty mówisz serio?
- Tak. - Czułem jak moje policzki zaczynają mnie piec.
- Głupek! Niby z kim mam to zrobić?!
- Są pewne panie, które robią takie rzeczy za odpowiednią
opłatą...
- Sugerujesz mi dziwki?!
- Jeśli nie masz z kim... -Widziałem jak ten tylko wzrusza
ramionami a pod jego maską kryje się tylko nie winny uśmieszek. -
Jak wolisz Minato...ja ci tylko dobrze radze... zadzwonię jak tylko
coś będę coś wiedział. Do usłyszenia. - Mężczyzna podszedł
do drzwi i położył dłoń na klamce. - I lepiej idź na te
dziwki... - Po tych słowach wyszedł a ja wpatrywałem się w drzwi
z otępieniem. On był chyba chory! Jednak z drugiej strony już
dawno miałem na to ochotę. Położyłem głowę na dokumentach.
Zetknąłem na zegar dobiegał już dziewiętnasta. Za oknem robiła
się już szarówka a ja bez sensu siedziałem w biurze. Zabrałem
swoje rzeczy z biurka i ubrałem płaszcz. Wyszedłem na korytarz i
spojrzałem na moją sekretarkę, która jak zawsze została po
godzinach.
- Kurenai przepraszam za dziś... - Widziałem jak kobieta spojrzała
na mnie zaskoczona a na jej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce.
Wyszedłem z biura i ruszyłem w stronę auta i po chwili wyjechałem
moim czarnym porsche z parkingu. Nawet nie wiem za bardzo jak
znalazłem się na dzielnicy kwitnącej wiśni. Spojrzałem na bramę
z tak zwaną rybką i uderzyłem głową o kierownicę. Jestem
żałosny, że przyjechałem w to miejsce. Zły przekręciłem
kluczyk w stacyjce patrząc jak zapalają się kontrolki. Już miałem
uruchomić silnik gdy do moich uszu dobiegła kłótnia.
- Mówiłem ci abyś się od mnie odwalił. - Mój wzrok powędrował w stronę wydzierającego się młodego chłopaka. Miał przydługie blond włosy i duże niebieskie oczy. Był bardzo drobnej postawy w przeciwieństw do obleśnego grubasa, który stał nad chłopakiem i ślinił się na widok jego tyłka.
- Mówiłem ci abyś się od mnie odwalił. - Mój wzrok powędrował w stronę wydzierającego się młodego chłopaka. Miał przydługie blond włosy i duże niebieskie oczy. Był bardzo drobnej postawy w przeciwieństw do obleśnego grubasa, który stał nad chłopakiem i ślinił się na widok jego tyłka.
- Nie wydzieraj się gówniarzu, bo nauczę cię szacunku do swoich
klientów! - Grubas wyciągnął swój obskurny i taniej jakości
portfel, a następnie wyją z niego stówę. Uśmiechnął się
wrednie patrząc na chłopaka z dziwnym błyskiem w oczach. - Mały
obaj dobrze wiemy, że nie widziałeś dawno takiej kasy więc
grzeczniej dla swojego klienta, a może jak się spiszesz to
dostaniesz więcej...- Widziałem jak dzieciak się krzywi z
obrzydzenia jednak jego wzrok przykuwał banknot.
- Powiedziałem nie...- Jednak nie powiedział tak pewnie jak wcześniej. Nie wiem czemu ale uruchomiłem silnik i podjechałem pod nich. Uchyliłem szybę od strony pasażer i wyjąłem swój portfel.
- Wsiadaj młody. - Obaj na mnie spojrzeli. Dzieciak z lekką obawą natomiast grubas ze złością.
- On jest już zajęty. - Spojrzałem na oblecha i uśmiechnąłem się z kpiną. Wyjąłem z portfela banknot o nominale 10000 jenów i podałem je blondynowi. Widziałem szok jaki maluje się na jego twarzy a od strony grubasa słyszałem tylko złowrogi warkot. - Wsiadaj, bo zaraz odjeżdżam i zostaniesz bez kasy i na dodatek na jego pastwę... - Chłopak spojrzał niepewnie na mnie i jak tylko spostrzegł jak wrzucam bieg od raz wskoczył mi do auta. Za nim grubas zdążył jakkolwiek zareagować ruszyłem z piskiem opon. Dostrzegłem, że chłopak siedzi obok jak na szpilkach. Bawił się z nerwów suwakiem od swojej bluzy, która już dawno przeżyła swoją świetność zresztą jak resztę jego ubrań. Zatrzymałem się na światłach a chłopak nerwowo poderwał głowę.
- Powiedziałem nie...- Jednak nie powiedział tak pewnie jak wcześniej. Nie wiem czemu ale uruchomiłem silnik i podjechałem pod nich. Uchyliłem szybę od strony pasażer i wyjąłem swój portfel.
- Wsiadaj młody. - Obaj na mnie spojrzeli. Dzieciak z lekką obawą natomiast grubas ze złością.
- On jest już zajęty. - Spojrzałem na oblecha i uśmiechnąłem się z kpiną. Wyjąłem z portfela banknot o nominale 10000 jenów i podałem je blondynowi. Widziałem szok jaki maluje się na jego twarzy a od strony grubasa słyszałem tylko złowrogi warkot. - Wsiadaj, bo zaraz odjeżdżam i zostaniesz bez kasy i na dodatek na jego pastwę... - Chłopak spojrzał niepewnie na mnie i jak tylko spostrzegł jak wrzucam bieg od raz wskoczył mi do auta. Za nim grubas zdążył jakkolwiek zareagować ruszyłem z piskiem opon. Dostrzegłem, że chłopak siedzi obok jak na szpilkach. Bawił się z nerwów suwakiem od swojej bluzy, która już dawno przeżyła swoją świetność zresztą jak resztę jego ubrań. Zatrzymałem się na światłach a chłopak nerwowo poderwał głowę.
- Nie powinieneś chodzić po takich miejscach... tamten facet nie
wyglądał na takiego, aby docierało słowo "nie".
- Płatność z góry... - Powiedział a ja spojrzałem na niego
zaskoczony.
- Co? - Zapytałem kolokwialnie. Pokręciłem głową. - Mały ile ty
w ogóle masz lat, bo wyglądasz mi na max piętnaście. Lepiej
powiedz gdzie mieszkasz odwiozę cię do domu... rodzice się o
ciebie pewnie martwią.
- Nie mam domu ani rodziny... co do wieku to mam siedemnaście więc
to nie przestępstwo. Potrzebuje kasy na życie jeśli nie chcesz
mnie to odwieź do tamtego grubasa. - Chłopak powiedział to tak
chłodno, że aż to mnie przeraziło. Usłyszałem jak samochód za
mną trąbi i spostrzegłem, że jest zielone. Ruszyłem, a mały
uśmiechnął się w moją stronę. - To czego pan sobie od mnie
życzy?
- To nie jest sposób na zarabianie pieniędzy.
- Imałem się różnych prac i zawsze głodowałem. Nie mam
wykształcenia ani doświadczenia, a tu przynajmniej mam za co przeżyć
i opłacić rachunki. Moim atutem jest to, że jestem dość ładny i
mogę wybierać spośród klientów. - Czułem na sobie jego wzrok
chociaż wolałem patrzyć na drogę.- Jest pan przystojny, a patrząc
na pana ubrania i samochód to również i bogaty, więc jeśli mam
wybór to wolę z panem. - Poczułem jak ten śliczny chłopiec
położył mi dłoń na moim udzie i zaczął je delikatne masować.
- To co pan sobie życzy? Mogę zrobić wszystko, co tylko pan chce.
Od czułych pieszczot po przez loda, którego będzie pan wspominał
do końca życia po przez różnego rodzaju seks. - Poczułem, że
się czerwienie. - Jeśli pan nie chce to może pan patrzyć jak
sobie dogadzam. Chociaż nie obiecuje, że się pan powstrzyma.-
Przełknąłem głośno ślinę gdy tylko poczułem jak chłopak
przesuwa swoją szczupłą dłoń na mojego członka. Zaczął go
bezpruderyjnie masować a z moich ust wydobył się niekontrolowany
cichy jęk. - Mrrr widzę, że będę miał się czym zabawić...-
Wyszeptał, a w jego głosie słyszałem dziwną nutę zadowolenia.
Bez zbędnych pytań rozpiął moje spodnie i wysuną dłoń pod moją
bieliznę. Czułem jak chłodne palec obejmują mojego penisa.
Zadrżałem i czułem jak mój oddech przyspiesza.
-Przestań prowadzę...- Powiedziałem słysząc jak mój własny
głos drży.
- Niech pan sobie nie przeszkadza...- Usłyszałem i po chwili
poczułem jak mój członek został wyjęty z już przyciasnych
spodni. Od razu poczułem ciepłe, mokre usta chłopak, które
zaczęły mnie pieścić intensywnie. Jęknąłem głośno a moje
dłonie zacisnęły się mocniej na kierownicy. Zjechałem na pobocze
i spojrzałem na chłopaka, który w ogóle sobie nie przerwał.
Zasysał się na moim członku intensywnie i szybko poruszał głową.
Z moich ust wychodziły niekontrolowane dźwięki. Słyszałem jak
chłopak mruczy zadowolony. Byłem już zbyt bardzo podniecony, aby
móc to przerwać. Chłopak swoimi zdolnościami tylko pogarszał
całą sytuację. Do tego ten przyjemny, tak dawno nie odczuwany
uścisk w podbrzuszu. Nagle chłopak zrobił coś, co mnie kompletnie
zaskoczyło. Wysunął sobie mojego całego członka do gardła
jednocześnie przyciskając głowę do mojego brzucha. Czułem jak z
koniuszek warg, które dotykają moich jąder, wypływa jego ślina.
Nie wytrzymałem i doszedłem w jego usta z głośnym krzykiem. Moje
ciało dziwnie drżało. Chłopak odsunął się od mnie po chwili.
Spojrzałem na niego, który uśmiechał się zadowolony z siebie. Po
jego brodzie spływała ślina z mieszana z moją spermą. Widziałem
jak oblizuje się łakomie.
- Jest pan pyszny... aż mam ochotę zasmakować pana jeszcze raz. - Widziałem jak sięga pod moje siedzenie aby je odsunąć do tyłu. Złapałem go za dłoń.
- Jest pan pyszny... aż mam ochotę zasmakować pana jeszcze raz. - Widziałem jak sięga pod moje siedzenie aby je odsunąć do tyłu. Złapałem go za dłoń.
- Nie...- Widziałem jak patrzy na mnie niezadowolony.
- Jest pan okrutny...- Złapał moją rękę i położył ją na
swoim już twardym członku. - Proszę... chcę, aby pan mnie
przeleciał...- Zajęczał uroczo ocierając się moją dłoń.
Zacząłem delikatnie masować jego penisa przez spodnie, a ten
nagrodził mnie głośnym jękiem zadowolenia. Przerwałem swoją
czynności i ubrałem się.
- Nie tu... nie mogę pozwolić aby ktoś zobaczył jak pieprze się
z dzieciakiem. - Chłopak dziwnie się uśmiechną. Ruszyłem w
dalszą drogę.
- A gdzie pojedziemy? Może niech pan skręcić w prawo jest tam
las.- Nie posłuchałem się go i pojechałem prosto.
- Jedziemy do mnie. - Zabrałem dłoń z jego krocza i zmieniłem
bieg. Usłyszałem dźwięk sprzeciwu i od razu moja dłoń została
położona na członku chłopak.
- Nie boi się pan, że może nas nakryć ktoś z pana rodziny.
- Nie mam rodziny tak jak ty... - Chciałem zabrać rękę ale on ją
złapał.- Poczekaj zmienię tylko na skrzynię automatyczną. -
Chłopak nie chętnie mnie puścił.
- Ile będziemy jechać? - Przerzuciłem bieg i oddałem mu swoją
dłoń.
- Jakieś dziesięć minut.- Poczułem jego mokry język za dłoni co
mnie zdziwiło. Spojrzałem ma niego kontem oka i dostrzegłem, że
chłopak ściągnął sobie spodnie do połowy ud. Jego członek stał
już na baczność domagając się pieszczot.
- Niech pan patrz na drogę, bo nas pan pozabija...- Odwróciłem
niechętnie głowę i od razu poczułem ciepłą skórę na dłoni.
Objąłem jego członka.
- Nie jesteś taki mały jak sądziłem. - Natychmiast usłyszałem
rozkoszny jęk, który aż sam mnie podniecił. Chłopak poruszał
biodrami.
- Ah... mhg...- Wyjęczał a ja oblizałem się na to i oddałem
gazu.
- Aż taki jesteś spragniony malutki? - Nie wiem co we mnie
wystąpiło ale powiedziałem to niskim głosem.
- T-ttak...- Czułem jak temperatura skacze do góry. Pościłem jego członka i oblizałem sobie palce.
- Wypnij się. - Uczynił to posłusznie opierając dłonie na desce rozdzielczej, a ja przesunąłem wilgotnymi palcami po jego wejściu. Czułem jak zadrżał. Wsunąłem w niego palec, a on cicho westchnął. Od razu zaczął nabijać na moją dłoń cichutko jęczeć. - To twój pierwszy raz? - Nie wiedziałem dlaczego zadaje to pytania.
- T-ttak...- Czułem jak temperatura skacze do góry. Pościłem jego członka i oblizałem sobie palce.
- Wypnij się. - Uczynił to posłusznie opierając dłonie na desce rozdzielczej, a ja przesunąłem wilgotnymi palcami po jego wejściu. Czułem jak zadrżał. Wsunąłem w niego palec, a on cicho westchnął. Od razu zaczął nabijać na moją dłoń cichutko jęczeć. - To twój pierwszy raz? - Nie wiedziałem dlaczego zadaje to pytania.
- Pieprzyłem się już...- Wyjęczał i wsunąłem w niego kolejny
palec, a on zaczął nabijać się jeszcze chętniej.
- A ciebie pieprzyli? Bo coś bardzo ciasny jesteś...- Dotarłem z
uśmiechem. Wyczułem pod palcami gruczoł i go nacisnąłem. Chłopak
sapnął zaskoczony i wyprostował niczym struna.
- Tutaj... błagam...- Chciał się nabić na moje palce jednak
wysunąłem je z niego. - Nie proszę...- Złapał moją rękę i
nakierował na swojej wejście chcąc się nabić. Zahaczyłem
zaczepnie o jego dziurkę. Usłyszałem błagalny skomlenie.
- To co... ilu cię już pieprzyło? - Zatrzymałem się pod swoim do
domem. Spojrzałem w jego błagalne oczy. Opierał się jedną dłonią
prawie klęcząc na podłodze. Wypinał chętnie tyłek ocierając
się wejściem o moje palce. Czekałem na jego odpowiedź.
- Nikt... - Szepnął zawstydzony. - Były tylko pieszczoty... -
Powitałem głową.
- Ubieraj się. Jesteśmy już na miejscu.- Chłopak spojrzał na mój
dom będąc zaszokowany. Szybko naciągnął na siebie spodnie i
szybciej niż ja wysiadł za samochodu. Zaśmiałem się i poszedłem
w jego ślady. Stanąłem przy drzwiach i otworzył je powoli.
- Szybciej... bo dojdę w spodnie...
- Spokojnie...- Uśmiechnąłem się i wpuściłem go do środka.
Zamknąłem drzwi za sobą i zetknąłem na chłopaka, który
rozbierał się pośpieszne. Ja ledwo zdjąłem buty i płaszcz a on
już stał przed mną nago. Od razu zaczął dobierać się do moich
spodni. - Hej spokojnie...- Przedstawiłem go do drzwi i złapałem
za brodę. Chciałem go pocałować jednak odsunął głowę w bok.
- Nie całuj...- Przesunąłem dłonią po jego ciele i zacząłem
głaskać jego biodro.
- Dlaczego?- Szepnąłem mu do ucha drażniąc ciepłym oddechem jego wrażliwą skórę. Spojrzał mi w oczy a ja wykorzystałem to i przybliżyłem usta do jego jednak nie całowałem. - Tylko raz... masz już zapewnione 10000 jenów za to że przyjechałeś... dostaniesz kolejne 10000 za pocałunek... - Widziałem jak patrzy zaszokowany. Zagryzł niepewnie dolną wargę. Widziałem jak kusi go moja propozycja. Już prawie był mój. - Malutki... to tylko buziak... a pieniążki ci się przydadzą... - Oblizałem seksownie usta zachęcając go. Moje dłoni zsunęły się na jego pośladki. Rozchyliłem je dotykając jego dziurki. Wysunąłem w niego dwa palce trafiając od razu w jego prostotę. Chłopak wygiął się w łuk i głośno jęknął opierając się o mnie dłońmi. Otarł się o mnie. - To jak...? Obiecuje, że nie pożałujesz. - Spojrzał na mnie zamglonymi oczami i kiwnął głową. Nie czekałem dłużej i go całowałem. Na początku zrobiłem to bardzo delikatnie jednak słysząc jego pomruki zadowolenia zacząłem pogłębiać pocałunek. Chłopak zaczął powoli oddawać pieszczotę, który z chwilą na chwilę stawał się coraz najmajętniejszy. Wysunąłem z niego palce i podniosłem do góry. Objął moją szyję i oplótł mnie nogami dookoła w pasie. Przeszedłem z nim do sypialni i położyłem go delikatnie na łóżku ani na chwilę nie odrywając się od jego kuszących ust. Chłopak pośpiesznie próbował mnie rozebrać szarpiąc moją koszulę jednocześnie ocierając się swoim zgrabnym tyłeczkiem o mojego członka.
- Dlaczego?- Szepnąłem mu do ucha drażniąc ciepłym oddechem jego wrażliwą skórę. Spojrzał mi w oczy a ja wykorzystałem to i przybliżyłem usta do jego jednak nie całowałem. - Tylko raz... masz już zapewnione 10000 jenów za to że przyjechałeś... dostaniesz kolejne 10000 za pocałunek... - Widziałem jak patrzy zaszokowany. Zagryzł niepewnie dolną wargę. Widziałem jak kusi go moja propozycja. Już prawie był mój. - Malutki... to tylko buziak... a pieniążki ci się przydadzą... - Oblizałem seksownie usta zachęcając go. Moje dłoni zsunęły się na jego pośladki. Rozchyliłem je dotykając jego dziurki. Wysunąłem w niego dwa palce trafiając od razu w jego prostotę. Chłopak wygiął się w łuk i głośno jęknął opierając się o mnie dłońmi. Otarł się o mnie. - To jak...? Obiecuje, że nie pożałujesz. - Spojrzał na mnie zamglonymi oczami i kiwnął głową. Nie czekałem dłużej i go całowałem. Na początku zrobiłem to bardzo delikatnie jednak słysząc jego pomruki zadowolenia zacząłem pogłębiać pocałunek. Chłopak zaczął powoli oddawać pieszczotę, który z chwilą na chwilę stawał się coraz najmajętniejszy. Wysunąłem z niego palce i podniosłem do góry. Objął moją szyję i oplótł mnie nogami dookoła w pasie. Przeszedłem z nim do sypialni i położyłem go delikatnie na łóżku ani na chwilę nie odrywając się od jego kuszących ust. Chłopak pośpiesznie próbował mnie rozebrać szarpiąc moją koszulę jednocześnie ocierając się swoim zgrabnym tyłeczkiem o mojego członka.
- Cholera... ściągają to... - Warknął na mnie i rzucił moją
koszulę w kąt. Rozpiął po raz kolejny dzisiejszego dnia moje
spodnie zsuwając je ze mnie. Uśmiechnąłem się na jego
zniecierpliwienie to było wręcz urocze. Doskonale wiedziałem, jak
bardzo był podniecony, dlatego nie czekając ani chwili dłużej
sięgnąłem po prezerwatywę. Nałożyłem ją i nachyliłem się
nad chłopakiem, który drżał z podniecenia.
- Rozluźnij się... - Szepnąłem mu do ucha delikatnie całując go
przy szyj. Przysunąłem swojego członka do jego wejścia i
delikatnie na nie naparłem. Wszedłem w niego najdelikatniej jak
tylko potrafiłem. Był cudownie ciasny i gorący. Poczułem jak mnie
obejmuje i chowa twarz w mojej szyj.
- Spokojnie malutki.... - Szepnąłem i zacząłem poruszać dłonią
na jego członku. Słyszałem jak ten głośno oddycha i po chwili
ucieka z jego ust jęk.
- Już... proszone... - Poruszył biodrami, a ja nie byłem wstanie
się mu oprzeć. Starałem się wolno poruszać biodrami jednocześnie
trafiając w jego czuły punkt. Słyszałem jak mi się to udaje
ponieważ za każdym razem nagradzał mnie swoim cudownym jękami. -
Tutaj!... bła-gam... aaaahh... tak...- Nie potrafiłem się zbyt
długo przy nim powstrzymywać. Moje ruchy stały się szybsze i
mocniejsze. Czułem jak po plecach spływa mi pot a chłopak z każdym westchnięciem coraz bardziej zaciska się na moim członku. Po kilku
chwilach poczułem jak chłopak zaciska się na mnie dochodząc. To
było tak cholernie przyjemne, że aż sam nie wytrzymałem i
doszedłem w nim. Oddychałem głośno ledwo opierając się na
ramionach. Spojrzał ma jego zamglone oczy i czerwone policzki. Nie
wiem czemu ale cholernie podobał mi się ten widok. Nachylił się
nad jego opuchniętymi wargami i czule go pocałowałem wychodząc z
niego. Położyłem się obok przyciągając do siebie zmęczonego
chłopaka.
- I jak było? - Zapytał się mnie oddychając głośno. Uśmiechnąłem
się kręcąc głową.
- Cudownie chociaż to pytanie nie jest teraz na miejscu...-
Widziałem jak chłopak uśmiecha się zadowolony i przymyka oczy.
Przeciągnął się cicho wzdychając.
- Chciałem wiedzieć jak wypadłem, w tej branży to się liczy... -
Spojrzał na minie i uśmiechnął się złośliwe widząc jak się
krzywię. Wstał z grymasem i sięgnął po swoje ubranie.
- Zostań... - Powiedział sam za bardzo nie wiedzą czemu. Jakoś
nie chciałem, aby ten teraz odchodził. - Zostań na cały weekend.
Załączę ci tyle ile będziesz chciał...
- Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?- Wzruszyłem ramionami
patrząc na niego.
- Potrzebuje towarzystwa... nie tylko w łóżku... a z tobą jakoś
mi dobrze... więc... czemu nie? W końcu też nic nie tracisz.
Będziesz miał cały dom i wszystko co tu jest do dyspozycji puls
dodatkowo będziesz zarabiał i jeśli chcesz mogę ci obiecać, że
w ciągu tego weekendu cię nie tknę...- Chłopak patrzył na mnie
marszcząc nos co wyglądała dość zabawnie jednak nie miałem
zamiaru się śmiać. Chciałem aby się zgodził.
- Ty chyba naprawdę potrzebujesz towarzystwa...- Pokiwałem głową
delikatnie się uśmiechając. Chłopak przysunął się do mnie i
delikatnie mnie pocałował. - Ok zostanę jednak seks dalej wchodzi
w grę... jesteś cholernie dobry w te klocki... - Zamruczałem
zadowolony i przyciągałem go do siebie oddając pocałunek.
- Nie tylko ja malutki... a poza tym jak ci na imię?
- Mów mi Kyuubi.
- Kyuubi? - Chłopak kiwnął głowa z uśmiechem i położył się
wygodnie na mnie. - Oryginale imię... jak ten demon o dziewięciu
ogonach...
- Dokładnie... też potrafię być demoniczny... - Zaśmiałem się
cicho przeczesując jego włosy. Usłyszałem zadowolone mruczenie,
które przerwało burczenie w brzuchu.
- Hmmm to może czas coś zjeść... bo coś mi się wydaje, że
jesteś głodny... - Pogłaskałem go po boku. Cholera przy tym
dzieciaku jakoś dziwnie nie potrafiłem utrzymać przy sobie rąk.
Cały czas miałem ochotę go dotknąć, poczuć przyjemnie delikatną
skórę. Jego ciało było dla mnie wręcz idealnie skonstruowane. -
Wstań i weź prysznic a ja przygotuje coś pysznego... - Chłopak
podniósł się niechętnie siadając na mnie. Przekręcił głowę w
bok i delikatnie zaczął sunąć dłonią po moim torsie.
- A może wspólna kąpiel? W końcu nie tylko mi by się przydała...
a przy okazji pomogę ci przy kolacji... - Wstał ze mnie i sięgnął
po moją koszulę. Założył ją na siebie bardzo powoli puszczając
mi przy tym oczko.
- Wyglądasz cholernie seksownie w moich ubraniach... - Ten mały
mnie kusił i robił to tak bezczelniejsze, że dało się tego
ułożyć w słowa. Wstałem i ruszyłem do kuchni po drodze
chwytając za szlafrok, który na siebie założyłem. Skierowałem
się do kuchni i od razu otworzyłem lodówki wyjmując produkty.
- A jak ty masz na imię? - Zapytał stając obok mnie. Zabrał mi
warzywa i bez jakichkolwiek pytań zaczął je myć.
- Minato... już nie jesteśmy na per pan? - Podnosiłem rozbawiony
brew i krojąc mięso.
- Jak pan tak bardzo chce możemy być... to nawet podniecające...
proszę pana... - Zaśmiałem się i pokręciłem głową wrzucając
warzywa i mięso na patelnię. Wyjąłem wino i zacząłem je
otwierać.
- Nie, mów mi na ty... a co do podniecenia... to wszystko jest dość
niezwykłe przy tobie... kusisz mnie młody człowieku... - Dodałem
wina do potrawy chwilę mieszając. Wyjąłem talerze oraz kieliszki.
- Ja? - Zapytał niby zaskoczony jednak oparł się o stół z
dwuznacznym uśmieszkiem. - Co poradzić, że lubię kusisz i
sprawiać jak ludzie zapominają przy mnie języka... chociaż ty
jesteś na to dość odporny... chyba będę się musiał bardziej
postarać...- Przesunął dłonią po swoim udzie delikatnie
podwijając moją koszulę do góry.
- Uwierz mi to, że wyglądam na spokojnego to wcale nie oznacza, że
się nie powstrzymuję... najchętniej teraz bym się na ciebie
rzucił i wziął na tym stole... - Opowiedział poważnie widząc
jak ten nic sobie nie robi. Pokręciłem głową i nałożyłem nam
kolejce po czym wsunąłem mu jedną porcję w dłoń. - Siadaj i
wsuwaj. Chłopak niechętnie usiadł chociaż i przy tym nie mógł
się powstrzymać do bezczelnej prowokacji. Postawiłem na przeciwko
niego swój talerz i nalałem nam wina do kieliszków. Zająłem
swoje miejsce i na mojej twarzy pokazał się rumieniec kiedy ten
seksownie oblizywał swój palec z sosu.- Kyuubi... przestań... chce
zjeść nie zawadniając się...
- To nie moja wina, że jestem niezdarny... poza tym uznania dla
kucharza potrawa jest przepyszna... - Kiwnąłem głową i napiłem
się trochę wina. Czułem jak robi mi się gorąco. Zacząłem jeść
jednak co chwilę zerkałem na niego. Chłopak jadł łapczywie
głośno przy tym mrucząc. Co chwilę się oblizywał. Niczym ja w
ogóle zdążyłem zacząć jeść ten już miał pusty talerz.
Spojrzał łakomie na moje jedzenie a ja westchnąłem.
- Chcesz dokończyć? - Zapytałem, a ten uśmiechnął się i szybko
do mnie podszedł. Wpakował mi się na kolana i otworzył usta.
Przymknąłem oczy cicho wzdychając zacząłem go karmić.
Oczywiście nie mogło to pójść szybko, łatwo i przyjemnie, ponieważ ta mała menda co chwilę zaciskała swoje delikatne usta
na widelcu i patrzyła mi wyzywająco w oczy. - Nie ułatwiasz... -
Spojrzałam mu w oczy a ten usiadł na mnie okrakiem i otarł się
swoim jędrnym tyłkiem o mojego członka. Zacisnąłem mocnej
szczękę, aby nie wyszedł z mojego gardła żadne westchnienie.
- Bo nie chce ułatwiać... chce abyś nie mógł mnie wyrzucić z
pamięci...
- Dlaczego?- Zaprałem i zlizałem sos z jego barku delikatnie się
na nim zasysając.
- Ah...bo wtedy będziesz chciał jeszcze raz spędzić ze mną taką
noc... - Wyszeptał zmysłowym głosem, a po moich plecach przeszły
ciarki.
- A jeśli ty nie będziesz chciał go spędzić ze mną? -
Przesunąłem nosem po jego szyj i zacząłem ją czule całować.
- Nie jestem głupcem... oh... tak... tutaj...- Chłopak odchylił
szyję do tyłu. Chyba to był jego czuły punk. Spojrzał mi w oczy, a ja czule go pocałowałem nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Uwierz mi... nie musisz nic robić abym chciał spędzić z tobą
każdą noc... masz coś w sobie co mnie od ciebie uzależnia....-
Widziałem jak chłopak rumieni się na moje słowa, a ja tylko
uśmiechałem się pod nosem. - Nie wierzę... mały prowokator się
zawstydził....
- Cicho siedź... - Powiedział oburzony i zszedł ze mnie. - To
twoja wina... nie powinieneś mówić takich rzeczy...
- Dlaczego? To co powiedziałem jest prawdą. - Odparłem i
skierowałem się do łazienki. Wiedziałem, o co chłopakowi
chodziło w końcu płaciłem mu za seks i towarzystwo, a gadałem
jakbym był zakochaną nastolatką. Jednak co ja miałem poradzić,
że dobrze się czułem w jego towarzystwie? Cały czas miałem
wrażenie jakbyśmy się znali dobrze, rozmowa nie stwarzała
problemów i wydawało mi się, że obaj czujemy się dobrze w swoim
towarzystwie. No i do tego seks z nim był świetny. Jedyne w czym
widziałem problem to, że on miał siedemnaście lat, a ja prawie
czterdziestkę. Ktoś mógłby powiedzieć, że to nie problem w
końcu są związki gdzie różnica wieku wynosi czterdzieści jednak
nie dla mnie. Zawsze byłem przeciwny tego typu związkom, a teraz sam
bzykałem dzieciaka! Jestem stary i głupi. Nie zadowolony zakręciłem
wodę i poczułem jak chłopak zsuwa ze mnie szlafrok.
- Nie myśl o głupotach...- Spojrzał mi w oczach i delikatnie
pocałował w ramię. - Choć... mam ochotę aby ktoś mi umył
plecy...- Uśmiechnął się do mnie i rzucił siebie moją koszulę.
Wszedł do wanny i zamruczał rozkosznie zanurzając się wodzie.
Wyglądał pięknie. Nie kazałem mu dłużej czekać i od razu do
niego dołączyłem. Chłopak wszedł mi na kolanach przodem do mnie
objął dłońmi moją szyję. Po chwili poczułem jego delikatne
usta na swoim. Westchnąłem cicho obejmując go szczelnie. Moje
dłonie same zaczęły badać każdy centymetr skóry
siedemnastolatka. Nigdzie się nie śpieszyliśmy, bo nie było takie
potrzeby. Mogłem dokładnie zbadać każdą krzywiznę i zakamarek
na ciele tego pięknego chłopca, a każdy mój ruch był nagradzany
głośnymi westchnieniami i jękami. Atmosfera w porozmieszczaniu
robiła się coraz namiętniejsza. Dokładnie pieściłem każdy
skrawek, aby zapamiętał mnie do końca swojego życia. Czułem jak
drży pod moimi dłońmi i wargami oraz z sekundy na sekundę ulega
mi coraz bardziej. Jego twardy członek ocierał się o mój brzuch, a
sam chłopak przestawała się już całkowicie kontrować.
- Błagam... - Uniósł swoje biodra zahaczając o mojego członka. -
Chce cię znów poczuć... Minato... proszę... wsadź go....- Nie
mogłem pozwoli, aby się dłużej męczył. Wszedł w niego płynnym
ruchem, a on odchylił głowę do tyłu z głośmy jękiem. Nie czekał
nawet chwili od razu się poruszając. Robił to zachłannie i szybko
wręcz krzycząc z przyjemności. Czułem jak moje mięśnie się
napinają. Wychodziłem naprzeciw jego ruchom za każdym razem
idealnie trafiając w jego prostatę. W głowie słyszałem tylko
jego spełnione krzyki i bicie mojego serca. Temperatura się
podnosiła, a nasze ruchy stawała się coraz bardziej zachłanne i
gwałtowne wystarczyła tylko chwili jak obaj doszliśmy. Chłopak
usunął się w moje ramiona zmęczony orgazmem i oparł o ramie
głośno oddychając. Objąłem go szczelnie próbując nad sobą
zapanować. Czułem jak moje mięśnie powoli się przyjemnie
rozluźniają. Przeczesałem mu włosy delikatnie całując w czoło.
Spojrzałem na niego i uśmiechałem się pod nosem. Usnął... chyba
go za bardzo zmęczyłem. Wyszedłem z nim i zaniosłem śpiącego
blondyna do łóżka. Położyłem go i powróciłem ogarniając
łazienkę. Zmęczony położyłem się obok tego anioła i nawet nie
wiem kiedy zasnąłem.
Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Nie wiem kogo pogięło by
dzwonić do mnie o siódmej rano w sobotę ale kto by to nie był
dostanie opieprz. Wstałem i chwyciłem za złośliwe urządzenie,
które wydawało z siebie dźwięk.
- Czego?! - Odebrałem zły i przetarłem sobie twarz dłonią.
Poczułem jak coś ciepłego się obok mnie rusza i zerknąłem na
niebieskie tęczówki, które nie był zadowolone z telefonu tak jak
i ja.
- Obudziłem?- Usłyszałem po drugie stronę głos mojego adwokata.
Przymknąłem oczy podirytowany i nagle poczułem na swojej szyj
ciepły oddech. Chłopak zaczął mnie delikatnie całować i cicho
mruczeć, co podziałała na mnie kojąco.
- Tak... obudziłeś...- Westchnąłem i przesunąłem wolną dłonią
po policzku chłopaka.
- Wysłałem ci wczoraj wieczorem jego zdjęcie na pocztę...
zgłosiłem już jego zaginanie na policję chociaż wiesz, że łatwo
nie będzie... myślałem o detektywie, dlatego też wysłałem ci
kilku godnych polecenia przejrzyj i zdecyduj się na któregoś wtedy
szanse wzrosną... - Zagryzłem dolną wargę czując, jak chłopak
dobiera się do mojego członka.
- D..brze... dzięki...- Rozłączyłem się i złapałem chłopaka
za rękę. Przyciągałem go do siebie i pocałowałem namiętnie.
- Chłopak dzwonił? - Zapytał z niewinnym uśmiechem, a ja
parsknąłem śmiechem.
- Nie adwokat...
- Masz kłopoty? - Zdziwił się a ja pokręciłem głową.
- Nie... jęczał bym sprawdził pocztę... - Pogłaskałem go czule
po policzku.
- To może lepiej sprawdź, bo będzie znowu nam przeszkadzał...-
Odparł i wstał. - zrobię nam coś dobrego na śniadanie.-
Pokiwałem głową i odprowadziłem go wzrokiem. Złapałem za
laptopa i szybko uruchomić pocztę. Byłem cholernie ciekawy, jak
wygląda mój syn. Kakashi spisał się na medal muszę mu się jakoś
stosownie za to odwdzięczyć. Nie dość, że załatwił za mnie
wszystko to jeszcze o wszystkim dokładnie pomyślał. Kliknąłem z
sercem na dłoni na ikonkę pod którą kryło się zdjęcie mojego
syna. Gdy tylko mój wzrok zetknął się z fotografią poczułem jak
moje serce się zatrzymuje, a ja nie mogę złapać oddechu. Jezu
nie... tylko nie to...
- Minato gdzie masz... co ci się stało jesteś blady jakbyś ducha
zobaczył. - Spojrzałem przerażony na chłopaka a potem na zdjęcie.
- Nie...- Chłopak zmarszczył brwi i do mnie podszedł.
- Co jest? - Spojrzał na ekran i zamrugał zaskoczony wpatrując się
w swoje zdjęcie. - Skąd to masz? - Zapytał zdenerwowany, a ja
spojrzałem na niego jeszcze bardziej przerażony.
- Jesteś Uzumaki... Naruto... Uzumaki syn Kushiny... i mój... -
Chłopak stał we mnie wpatrując się na mnie dziwne tak jakby mnie
ocenia i po chwili kiwnął głową.
- Tak jestem Naruto Uzumaki syn Kushiny Uzumaki, a raczej świętej
pamięci, bo zginęła. - Odparł to tak spokojnie jakbyśmy się
dopiero poznali.
- Kurwa! - Wrzasnąłem i rzuciłem laptop obok siebie. Złapałem
się za głowę. Co ja do jasne cholery zrobiłem?! Przeleciałem
własnego syna i to dwa razy! Ja pierdole!
- A więc to ty jesteś moim ojcem... słyszałem, że podobno
biologiczny mnie szuka jednak nie sądziłem, że to ty... hmmm z
drugiej strony jak tak teraz na nas patrze to jesteśmy dość
podobni. - Spojrzałem ma niego chyba w jeszcze większym szoku.
Chłopak się zachowywał tak jakbyśmy wczoraj pili piwo, a nie się
pierdolili. - I co teraz zrobimy? - Zapytał się patrząc na mnie
uważnie.
- Przepraszam... ja nie wiedziałem... że jesteś moim synem...
Boże! Wiedziałem, aby się go nie słuchać i nie iść na dziwki!
- Żałujesz?
- Co?
- Czy żałujesz?
- Czy żałuje? Czy żałuje, że przeleciałem swojego syna? -
Zapytałem z ironią.
- Nie jestem twoim synem... nie wychowałeś mnie... bardziej jesteś
dawcą nasienia niż moim ojcem... dlatego wyluzuj i odpowiedz, czy
żałujesz tego, że się przespaliśmy? - Patrzyłem na niego
otępiały.
- Jak mam nie żałować, że przeleciałem własnego syna? Czy z
tobą jest coś nie tak?! - Chłopak westchnął i usiadł mi na
kolanach.
- Zacznij kontaktować... już ci raz powiedziałem nie jestem twoim
synem. Traktuję cię jako obcą sobie osobę... - Pogłaskał mnie
po policzku. - Było mi wczoraj z tobą bardzo dobrze i chętnie
przeżywałbym takie wieczory codziennie. Jesteś troskliwy delikatny
i opiekuńczy dodatkowo seksowny, a seks z tobą jest nieziemski. Nie
mam zamiaru traktować cię jak ojca ale jako partnera tak...-
Szepnął mi w usta a ja zamrugałem zaskoczony. - Nie wiem po co
mnie szukałeś ale widząc jaki jesteś pewnie chciałeś mnie
zaadoptować. - Kiwnąłem niepewnie głową, a ten się uśmiechnął.
- Mogę być na papieże twoim kochanym synkiem... jednak nie mam
zamiaru być taki naprawdę... mogę dla ciebie stać się grzecznym
ułożony, słuchającym swojego tatusia chłopczykiem w oczach
innych ludzi ale tylko przy tobie chce być kuszącym chłopcem
sprawiającym, że będzie ci stawać kiedy tylko obliże się
sugestywnie.- Pchnął mnie na łóżku i usiadł na moim członku
poruszając biodrami. Jęknąłem i złapałem go za biodra.
- Przestań... to chore...- Chłopak podniósł brew do góry i
pokręcił rozbawiony głową.
- Nie... podobasz mi się... i jeśli chcesz abym tu z tobą został
to musisz zaspokajać moje potrzeby, a jedną z nich jest pieprzenie
mnie... a obiecuję, że będę bardzo grzecznym i oddanym
chłopcem... tatusiu... - Szepnął mi do ucha i zaczął je
delikatnie je całować - Jeśli nie to wrócę na ulicę i pozwolę
aby inni mnie pieprzyli... chociaż nigdy nie znajdę kogoś tak
dobrego ja ty...
- Uważasz, że ci pozwolę tam wrócić?
- Nie będziesz miał wyboru... mam siedemnaście lat i możesz mnie
zatrzymać tylko na kilka miesięcy, a i tak obrócę twoje życie w
piekło... będę kusić prowokować i to przy wszystkich... a obaj
wiemy jak na mnie działasz...- Zamknąłem oczy i głośno
westchnąłem. Wciągu jednego wieczoru moje życie wywróciło się
od góry nogami. Szukałem syna a znalazłem partnera, który na
ironię losu był mój syn. Chciałem go ochronić przed złem i
wychować na dobrego człowieka, a koniec końców sam go ściągnąłem
na złą stronę... poczułem na moich ustach jego ciepłe wargi i
westchnąłem... zbyt trudno było mi się im oprzeć...